John Galsworthy
jest uważany za jednego z
najwybitniejszych pisarzy przełomu
wieków XIX I XX i epika ery wiktoriańskiej.
Nagrodzony w roku 1932 Literacką
Nagrodą Nobla cieszył
się w swojej epoce
ogromnym autorytetem i szacunkiem. Dziełem
jego życia jest
wielotomowa powieść
rzeka prezentująca dzieje
rodziny Forsyte\’ów na tle przemian gospodarczych i kulturowych.
Powieść Posiadacz
otwiera tę
sagę i dziś,
przez wielu krytyków i historyków literatury, jest uznawana za
najlepszą książkę
pisarza.
Forsyte\’owie są
specyficzną rodziną.
Przede wszystkim jest to rodzina bardzo liczna i mimo
wzajemnych niesnasków czy drobnych złośliwości,
bardzo ze sobą zżyta.
Te więzy widać
jednak bardziej w czynach niż
słowach, bo o czym jak o
czym, ale o wzajemnych uczuciach Forsyte\’owie nie umieją
rozmawiać, co niestety
często prowadzi do wielu
nieporozumień i
konfliktów. Nieprzegadane sprawy stopniowo zmieniają
się w zadawnione urazy, a
to rzutuje na dalsze wzajemne relacje w rodzinie.
Historia zaczyna
się w 1886 roku w
Londynie. Historię
poznajemy z dwóch perspektyw. Soames, jeden z braci Forsyte\’ów,
niedawno się ożenił
i choć jego żoną
została kobieta, o którą
długo musiał
zabiegać, która jest
piękna i ma wszelkie inne
cnoty, związek ten nie
wygląda na szczęśliwy.
Co tak naprawdę dzieje
się między
Soamesem i milczącą
Ireną? Jedna z
młodszych latorośli
Forsyte\’ów, wychowana przez dziadka June, właśnie
się zaręczyła
i to z młodym, zdolnym
architektem, choć nie
Forsyte\’m. Czy projekt na budowę
domu, który przyjmie narzeczony June, doprowadzi go do sławy
i bogactwa, czy też może
na zawsze zburzy stary porządek
w rodzinie?
Spodziewałam
się historii w stylu
Dickensowskim i faktycznie takie elementy, niekiedy w powieści
znajdowałam. Jednak nie
było tego wiele. Tworząc
warstwę fabularną
autor skupił się
na opisach i w rezultacie powstała
powieść, w której jest
bardzo mało dialogów, a
gdy się one już
pojawiają, cechuje je
pewna enigmatyczność,
jak gdyby autor zakładał,
że czytelnik sam pewnych
rzeczy się domyśli,
a więc bohaterowie już
nie muszą ich omawiać.
Oprócz tego, z wyjątkiem
Soamesa, za wszelką cenę
starającego się
zdobyć uczucia i uznanie
chłodnej Ireny, nie jest
nam dane dowiedzieć się
co dzieje się w głowach
i sercach bohaterów. Nie wiadomo, co tak właściwie
kieruje Ireną, która
niszczy życie ludzi wokół
siebie, dlaczego Bossiney związał
się z June, choć
wcale nie wygląda jakby
mu na niej zależało
i dlaczego June ma tak mało
pary, by walczyć o to, co
jej.
Splatani
zastarzałymi konwenansami
bohaterowie tkwią w
sytuacjach dla nich samych nieznośnych
lub przykrych, a najwięcej
rozrywki ma rodzina, która cichaczem to wszystko omawia i
komentuje.
Pomimo
oczywistych walorów, takich jak swojski, wiktoriański
klimat i zabawna, jak na współczesne
czasy mentalność
bohaterów, powieść nie
do końca spełniła
moje oczekiwania. Zabrakło
mi stanowczych decyzji bohaterów i morału,
który jasno dałby mi do
zrozumienia, że za błędy
się płaci,
a pokrzywdzeni wychodzą
na swoje. Dlatego, mimo że
czas przy Posiadaczu spędziłam
dość miło,
raczej nie sięgnę
po kolejne tomy sagi. Uważam
jednak, że z pewnością
znajdą się
lubujący się
w takich klimatach czytelnicy, którzy chętnie
zawrą z rodziną
Forsyte\’ów bliższą
znajomość.
Edyta Krzysztoń