Tak to już jest, że tylko nielicznym udaje się utrzymać w
świecie Hollywood. Kapryśne są gusta nie tylko widzów, ale także twórców a
nawet innych gwiazd, które decydują się – rzadziej lub częściej – obdarzyć swoim
blaskiem inne nazwiska. Większość, nawet utalentowanych i sławnych w swoim
momencie aktorów, nie utrzymuje się jednak długo na afiszach. Gwiazdki jednego
sezonu, jednego filmu, jednego serialu – to najczęstsze zjawiska. Podobny los
podzieli najprawdopodobniej Taylor Lautner, który po sukcesie serii \”Zmierzch\” nie przyciągnął już tłumów. Co więcej – nie zaproponował niczego, co mogłoby te
tłumy przyciągnąć. Idealnym przykładem jest tutaj najnowszy z filmów z jego
udziałem, \”Nieuchwytni\”.
Cam (Taylor Lautner) jest kurierem w Nowym Jorku z
przestępczą przeszłością. Robi, co może, by związać koniec z końcem oraz by
rozprawić się z bolesnymi wspomnieniami. Na świecie egzystuje w zasadzie
samotnie, skupiając na kiepsko płatnej pracy i rozwiązaniu problemów, które nie
dają o sobie zapomnieć. Pewnego dnia, w wyniku nietypowego wypadku, tajemnicza
dziewczyna (Marie Avgeropoulos) niszczy jego rower. Jedyne źródło utrzymania.
Piękna nieznajoma szybko jednak rekompensuje chłopakowi stratę. Wkrótce, poza
nowym jednośladem, oferuje mu znacznie więcej – otwierając mu drzwi do świata
parkouru. Z czasem okazuje się, że nie chodzi jedynie o zabawę?
Od pierwszych minut wiadomo, że nic dobrego z tego nie
wyjdzie. Akcja wlecze się niemiłosiernie, atmosfera filmu trwa w infantylnym
marazmie na siłę starając się wykreować jakąś intrygę. Ta ostatecznie się nie zawiązuje,
bowiem kolejne zwroty akcji okazują się oczywiste i boleśnie przewidywalne. Po
pięciu minutach wiadomo już nie tylko jak wszystko się skończy, ale też, co
wydarzy się po drodze.
Poza kilkoma efektownymi pokazówkami parkouru film w
zasadzie niczego nie oferuje. Zainteresowanie widza skakaniem po dachach nie
bierze się zresztą z jego umiejętnego pokazania, a samej jego natury –
balansowania na krawędzi dachów (życia i śmierci?), niesamowitych możliwości
ludzkiego ciała oraz nietypowych widoków miasta. Zazwyczaj ludzie spoglądają
raczej w chodniki, a nie w niebo.
Wykreowani bohaterowie nie dość, że są sztampowi i
pozbawieni jakichkolwiek cech charakterystycznych, to jeszcze nudni. Z nikim
nie nawiązuje się głębszej relacji. Utożsamienie? Nie ten adres! Wyraźnie
widać, że głównym celem produkcji było wyeksponowanie Taylora Lautnera i to
wyłącznie w celach wizualnych. Gdybym była nieco młodsza pewnie i dałabym się
złapać. Na tym etapie życia jednak, gustuję w niegrzecznych chłopcach innego
rodzaju. Takich, którzy nie wyglądają jak dzieci z doklejonym zarostem.
Sądzę, że film poległ właśnie z powodu protekcjonalnego
potraktowania targetu. Ładna dziewczyna, fajny chłopak i nieco buntu, to zbyt
mało by naprawdę zainteresować widza. Używanie parkouru jako wabika pewnie i
się sprawdziło, ale nie sądzę, żeby ktokolwiek skończył seans ukontentowany.
Całość nie musiałaby być bardziej skomplikowana, nie wymagam od każdego filmu
intelektualnego wysiłku, jednak byłoby świetnie, gdyby choć odrobinę angażowała
widza i trzymała w napięciu.
Nie ratuje produkcji aktorska obsada, z której większość nie
dość, że jest sztywna jak kołek, to jakoś dziwnie zamyślona. Jakby duchem
wszyscy byli gdzieś indziej (trudno im się dziwić). Marie Avgeropoulos do bólu
przypomina w swej grze postać z \”The 100\”, a Lautner? To po prostu sezonowa
gwiazdka, która ma nadzieję, że nie zostanie zapomniana.
\”Nieuchwytni\” polegli na całej linii. Mieli być zapewne
filmem akcji dla młodzieży, ale lekceważące potraktowanie własnego targetu
przyniosło odwrotny efekt. Produkcja jest mdła, nudna i nie stanowi absolutnie
żadnej tajemnicy. Młodsza część widowni może i będzie miała na co (a właściwie
na kogo) popatrzeć, jednak trudno znaleźć więcej plusów. Szkoda, bo temat
parkouru wciąż pozostaje motywem rzadkim i nieprzepracowanym.
Alicja Górska