\”Nie daj Boże zjazd piastowski\”
Jeszcze nie tak dawno temu, zaczytując się we wspaniałej prozie historycznej Philippy Gregory, szczerze ubolewałam nad tym, że nasze polskie dzieje nie doczekały się autora, który z podobnym mistrzostwem, rzetelnością, fantazją, rozmachem i wyczuwalną na każdym kroku pasją potrafiłby o nich opowiedzieć. Przecież i na naszym słowiańskim podwórku nie brak intrygujących opowieści o dumnych królach, rywalizujących ze sobą możnych rodach, wpływowych mniszkach, rzucających klątwy biskupach, władczyniach owianych nimbem świętości, bratobójczych walkach i rycerskich turniejach! Aż żal nie wykorzystać drzemiącego w nich potencjału.
Na szczęście, po lekturze \”Korony śniegu i krwi\”, z ulgą, satysfakcją i dziką radością stwierdzam, że i pióru Cherezińskiej nie brak artyzmu charakterystycznego dla prozy Gregory, tego wyjątkowego polotu i dramatyzmu, które sprawiają, że powieści się nie czyta, ale się nią oddycha, że z każdą odwracaną stroną ma się ochotę na więcej, bohaterowie stają się bliscy niczym prawdziwi przyjaciele, a po zakończeniu lektury potrzeba co najmniej kilku dni, by na nowo zacząć funkcjonować w realnym świecie.
Okres dziejów Polski, jakim postanowiła zająć się autorka, nie należy ani do najłatwiejszych do ogarnięcia, ani do najbardziej znanych; rozpościera się na \”niezbyt uczęszczanym zakręcie historii\”, ale za to jakże burzliwym i intrygującym!
Czas rozbicia dzielnicowego to czas chaosu, domowych wojenek, bratobójczych walk, zdradzieckich sojuszy ambitnych, pysznych i krótkowzrocznych piastowskich książąt, którzy stawiając osobiste korzyści nad interes państwa, rozdzierając i wydzierając sobie kawałki ziem stanowiących jednolite niegdyś królestwo, doprowadzili je do ruiny, narazili na zakusy Brandenburczyków i Habsburgów z zachodu i Przemyślidów z południa.
Jednak okazuje się, że nie wszystko jeszcze stracone; pojawia się nadzieja, by zjednoczyć na powrót królestwo i przywrócić mu dawną chwałę. Szansą jest wkraczający na polityczną scenę trzynastowiecznej Polski młody książę Przemysł II, który pod okiem doświadczonego i mądrego stryja Bolesława (Pobożnego) dąży do zjednoczenia rozdrobnionych ziem i przywrócenia władzy królewskiej. W tym niełatwym, niewdzięcznym i długofalowym zadaniu wymagającym przenikliwości, cierpliwości i zmysłu dyplomatycznego wspiera go przyszły arcybiskup gnieźnieński Jakub Świnka. Powodzeniu misji zagrażają rozliczne niebezpieczeństwa: zwaśnieni książęta piastowscy – bogaty i zdradziecki Henryk (Probus), rozbójnik i pieniacz Bolesław Rogatka, jowialny Mściwój, karłowaty, ale wielki duchem Władysław (Łokietek), dzielny i nieszczęśliwy Leszek Czarny, małopolski Bolesław Wstydliwy wspierany przez swoją świątobliwą małżonkę Kingę – a jakby tego było mało, także rywalizujące ze sobą o władzę i zaszczyty możne piastowskie rody, wśród których prym wiodą Zarembowie. Sytuację dodatkowo komplikują apetyty ościennych władców – Wacława II z Czech, Rudolfa Habsburga z Niemiec, a także brandenburskich Askańczyków próbujących ugrać coś dla siebie w tym piastowskim konflikcie.
Nieustannie zmieniające się układy sił, honorowe przymierza i zdradzieckie sojusze, sieci spisków i intryg coraz ciaśniej oplatające młodego Przemysła nie pozwalają na chwilowe osłabienie czujności, na najmniejszy nawet błąd; jak zakończy się wyścig do korony rozgrywający się na przestrzeni bez mała dwudziestu lat?
Jestem po prostu oczarowana światem wykreowanym przez Cherezińską. Tak, wykreowanym właśnie, gdyż autorka nie ograniczyła się do odtworzenia historycznych realiów i zaprezentowania ich w sposób, który od nudnych podręczników dzielą całe lata świetlne, o nie! Jej wizja trzynastowiecznej Polski przypomina cudownie wielowymiarową, barwną tkaninę, w której przeplata się historyczny wątek z legendarno – baśniową osnową. To wyjątkowe uniwersum stworzone z przenikających się wzajemnie rzeczywistości: średniowiecznej – burzliwej, oscylującej wokół wielkiej polityki, knowań obcych władców, spisków piastowskich książąt, karkołomnych sojuszy możnych rodów, kipiącej od dynamicznych scen batalistycznych, krwawych najazdów, odwetów i zdrad, ale także koncentrująca się na życiu codziennym w zamkowych komnatach podczas turniejów rycerskich czy uczt uprzyjemnianych występami minezengerów śpiewających arturiańskie pieśni – oraz świata magicznego, baśniowego, wielowymiarowego, gdzie obok siebie istnieje chrześcijaństwo i dawne pogańskie wierzenia oddzielone granicami raczej umownymi, wzajemnie się przenikające; gdzie równie rzeczywiste i powszechne są cuda czynione przez świętych, jak i pogańskie czary i gusła, a świętych od słowiańskich bóstw i demonicznych istot tak naprawdę nie dzieli wiele. Tu sługa boży rozmawia z wiszącym na krucyfiksie Chrystusem, diabeł sączy wprost do ucha swoje kłamstwa, a otoczona aurą świętości księżna Kinga słucha rad Maryi, obcuje z aniołami, unosi się w powietrzu i roztacza wokół siebie woń lilii. Wilkołaki grasują w leśnych ostępach, kapłanki Mokoszy zbierają się na Łysej Górze, a herbowe zwierzęta ożywają na naszych oczach.
Najlepsze jest to, że światy przenikają się niezwykle swobodnie, naturalnie, jakby mimochodem, granice między nimi się zacierają, co sprawia, że książka znakomicie oddaje klimat średniowiecza, gdzie powszechna wiara w cuda chrześcijańskich świętych i moc słowiańskich bóstw była równie silna i kształtowała rzeczywistość. Naturalność, z jaką traktują te elementy bohaterowie jest bardziej niż przekonująca i niebywale sugestywna, udziela się również czytelnikowi.
Kolejnym elementem powieści, który dosłownie mnie zachwycił, jest kreacja sylwetek bohaterów. Ich liczebność i różnorodność przyprawia o zawrót głowy, zaś kreatywności i pomysłowości autorki w tworzeniu ich portretów można tylko pozazdrościć. To prawdziwe postaci z krwi i kości – wyraziste, nieposkromione, żywiołowe, targane emocjami, wątpliwościami, pragnieniami, z pazurem. Mnie jak zwykle najbardziej poruszyły postaci kobiece, których barwny korowód przesuwa się przed naszymi oczami – od perwersyjnej Mechtyldy Askańskiej, poprzez Piekielną Wdówkę Eufrozynę, bezpośrednią szwedzką królewnę Rikissę, swojską pogankę Jemiołę po pogodną, przecudowną, otoczoną nimbem świętości księżnę Kingę. Doprawdy, trudno je potraktować jako bezwolne marionetki w rękach ojców, mężów i synów i typowe ofiary dynastycznych mariaży oraz męskich ambicji.
Ogromnym zaskoczeniem było dla mnie spotkanie z Bolesławem Wstydliwym i Kingą, małopolską parą książęcą, zdecydowanie wyróżniającą się na tle innych Piastów. To moi ulubieńcy – i autorki pewnie też, bo potraktowała ich z ciepłym humorem, szczerą sympatią i przymrużeniem oka – jestem w stanie zrozumieć uwielbienie i oddanie Władysława (Łokietka), coś wspaniałego!
Autorce należą się wielkie brawa za tak oszałamiającą różnorodność charakterologiczną i psychologiczną bohaterów. Piastowie i Piastówny, królowie i książęta, rycerze i mniszki – wszyscy oni ożywają na kartach powieści, każde z nich ma do opowiedzenia własną historię, swoje racje do wyłożenia i chęć do podzielenia się swoimi pragnieniami i wątpliwościami. Najmniej znacząca postać staje się nam bliska i budzi intensywne emocje, żadna nie pozostawia obojętnym, każda domaga się, by poświęcić jej więcej niż chwilę uwagi i refleksji. Pomaga w tym narracja prowadzona z perspektywy poszczególnych bohaterów, która odzwierciedla ich charakter, myśli i punkt widzenia, pozwala zrozumieć ich stanowiska i motywacje, a tym samym wczuć się w klimat realiów rozbicia dzielnicowego i docenić ogrom pracy tego, któremu udało się na powrót zjednoczyć królestwo.
Kolejnym atutem powieści jest wartka akcja i dynamizm wydarzeń; trzeba zaznaczyć, że fabuła nie tylko na tym nie traci, lecz zyskuje. Autorce udało się wyłuskać sedno tego fragmentu naszej historii, nadać mu odpowiednie tempo, zabarwić dramatyzmem i ożywić postaci. Pasja Cherezińskiej jest wyraźnie wyczuwalna, widać, że rozkoszuje się tematem, ale broń Boże nie przynudza. Choć powieść liczy ponad siedemset stron, wierzcie mi – ona uzależnia, gdyż chciałoby się więcej.
Do tego ten styl! Spodziewałam się językowych stylizacji i archaizmów – nic z tych rzeczy! I po raz pierwszy stwierdzam, że fabuła tylko na tym zyskała. Język nie jest nadto uwspółcześniony, ale żywy, dynamiczny i sugestywny, dialogi skrzą dowcipem; kiedy trzeba – wzruszają, wprowadzają podniosły nastrój, nabierają dramatyzmu. Cherezińska posiadła umiejętność grania na emocjach czytelnika i wykorzystuje ją w pełni. Chwała jej za to!
\”Korona śniegu i krwi\” to fenomenalna wręcz powieść historyczna, cudownie wielowymiarowa, o przyprawiającym o zawrót głowy bogactwie znaczeń. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście chaos związany z rozbiciem dzielnicowym i dążeniem Przemysła II do zjednoczenia kraju pod swoim berłem – jednak pozostałe wątki nie tyle pozostają w tle, ile żyją własnym życiem, niezależnym, ale łączącym się ze sobą na jakiejś płaszczyźnie. Rzeczywistość chrześcijańskiego średniowiecza wzbogacona o pogańskie wierzenia, zaludniana przez istoty nadprzyrodzone, które wchodzą w interakcje z bohaterami na wielu poziomach – od ożywających zwierząt herbowych poprzez słowiańską boginię po chóry anielskie, do tego – codzienność, proza życia czy to w obrębie murów miejskich, klasztornych cel czy zamkowych komnat. A w tym wszystkim – najskrytsze ludzkie pragnienia, wybujałe ambicje, wielkie nadzieje, miłość, przyjaźń, zdrada, zbrodnia; ludzkie emocje, żądze, czyny, które przeszły do historii, przywrócone do dawnego blasku i znaczenia przez autorkę z mistrzowskim rozmachem. Dzięki Cherezińskiej nasza przeszłość nabiera głębi i wieloznaczności, staje się nie tylko zrozumiała, ale i intrygująca, zaludniona przez bohaterów, z którymi trudno się rozstać. To po prostu niewiarygodne, jak autorka przesunęła granice mojej wyobraźni i jak – za jednym siedmiuset stronicowym zamachem – sprawiła, że poczułam dumę i fascynację historią własnego kraju.
Karolina Małkiewicz