Uwielbiam romanse historyczne, to takie moje małe guilty pleasure. Nie doszukuje się w tych książkach głębszego dna czy sensu, bo to tylko rozrywka, opowieść o miłości, osadzona w czasach, kiedy kobiety ograniczone były przez ciasny kołnierz konwenansów i tradycji. Cykl o rodzeństwie Bridgertonów aktualnie bije rekordy popularności, a wszystko za sprawą produkcji na jednej platformie stramingowej. Ja sama czekam na kolejny sezon, ale poznaje losy kolejnych członków rodziny Bridgertonów dzięki książkom.
Dane nam było poznać opowieści miłosne Daphne, Anthony’ego, Benedicta, a teraz przyszła pora na Colina. Wiem, że w poprzednich tomach pojawiły się spoilery, które pokazują, jakiego wyboru dokonał trzeci z braci, ale z niezwykłą przyjemnością poznawałam losy Colina i Penelopy.
Penelopa nie jest lubiona w towarzystwie, a na zainteresowanie adoratorów nie może narzekać. Dziewczyna weszła już w wiek staropanieństwa, dzięki czemu mogła odetchnąć z ulgą i zacząć ubierać się w kolory, które pasują do jej urody. Penelopa od lat skrycie kocha się w Colinie, ale nie jest to jej największy sekret. Gdy młody Bridgerton wraca ze swojej kolejnej podróży, stwierdza, że jest zmęczony i chce chwilę pobyć w Londynie, aby spędzić czas z rodziną. Gdy przyjaciółka jego siostry odkrywa jego sekretne zapiski, jest przerażony i zdruzgotany. Dodatkowo Colin odkrywa, że Penelopa jest piękna i czarująca, a dodatkowo, niesamowicie inteligentna.
Nie wiem, czy to odebranie mi tej iskierki niepewności, czy syndrom któregoś tomu, ale “Miłosne tajemnice” podobały mi się najmniej ze wszystkich poznanych historii. Bardzo lubię Penelopę oraz Colina i obserwowanie tego, jak rodzi i rozwija się ich relacja, było niezmiernie ciekawie, ale pozbawione tej tajemnicy, która sprawiała, że od poprzednich części nie mogłam się oderwać. Nie jest to powieść zła, bo wiele tutaj zwrotów akcji i momentów, w których serce chciało wyskoczyć mi z klatki piersiowej, ale bez tej iskierki.
Bohaterki każdej kolejnej części, bardzo różnią się od dam z towarzystwa. Wszystkie są inteligentne i czymś się wyróżniają, dzięki czemu stanowią kontrast z ludźmi, między którymi się obracają. To samo mogę powiedzieć o Penelopie, która jest chyba najbardziej dopracowaną postacią. Autorka pozwoliła swoim czytelniczkom poznać ją dość dobrze, bo przedstawiła ją już w pierwszej części, “Mój książę”. Obserwowanie interakcji z Colinem było niesamowicie ciekawe i chociaż wiedziałam, jak zakończy się ta historia, śledziłam losy bohaterów z przyjemnością.
“Miłosne tajemnice” nie jest to powieść wyrafinowana, ale historia, która pozwoli oderwać się od codzienności, zatopić się w ciekawym romansie i się odstresować. Mam nadzieję, że kolejne części będę równie dobre, jak ta, a nawet lepsze.
Katarzyna Krasoń