Z
książkami jest dokładnie tak samo, jak z ludźmi – jeśli nie
wzbudzają w nas żadnych emocji, czujemy się wówczas znudzeni i
rozczarowani. Oczywiście, że wolimy, gdy wywołują radosne i
pozytywne uczucia, ale nie zawsze na takie trafiamy, tak samo, jak
nie zawsze doświadczamy ich w życiu.
Promyczek jest połączeniem
szczęścia i nieszczęścia, radości i smutku.
Dlaczego? O tym
poniżej.
Życie
Kate Sedgwick nigdy nie było bezbarwne. Dziewczyna pomimo problemów
i tragedii zachowała pogodę ducha – nie bez powodu jej przyjaciel
Gus nazywa ją Promyczek. Kate jest pełna życia, bystra, zabawna,
ma również wybitny talent muzyczny. Nigdy jednak nie wierzyła w
miłość. Właśnie dlatego – gdy wyjeżdża z San Diego by
studiować w Grant, małym miasteczku w Minnesocie – kompletnie nie
spodziewa się, że przyjdzie jej pokochać Kellera Banksa.*
Przez
dłuższą chwilę zastanawiałam się nad tym, jak w skrócie opisać
Wam fabułę Promyczka, aż doszłam do wniosku, ze blurb książki
będzie najlepszym skrótem. Prawda jest taka, ze ta powieść jest
kolejną, która sprawiła, że napisanie recenzji jest szalenie
trudne. Migający na ekranie kursor pogania mnie, przypomina, że
powinnam wziąć się do roboty, ale odpowiednie słowa nie
nadchodzą, bo nadal czuje się jak rozjechana przez walec.
Promyczek
to opowieść o dziewczynie, która jest tak pogodna i ciepła, że
marzeniem każdego człowieka byłoby znać kogoś takiego osobiście.
Kate jest pełna życia, pasji i nieskończonych pokładów energii.
Łatwo nawiązuje kontakty, szybko się aklimatyzuje i zdobywa
znajomych. Dlatego właśnie przez swojego najlepszego przyjaciela
Gusa nazywana jest Promyczkiem. Musze przyznać, ze uosobienie i
charakter bohaterki idealnie pasowały do tego pieszczotliwego
zwrotu, jakim nazywał ją Gus. Powiem więcej: sposób w jaki Holden
wykreowała te postać sprawia, ze stała się ona jedną z moich
ulubionych żeńskich bohaterek, a uwierzcie mi, ta lista do długich
nie należy. Podobało mi się, ze autorka stworzyła tak pozytywną,
pełną werwy dziewczynę, która nie ubolewa nad swoim losem, czy
trudnościami, z jakimi musiała się w życiu mierzyć. Ona cieszy
się każdym dniem, każdą nowo nawiązaną znajomością. Próbuje
widzieć w ludziach tylko to, co w nich najlepsze. Nie skupia się na
błahostkach, tylko celebruje każdą pojedyncza chwile.
Sama
historia skupia się na ukazaniu siły przyjaźni i jej magicznych
stron. Opowiada o tym, jak ważne w życiu człowieka jest posiadanie
kogoś, kto będzie trwał w dobrych i złych chwilach. Relacja Kate
i Gusa to przykład tego, jak powinni zachowywać się bliscy sobie
ludzie.
W powieści ukazana została również miłość –
piękna, niewinna, nieskończona. Keller jest bohaterem, którego
kocha się od pierwszego spotkania. To mężczyzna, który swoją
jasną stroną dorównuje Katie, przez co stanowi jej idealne
dopełnienie.
Promyczek
jest książką, która łączy ze sobą rozdzierający smutek, ale
jednocześnie bezbrzeżne pokłady pozytywnej energii. Jest pełna
momentów, które wywołują u czytelnika salwę śmiechu, a po
chwili doprowadzają go do potoku łez. To mieszanka doskonała, gdyż
dzięki temu możemy zasmakować całej gamy emocji.
Uwielbiam
historie, jak ta, które są tak intensywne, że czasami ma się
ochotę odłożyć je na moment, by ochłonąć, zaczerpnąć
powietrza, zebrać się do kupy. Uwielbiam książki, które
zapewniają tak wiele różnorodnych doznań i potrafią roztrzaskać
mnie na części tak drobne, że złożenie ich w całość wydaje
się być niemożliwe. A jednak na końcu, jakimś przedziwnym trafem
udaje się na nowo zbudować z pojedynczych kawałków coś, co jest
zbliżone do mojego serca. I choć jestem pewna, ze jeszcze przez
długi czas będzie to tylko jego imitacja, w końcu zacznie na nowo
bić. Nie stanie się to jednak ani dziś, ani jutro, ani przez kilka
kolejnych dni.
Polecam tak bardzo, jak bardzo krwawiło moje serce
podczas czytania tych niemal 600 stron piękna.
Martyna Lewandowska