Nie wiem jak Wy, ale ja uważam, że są
książki z których się nie wyrasta. Lata mijają, a od czasu do
czasu dobrze do nich wrócić, tak jak warto wbiec do wody, czy z
rozpędu zjechać z górki na rowerze. Po prostu, aby odmłodzić
duszę. Gdy zobaczyłam zapowiedź nowego wydania Dzieci z
Bullerbyn, oszalałam, bo kocham tę książkę od wielu, wielu
lat. Gdy zobaczyłam ją na żywo, to już całkiem mi odbiło, bo
była absolutnie piękna. Moje stare wydanie odsyłam na emeryturę.
Taką bardzo wczesną, jak dla służb mundurowych. Nadchodzi era,
nowego, zielonego i pięknego wydania.
Ciężko znaleźć osobę, która nie
znałaby Dzieci z Bullerbyn, to czysta klasyka literatury
dziecięcej autorstwa Astrid Lingren, jest to nawet, a przynajmniej
była, lektura w szkole. To opowieści o szóstce dzieci, które
mieszkają w małej szwedzkiej wiosce ? Bullerbyn. We wsi tej jest
tylko trzy domu. Dzieciaki, spędzają czas na zabawie, pomagają
rodzicom w pracach polnych. Chłopcy naśmiewają się z dziewczynek,
dziewczynki dokuczają chłopcom, a jednak wszyscy w sumie zgodnie
spędzają czas, bo jak powie nam Lisa ? narratorka, jak jest tak
mało dzieci, trzeba jakoś się dogadać ? to już moja parafraza.
Razem z dziećmi przeżyjemy Gwiazdkę, Wielkanoc, pójdziemy łowić
raki, popatrzymy na wodnika i przeżyjemy wiele innych fantastycznych
przygód. Od naprawdę bardzo wielu lat czytam raz na jakiś czas tę
książkę i ciągle mnie zachwyca.
Nowe wydanie, które niedawno wypuściła
na rynek Nasza księgarnia rzuca się w oczy. Do tej pory Dzieci z
Bullerbyn były oczywiście ilustrowane, ale
obrazki były czarno-białe. Ja miałam bardzo śliczne obrazki,
szkicowane realistycznie, które z siostrą kolorowałyśmy, a to
jednak nie to samo. To wydanie jest bardzo solidne. Piękny gruby
papier, sprawia, że można te opowiastki wygodnie czytać dziecku na
dobranoc. A szata graficzna tej książki, żywe, wesołe kolory robi
z niej idealny prezent. Wiele osób szuka teraz idealnej książki na
prezent na komunię dla dziecka. Dlaczego nie to wydanie? Przyjemne z
pożytecznym. Ja uważam, że te historie się nie starzeją, że to
jest książka, którą będą czytać moje wnuki i zastanawiać się,
dlaczego dzieci sprzedawały wiśnie przy drodze, a nie na allegro,
dlaczego Lisa wysyłała liściki do Anny i Britty w pudełku po
cygarach na sznurku, a nie napisała im na gadu, albo nie puściła
smsa. Będzie ich to dziwiło, ale sądzę, że będą tak samo
zaczytani! A jak nie to wydziedziczę. Nie mogę mieć w rodzinie
dyletantów bez literackiego gustu.
Piękna i mądra książka, dostała
nowe życie. Cieszy mnie to.
Katarzyna Mastalerczyk