Selena Gomez ma dopiero 21 lat, a już wydała 3 longplaya, zagrała w przebojowym serialu ze stacji Disneya oraz dała się poznać wszystkim fankom Justina Biebera jako jego znienawidzona dziewczyna. Tymczasem w tej skromnej dziewczynie drzemie niemały talent, którego oblicze poznajemy dopiero teraz. Jak się okazuje płyta \”Stars Dance\” to nie kolejne ckliwe, miłosne kompozycje dla nastolatek, lecz dojrzały, pełen muzycznej różnorodności album, który może odkleić od niej etykietę \”gwiazdki Disneya\”.
Selena postawiła tym razem na kolaborację popu, elektroniki i dubstepu. O dziwo wyszło nie tylko dojrzale, ale również przebojowe i chwytliwie. Wokalistka \”szpanuje\” swoim głosem pośród wielu komputerowych dźwięków. To zdecydowanie jedna z najciekawszych płyt muzyka młodego pokolenia. \”Stars Dance\” to kobieca siła, a ponadto ciekawa propozycja dla spragnionych młodzieńczego poweru w muzyce elektronicznej. Już singlowe \”Come & Get It\” zwiastuje porządną dawkę pozytywnej energii, a lekko mroczne, trochę a\’la klimaty wschodu dodają wiele dobrego tej kompozycji. Moim faworytem jest jednak \”Slow Down\”, w którym zachwycił mnie przede wszystkim zalotny, delikatny wokal Seleny. Zdecydowanie na plus!
Jednak na płycie nie brak innych dobrych utworów. Niemal w każdym artystka serwuje nam przeróżne beaty, pod którymi mógłby się równie dobrze podpisać jej ex-chłopak – Justin Bieber. Ich muzyka ma ze sobą wiele wspólnego, choć jak dla mnie to Selena Gomez z roku 2013 wygrywa tą batalię. Oprócz chwytliwych kompozycji posiada jeszcze kobiecy urok i dodaje wiele od siebie do każdej piosenki.
\”Stars Dance\” to udane wydawnictwo, jedno z moich prywatnych zaskoczeń tego roku. Wielkie brawa za dobrą robotę, widocznie opuszczenie zespołu The Scene dobrze jej zrobiło. Nagrała płytę, na której wreszcie pokazuje pełnię swoich możliwości.
Marek Generowicz