Ania Shirley przez pomyłkę trafia do domu Maryli i Mateusza. Miała być chłopcem do pomocy, jest dziewczynką – gadatliwą, wpadającą w kłopoty, niedającą się nie kochać. Dajcie się porwać na Wyspę Księcia Edwarda, na Zielone Wzgórze, do pokoiku na facjatce.
Lata mijają, a Ania wciąż zachwyca. I bez względu, ile ma się lat, wejście do jej świata zawsze jest wspaniałe i rozświetla nawet najbardziej ponury dzień. Wydawnictwo MG wydało powieść w nowej szacie graficznej i starym tłumaczeniu Rozalii Bernsteinowej, z 1911 roku. Piękna, zachwycająca wręcz, delikatna okładka skrywa wnętrze z pięknymi ilustracjami. Mamy tu ryciny przedstawiające kwiaty z podpisami łacińskimi, jak i te pokazujące Anię. Cudnie się czyta “Anię”, która jest takim miłośnikiem piękna i widzi je na każdym kroku, gdy ma się tak wspaniałe wydanie.
Nie wypowiem się na temat tego, które wydanie jest lepsze, to, czy z nowym tłumaczeniem. Po prostu nie znam nowego wydania, nie umiem więc nic na ten temat powiedzieć, a stare pamiętam z młodości i mam do niego szalenie wielki sentyment. Dzięki temu, po latach, zanurzyłam się w świecie Ani, jakbym wchodziła do znanego mi domu, do przyjaciół. Otuliła mnie ta opowieść, od razu pojawił się uśmiech rozrzewnienia i zrobiło mi się błogo oraz cudownie. Bo taka właśnie jest opowieść o Ani – przenosi w cudowny, wręcz idylliczny czas, gdzie wszystko jest piękne, wszystkim można się zachwycić i zobaczyć cudowność świata.
Kocham Anię. Kocham jej pozytywne przesłanie, miłość i przyjaźń bijące z każdej strony. Chętnie uczę się od niej pogody ducha i wyciągania wniosków z każdej sytuacji. Życzę każdej dziewczynce, żeby znalazła w Ani przyjaciółkę, zachłysnęła się jej światem. Bo, mimo że Ania żyła dawno temu, to jej problemy, zmartwienia i przygody można bez problemu przenieść na nasze podwórko. Każda dziewczynka ma jakiegoś denerwującego ją Gilberta, każda marzy o jakimś stroju lub wielkim przyjęciu. Ania jest nam bliższa, niż się wydaje. A jednocześnie pragnę bardzo gorąco, by ?Ania z Zielonego Wzgórza? nie była lekturą obowiązkową, bo zabije to chęć czytania o jej przygodach w wielu dziewczynkach, a chłopców zabije po prostu.
“Ania z Zielonego Wzgórza” jest ponadczasowa. Uczy wrażliwości, poczucia piękna i znajdowania dobrych stron w każdej sytuacji. To idealna lektura na lato, na zimowe wieczory, na chandrę i niemoc czytania. Po prostu na wszystko. A w takim wydaniu po prostu warto ją mieć na półce.
Katarzyna Boroń