Wojciech Cejrowski przyzwyczaił nas do pasjonujących książek o Indianach z Amazonii, opowieści egzotycznych, nieco dzikich, nieodmiennie wciągających. W swojej najnowszej książce ponownie zabiera nas w niezwykłą podróż, tym razem jednak w rejony pozornie znane i udomowione. Dlaczego pozornie? Cóż niesamowitego może kryć Arizona i zamieszkujący ją kowboje? Okazuje się, że egzotyka może kryć się nie tylko w dżungli.
Cejrowski może pisać o wymianie koła albo pieleniu ogrodu, a i tak uznamy to za niesamowitą przygodę. Zresztą o tak trywialnych rzeczach w znacznej mierze opowiada ?Wyspa na prerii?; nie ma tu akcji, a jedynie opowieść o wtapianiu się gringo w lokalną społeczność współczesnych kowbojów i jego codziennym życiu na prerii. O sprzątaniu domu wiatrem (i nie jest to żadna metafora ani przenośnia), o suszeniu prania tam, gdzie po 5 sekundach wszystko pokrywa się czerwonym pyłem, o naprawianiu zepsutej pompy wodnej, o siedzeniu na niebieskim krześle przez kilka godzin. I o wielu innych podobnych sprawach. A jednak trudno oderwać się od lektury, kolejne strony przewracają się same, a czytelnik chce jeszcze i jeszcze, na przykład historii o zwabianiu skunksów i kojotów, by uzupełniały, a jednocześnie urozmaicały dość monotonny preriowy krajobraz.
Książka napisana jest z właściwą autorowi lekkością, a przy tym okraszona jest ironią i nieco czarnym humorem. Można w niej znaleźć liczne anegdotki, które rozbawią do łez i to dosłownie. Cejrowski nie ma oporów przez przyznaniem się do popełniania gaf, do bycia wręcz żenująco niezorientowanym w świecie, do którego trafił. Uwierzcie na słowo, pewnie każdy z nas kroczyłby dokładnie jego ścieżką. A może nie? W końcu po lekturze ?Wyspy na prerii? będziecie już wiedzieć, w jaki sposób zachować się na potańcówce tak, by nie dostać w zęby, dlaczego nie warto próbować czyścić domu na arizońskim pustkowiu na mokro i dlaczego NIGDY nie można składać sąsiadom niezapowiedzianych wizyt?
Arizona widziana oczami Wojciecha Cejrowskiego to miejsce tak swojskie i zwyczajne, a jednocześnie tak doskonale urządzone, że aż chciałoby się pojechać tam już teraz, natychmiast, i pokosztować tej niczym nie skrępowanej wolności. I nie chodzi tu o luksusy, bo trudno takowym nazwać konieczność korzystania z wychodka pozbawionego jednej ściany, lecz o zdroworozsądkowy standard życia, pozbawiony absurdu niezliczonych norm i dyrektyw, które coraz bardziej wypełniają nasze życie tutaj w Europie. Poczynając od rzeczy drobnych (śmieci nie mieszczą się w koszu? Nie ma problemu, możesz wystawić nawet lodówkę, a śmieciarz i tak ją odbierze bez dodatkowych opłat) poprzez te nieco większego kalibru (zasada klient nasz pan NAPRAWDĘ tam obowiązuje i np. firma telekomunikacyjna założy Ci linię gratis choćbyś mieszkał na środku prerii) aż po te najistotniejsze (na swojej ziemi to Ty jesteś panem i masz prawo bronić swojej wolności i prywatności przed intruzami na każdy możliwy sposób). I aż serce się człowiekowi kraje, a ciśnienie podnosi, że gdzieś tam można żyć normalnie, a u nas ciągle tak samo, a nawet coraz gorzej.
Wojciecha Cejrowskiego można kochać lub nienawidzić, można nie akceptować jego poglądów, ale jednego nie odmówią mu nawet jego przeciwnicy ? nie ma lepszego gawędziarza niż on, a ?Wyspa na prerii? jedynie to potwierdza. Polecam.
Katarzyna Chojecka-Jędrasiak