Poprzednią
książkę Corbana Addisona czytałam tuż po premierze, niecałe
cztery lata temu, o ile nie myli mnie już coraz starsza pamięć.
Pamiętam deszczowy przełom października i listopada, ten ziąb.
Pamiętam jak mroźny był Lublin i jak marzłam na dworu, gdy w
gazecie zobaczyłam moją rekomendację, w gazecie, obok tej książki.
Nie powinno przeto Was dziwić, że po tę książkę też chciałam
sięgnąć. Autor nie pisze lekko, jego książki są jak do białości
rozpalone żelazo, wkurzają, pokazuję podły i niesprawiedliwy
świat. Tak, ta książka też zabiera nas w podróż do kloaki
człowieczeństwa.
W
Zambii, zostaje znaleziona dziewczynka z zespołem Downa, została
zgwałcona. Czy padła ofiarą psychopaty, którego fetyszem są
chore dzieci? Na to pytanie próbuje sobie odpowiedzieć Zoe, która
przybyła do Afryki, chcąc nieść pomoc, trochę na pewno uciec od
ojca, z którym nie ma dobrej relacji. Dla Zoe Afryka jest innym
światem, tu rządzi inne prawo, a mimo to dziewczyna całą sobą
oddaje się poszukiwaniom sprawcy tego ohydnego czynu, co nie będzie
proste bo chore dzieci w Afryce nie są czymś, czym się chwali,
więc nie wiadomo nawet czy zgwałcona dziewczynka ma jakiś krewnych,
skąd pochodzi. Zambia jest krajem, w którym sprawiedliwość musi
walczyć jak ranny lew, a nawet to nie gwarantuje, że zatryumfuje.
O jeny
jak ja przeżywałam tę książkę, mało brakowało a górska droga
by mnie trafiła jak nic. Chociaż nie jest to lektura szybka,
czytałam ją kilka dni, bo autor poruszając trudne tematy, nie ma
lekkiego stylu, ciężko się wczytać. Ciężko czytać tę książkę
jednym tchem, zwykle robiłam długie przerwy, żeby odetchnąć,
mentalnie i uczuciowo.
Dzięki
tej książce odwiedziłam miejsca, w których to co my uważamy, czy
też chcemy uważać za podstawy społeczeństwa, po prostu nie
istnieją. Prawo, praworządność mają tam bardzo specyficzne Nie
lubię pamiętać o tym, że tak może wyglądać świat, że są
tacy ludzie. Nie chcę, ale powinnam.
Ta
książka mnie do siebie przyciągała, jej okładka jest mroczna,
tajemnicza i ma w sobie takie piękno, którego nie umiem nazwać, na
pewno wygląda afrykańsko. Stosunkowo rzadko zapuszczam się w tamte
rejony świata, cieszę się, że mogłam to zmienić i to w tak
dobrym, mocnym stylu.
Mocna,
ta książka właśnie taka jest, daje do myślenia, dlatego polecam
ją, nie na takie czytanko do kawki, nie na chwilę czytania, gdy na
głowie siedzi nam milion innych spraw, ale polecam ją na spokojne
godziny, podczas których będziecie mogli się skupić i porządnie
przeżyć tę książkę. A jest co przeżywać. Zwłaszcza finał
jest mocny, naprawdę mocny i ciężko zachować spokój.
Polecam,
sprawdźcie sami!!
Katarzyna Mastalerczyk