Książka z lekka wygląda na 500 stron, ale po szybkiej kontroli okazuje się, że jest ich jedynie 319, za to w bardzo grubej i reprezentatywnej oprawie, a wewnątrz na sztywnych i śliskich kartkach pełno ilustracji oraz zdjęć – jednym słowem na bogato.
Dzika Kuchnia, której autorem jest dr hab. Łukasz Łuczaj, będzie się dobrze prezentować nie tylko na półce w domowej biblioteczce, ale także w plecaku. Zabranie tej książki na wycieczkę pozwoli nam spojrzeć na otaczające nas łąki i lasy w zupełnie inny sposób – jak na supermarket. Autor jest biologiem i od wielu lat dzieli się swoją wiedzą na warsztatach z przetrwania o dzikich roślinach i ich jedzeniu – tak więc skoro jeszcze żyje, to chyba można mu zaufać.
Publikacja zawiera nie tylko opis wielu jadalnych roślin występujących na terenie Polski, ale także, a raczej przede wszystkim, przepisy kulinarne ze wspomnianymi zielskami w roli głównej. Liczne ilustracje i zdjęcia pozwolą nam się dobrze się przyjrzeć jak to dzikie jedzenie wygląda. Przy każdym opisywanym okazie są ramki \”Uwaga! Nie pomyl z…\” i o okresach zbioru, które na pewno ograniczą ilość ewentualnych zejść i rozstrojów żołądka. Liście, kwiaty, pąki, owoce i korzenie każdej opisanej rośliny są scharakteryzowane pod względem ich smaku, wyglądu oraz pory roku, w której są najsmaczniejsze.
Prezentowane przepisy są raczej proste, zazwyczaj jednogarnkowe lub jednobutelkowe i zawsze bardzo jasno i przejrzyście opisane. Przede wszystkim jednak są one bardzo zaskakujące. Bo kto się nie uśmiechnie i nie zdziwi czytając: Spaghetti Sosnowo – Orzechowe, Frytki z Czyśćca, Nalewka Piołunowa, Focaccia z Jarzębiną czy też Wino Brzozowe – a takich kwiatków jest bardzo dużo. Warto wspomnieć, że autor nie tylko skupia się na jadalności, kolorze i kształtach roślin, ale także wspomina o historii ich spożywania wśród naszych przodków. Mało tego, dowiemy się jakie substancje aktywne mają opisywane rośliny – co już zakrawa o czarną magię. Między przepisami, z których wylewają się zapachy, i bogatymi opisami roślin, znajdują się krótkie przemyślenia, czy też felietony autora na tematy, między innymi, wędkarstwa, ognia, czy też sklepów ze zdrową żywnością.
Wiedza, jaką posiada Łukasz Łuczaj, jest olbrzymia i za to należy mu się szacunek, choć osobiście uważam Go za lekko zbzikowanego ekologa. Muszę jednak przyznać, że jest on oddany sprawie i pełen pasji, co się czuje wertując kolejne karty książki. Polecam poczuć zapach nowo kupionej \”Dzikiej Kuchni\”, wyciągniętej z plecaka w środku lasu, wymieszany z aromatem jagód.
Warto zapoznać się z tą pozycja nie tylko by zaspokoić swoją dziką ciekawość kulinarną, ale także by zaimponować znajomym własnoręcznie przygotowując np. Babeczki z Topinamburu. Oczywiście swoją przygodę z dziką zieleniną w kuchni polecam zaczynać od małych prostych kroczków. Nie wiem jak u Was, ale \”Dzika kuchnia\” na pewno wyląduje w moim plecaku zaraz obok siekierki w przypadku apokalipsy Zombi, czy też innych naturalnych katastrof.
Artur Borowski