Premiera powieści Syn autorstwa Lois Lowry była
jedną z najbardziej przeze mnie oczekiwanych.
Tetralogię Dawcy, pisaną na przestrzeni niemal 20
lat zamyka powieść Syn, która świetnie podsumowuje wszystkie
poznane przez nas w poprzednich częściach wątki.
Wykreowany przez Lois Lowry świat, w którym ludzie
wyrzekli się ciemniejszych i bardziej newralgicznych stron życia,
bo woleli życie w ściśle usystematyzowanej społeczności, która
nie toleruje inności, tego co słabe, chore i odbiegające od
ustalonych schematów, urzekł mnie już od pierwszych stron części
pierwszej zatytułowanej Dawca.
Z zapartym tchem kibicowałam dorastającemu
Jonaszowi, który poznając kolory życia i wagę ludzkich wspomnień,
stopniowo dojrzewał do podjęcia samodzielnego życia i ucieczki z
klaustrofobicznej i nieczułej społeczności (Dawca). Uratowanie
życia Gabiemu było nie tylko przejawem bohaterstwa, ale też
nadzieją, że coś się zmieni i drgnie.
Z niepokojem, ale i ciekawością śledziłam losy
Kiry, razem z nią odkrywając losy społeczności zapisane barwnymi
nićmi na materiale. (Skrawki błękitu) Płakałam nad cierpieniem
Matty\’ego, który poświęcił tak wiele, by odsunąć mrok od osady,
w której mieszkali jego bliscy (Posłaniec).
Powieścią Syn, Lois Lowry jeszcze raz wraca do
świata, w którym nie istnieją więzy rodzinne czy małżeńskie,
gdzie pożądana jest precyzja językowa, a regularnie zażywane
tabletki pozbawiają człowieka emocji i pragnień. Nie ma rodzin, są
komórki rodzinne. Nie ma matek i dzieci, są rodzicielki i
produkty.
Eliminacja wszelkich czułostek, marzeń i pragnień
oraz uniformizacja, spowodowała, że społeczność działa, jak
dobrze naoliwiona maszyneria.
Tym razem rzeczywistość obserwujemy oczami Klary,
która jako 14-latka zostaje przeznaczona na rodzicielkę. Klara,
czego nietrudno się domyślić, jest matką Gabiego, który od
początku jest maluchem sprawiającym problemy. Chłopczyk źle
sypia, co źle rokuje na przyszłość.
Fatalnym zbiegiem okoliczności, na skutek
komplikacji przy porodzie, Klara zostaje wykluczona z grona
rodzicielek, stając się niejako błędem w systemie.
Przyporządkowana do pracy w hodowli ryb, ma okazję obserwować
działanie społeczności, a pozbawiona swojej porcji tabletek,
odkrywa w sobie coraz większe pokłady instynktu macierzyńskiego i
całą gamę uczuć do syna i otoczenia. To jej oczami jeszcze raz
mamy okazję się przyjrzeć przeznaczeniu Jonasza i jego decyzji,
która wywróciła losy osady do góry nogami.
Klara nie chce być tylko biernym świadkiem i
postanawia odzyskać syna, które jej zabrano. Czy wystarczy jej sił
i samozaparcia? Co będzie musiała poświęcić i ile przetrwać, by
dotrzeć, tam, dokąd udali się Jonasz i Gabi? Czy bohaterom uda się
w końcu pokonać ziejącego nienawiścią Handlomistrza? Jaką rolę
w tym wszystkim odegra dorastający Gabi?
Czwartą część Kwartetu Dawcy czytałam jednym
tchem. Nie jest to ten typ powieści, gdy przewracamy kolejne strony,
niecierpliwie oczekując nowych przygód i wydarzeń. Tutaj wszystko
dzieje się stopniowo i powoli, a mimo to akcja nie nuży, ani nie
męczy. Cała magia tych historii, tkwi w tym, jak są opowiedziane.
Prostym i przemyślanym językiem, autorka pisze o rzeczach ważnych,
choć wielu mogą się one wydawać błahe. A jednak często te
właśnie błahostki składają się na większą całość, tworząc
fundamenty wartości, które trzeba chronić za wszelką cenę.
Rodzina i chwile z nią spędzone. Czas spędzany z sąsiadami i
przyjaciółmi. Wychowanie dzieci w kochającej się i pełnej
rodzinie. Proste przyjemności, z dala od blichtru i blasku wielkiego
świata. Uczciwa praca, która daje satysfakcję i pozwala godnie
żyć. Świadomość tego, kim się jest i chce być. Panowanie nad
własnym życiem, podejmowanie decyzji i ponoszenie ich
konsekwencji.
Syn, opisujący losy Wodnej Klary i jej bliskich,
jeszcze raz zabiera nas do tego świata, pozwalając nam poznać
zakończenie tej fascynującej historii.
Jestem pod wielkim wrażeniem całego cyklu i
polecam go każdemu, kto lubi mądre i wzruszające książki pięknie
mówiące o tym, po co istniejemy i co powinno być dla nas, jako
ludzi, ważne.
Czytelniczy strzał w dziesiątkę!