Włochy
są bardzo popularnym kierunkiem do wyjazdów, Polacy chętnie jeżdżą
tam do pracy, jeszcze chętniej spędzają tam wycieczki. Dodatkowo
ten kraj ma tak wspaniały PR, że wiele kobiet marzy o tym, aby
rzucić swoje dotychczasowe życie i rozpocząć nowy rozdział,
gdzieś w Toskanii, wśród bezkresnych winnic, pod słońcem, blisko
morza, blisko gór. Półwysep Apeniński, od zarania był kolebką
naszej cywilizacji, pomimo burzliwych etapów swojej historii, ciągle
jakoś wychodzi cało z tych zawieruch. Polacy, od Włochów mogliby
się uczyć spadania na cztery łapy. Zresztą, nasze narody są ze
sobą związane, Polacy występują w hymnie Włoch, zaś w Mazurku
Dąbrowskiego,
również śpiewa się o Italii. Czy Polacy i Włosi, mają naprawdę
wiele wspólnego? Poczytajcie i wysnujcie wnioski.
John
Hooper, Anglik, od lat mieszkający we Włoszech, który swoją
karierę związał z Półwyspem Apenińskim, próbuje przybliżyć
nam ten kraj pełen paradoksów, mentalność ludzi, którzy byli
przez wieki podzieleni na partykularne państewka, a raptem od 1,5
wieku tworzą w miarę jednolite państwo. Pokazuje kraj o bogatej
historii, który wydawał artystów do dziś cenionych, wyznaczał
prądy w kulturze i sztuce. Kraj w którym narodziła się Opera, ale
i kraj faszyzmu. Włochy są fascynujące w swych paradoksach, z
jednej strony Stolica Kościoła, a obok premier, który znany był
głównie ze swych skandali. Tylko we Włoszech, mogą sąsiadować
bezpośrednio takie skrajności. Dla Anglika, Włochy muszą być
inną galaktyką. A dla Polaka? Przyznam się, że dla mnie trochę
też.
To
pierwsza tego typu publikacja, jaką czytam o Włoszech i Włochach,
zwykle poświęca im się dużo miejsca, ze względu na Cesarstwo
Rzymskie, pisze się o zabytkach, o pięknych krajobrazach, tak jakby
mentalność Włochów, stanowiła zagadkę nie do rozwikłania.
Autor, mieszkając we Włoszech, fenomenalnie porusza się pomiędzy
historią a teraźniejszością, logicznie wskazuje implikacje
historycznych wydarzeń, próbuje wyjaśnić co ukształtowało
współczesność włoską. Bardzo lubię takie podejście, bo
uwielbiam doszukiwać się związków przyczynowo-skutkowych. Nie
wierzę, że można zacząć coś z czystą kartą, a skoro człowiek
jest sumą doświadczeń, porażek i zwycięstw, to co dopiero
zbiorowość, czyli naród, państwo przez ten naród tworzone.
Nie
byłam nigdy we Włoszech, niestety, nie mogę więc powiedzieć,
jakie przełożenie ma ta książka na stan faktyczny, niemniej
podkreślić muszę, że czyta się ją dobrze, chociaż powoli.
Jeżeli kogoś zwiodła filiżanka espresso i oczekiwał kolejnej
przyjemnej i lekkiej książki, jak to fajnie jest we Włoszech, może
się trochę zawieść. Też dałam się zwieść, ale byłam bardzo
mile zaskoczona. Wprawdzie jest to bardziej wymagająca publicystyka,
ale bardzo ciekawa.
Zachęcam
do zapoznania się!
Katarzyna Mastalerczyk