Nie martwcie się o rocka. Mamy jeszcze Springsteena.
Jeśli swoje rozważania na temat najnowszej płyty Springsteena miałabym zawrzeć w dwóch zdaniach to powyższa myśl najtrafniej opisywałaby to dzieło. Byłoby jednak wysoce niestosowne zamykać geniusz Springsteena jedynie w kilku zdaniach, szczególnie kiedy ”Boss” nagrał prawdopodbnie jedną z najciekawszych płyt ostatniej dekady.
Nie sądzę by moje słowa wychodziły z szeregu opinii innych recenzentów. Zachwytów nad tą płytą nie brakuje, a zwłaszcza w ojczyźnie Bruce`a ? Stanach Zjednoczonych. Nie ma co ukrywać, iż tekstowo album jest niezwykle mocno osadzony w historii i problemach kraju Wuja Sama: kryzys i związane z nim nastroje społeczne to jakby niespojrzeć świetna materia do działania dla artysty. Ameryka wydała już wiele uderzających w jej politykę wytworów kultury, ale żaden z nich tak trafnie i boleśnie nie scharakteryzował tego co w ostatnich latach działo się w Stanach, a potem na całym świecie. ”Boss” niczym rentgen prześwietlił amerykańskie społeczeństwo, oddając jego emocje lepiej niż nie jeden reportaż czy felieton. Mocna warstwa liryczna to jednak od początku kariery Springsteena jeden z mocniejszych punktów jego twórczości, więc wiernym fanom szczerość ta nie jest obca. Małym zaskoczeniem może za to być warstwa muzyczna albumu, która zaskakuje niemalże na każdym kroku ? Bruce się sięga w ”Wrecking Ball” najrozmaitsze rozwiązania. Nie boi się irlandzkich klimatów rodem z tawerny, folku czy nawet muzyki gospel. Przy całej eklektycznosći płyty jest ona jednocześnie równa i spójna i w rzeczy samej trudno jest jej cokolwiek zarzucić. Bruce stawia rockową poprzeczkę, której jeszcze długo nie przeskoczy wiele obecnie działających na scenie artystów.
Listy sprzedaży pokazały, że i w naszym kraju album ”Wrecking Ball” został pozytywnie przyjęty. Może nie udało mu się wskoczyć do pierwszej trójki, ale wielu Palaków zdecydowało się sięgnąć po najnowsze wydawnictwo Bossa. Jak widać problemy o jakich śpiewa Springsteen nie są tylko problemami Amerykanów. Bóle i gniew jaki wylewa się z tego amerykańskiego artysty to także bolączki z jakimi utożasamić się może każdy człowiek na ziemi w dobie kryzysu. No i co ważne tą płytą Bruce udowadnia, że rock grany w starym dobrym stylu wciąż żyje i ma się całkiem dobrze. Można rzec, że nawet świetnie.
Agnieszka Pawłowska