W styczniu tego roku miałam przyjemność przeczytać Świąteczny trop, jeden z tomów cyklu o prawniku Andym Carpenterze. Ta mieszanka kryminału, prawniczego thrillera i obyczaju zrobiła na mnie dobre wrażenie. Dlatego na wieść o premierze kolejnej części przygód adwokata aż podskoczyłam z radości. Miałam nadzieję, że Pomocna łapa okaże się równie dobra albo jeszcze lepsza. Czy faktycznie tak było? Cóż, nie do końca. Tym razem David Rosenfelt odrobinę mnie rozczarował. Nie oznacza to jednak, że książka okazała się totalną klapą. Powieść ma zarówno słabe, jak i mocne strony, nie jest ani wybitna, ani kiepska. To po prostu średniak jeden z wielu, po którego można, ale nie trzeba koniecznie sięgnąć.
Andy Carpenter jest nie tylko znanym adwokatem, ale również miłośnikiem czworonogów. Pewnego dnia otrzymuje informację, że na parkingu w pobliżu autostrady stoi ciężarówka pełna psów. Kiedy prawnik dociera na miejsce, okazuje się, że sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Wewnątrz naczepy znajdują się nie tylko zwierzaki, ale również zwłoki mężczyzny. Sprawca sam zgłasza się do Andy’ego, twierdząc, że działał w obronie własnej. Adwokatowi ciężko w to uwierzyć, ale wtedy do akcji wkracza jego żona. Laurie jest przekonana o niewinności Dave’a Kramera i ma ku temu dobre powody, bowiem Dave to jej były chłopak. Przed Andym ciężkie zadanie. Prawnik musi mierzyć się z wieloma trudnościami. Największą z nich jest zazdrość wobec dawnego partnera Laurie.
Dużym plusem tej historii jest odpowiednio zbilansowane połączenie cech poszczególnych gatunków. Autor umiejętnie nakreślił tło obyczajowe i wplótł w fabułę elementy sensacji, kryminału i powieści sądowej. Jest zbrodnia, kryminalna zagadka do rozwiązania, fałszywe tropy, sporo niewiadomych, śledztwo, przesłuchania, a także prawnicze potyczki na sali rozpraw. Rosenfelt zadbał o to, by wątki drugorzędne nie przytłoczyły czytelnika, lecz dawały chwilę wytchnienia w toku wydarzeń, jednocześnie budując napięcie. Akcja płynie dość wartko i pojawia się sporo momentów zaskoczenia, nie tylko w finałowych scenach.
Niewątpliwą zaletą powieści jest również pierwszoosobowa narracja, dzięki której odbiorca spogląda na wydarzenia okiem głównego bohatera. Tym samym czytelnik staje się uczestnikiem prowadzonego śledztwa i świadkiem różnych sytuacji: od działań członków ekipy Andy’ego, przez rozmowy z Kramerem, po spotkania z policjantami, panią prokurator i sędzią. Poznaje metody pracy, jakimi posługuje się prawnik oraz jego współpracownicy, i obserwuje ich poczynania zmierzające w kierunku rozwiązania sprawy. Trzeba przyznać, że taka forma narracji sprawdza się tutaj idealnie i znacząco wpływa na zaangażowanie odbiorcy.
Główna oś fabularna tworzy logiczny ciąg wydarzeń i ciężko tutaj autorowi coś zarzucić. Wszystko wypada bardzo wiarygodnie, zarówno bohaterowie, podejmowane przez nich działania oraz ich okoliczności, jak i wyjaśnienie całej sprawy. Przede wszystkim postać Andy’ego nacechowana jest dużym realizmem. Ma cechy charakterystyczne dla osób wykonujących zawód prawnika. Jest inteligentny, dociekliwy, uparty i wytrwały. A pod płaszczykiem ironicznych żartów i docinek skrywa swoją wrażliwą naturę.
Jednak nie wszystko w tej historii jest idealne. Przede wszystkim zawiódł mnie psi wątek, bo choć rola czworonogów w sprawie Kramera jest istotna, to tak naprawdę czytelnik rzadko z nimi obcuje w toku wydarzeń. A jeśli już dochodzi do spotkania, to jego przebieg zamyka się w kilku zdaniach. Wielka szkoda, że autor poświęca zwierzakom tak niewiele uwagi. Gdyby Rosenfelt wplótł w fabułę więcej momentów z psiakami w roli głównej, powieść nabrałaby wyjątkowego charakteru.
Wiele do życzenia pozostawia również kreacja niektórych bohaterów. Postać Andy’ego oraz Kramera wypadają naprawdę dobrze, ale czytelnik niewiele dowiaduje się, chociażby o Laurie. Poza tym, że jest byłą policjantką pracującą obecnie jako prywatny detektyw, a także kochającą i niezwykle wyrozumiałą żoną. Z kolei o Rickym wiadomo tyle, że jest miłośnikiem baseballu, choć zawodnik z niego raczej marny. Członkowie ekipy Carpentera też pozostają pod wieloma względami jedną wielką zagadką. Zabrakło mi tutaj rozwinięcia charakterystyki poszczególnych bohaterów, bo ciężko zżyć się z kimś, o kim tak naprawdę niczego się nie wie.
Pomocna łapa wciąga i angażuje czytelnika, skłania go do myślenia, łączenia faktów i prób rozwikłania kryminalnej zagadki. Ciekawie zarysowany wątek obyczajowy nacechowany jest humorem słownym i sytuacyjnym, co pozytywnie wpływa na odbiór całej historii. Książka nie jest jednak pozbawiona wad i nie każdemu przypadnie do gustu. Ci, którzy lubią wyraziste, mocno zarysowane postaci, nie odnajdą ich tu zbyt wiele. Miłośnicy czworonogów, którzy liczą na prawdziwe psie spotkanie, również mogą się rozczarować. Niemniej jest to lekka, przyjemna lektura, po którą czytelnik może sięgnąć, jeśli szuka czegoś do wypełnienia wolnego czasu.
Monika Halman