Niewątpliwie podoba mi się dowcip autorki. Jest nienachalny, na miejscu. Jest bardzo delikatny, choć pojawiają się wulgaryzmy i nawiązania do seksu (Wiesia rządzi). Polubiłam bohaterów, przejmowałam się ich sytuacją, stali się mi bliscy.
Niestety książka mi się podobała do połowy. Żarty stały się rzadsze, czasem zaczęły mnie irytować, bo ile można czytać o wpychanej każdemu nalewki \”ku zdrowotności\” i o seksie, którym fascynuje się starsza kobieta? Od pewnego momentu postacie stały się płaskie, definiowane przez jedną cechę. Wiesia – starsza kobieta mająca dość niecodzienne hobby – oglądanie kanałów o seksie z sąsiadem, nalewka i podsłuchiwanie, Ewa – wdowa płacząca po mężu, Norbert – wieczny bawidamek, który nie może dorosnąć, mimo wieku 55 lat. Florian – kwiaty, Grażyna – artystka, uzależniona od słodyczy oraz Tomek – badboy na motorze. Części postaci w ogóle nie jestem w stanie zdefiniować: Zbyszek, Amelka, oraz Giga (która w teorii jest główną postacią). Jednakże żadna z postaci nie skupiła na siebie swojej uwagi. Nie potrafię wyłapać różnic charakterów między nimi. Wszyscy byli przyjaźni, otwarci i samotni. I tyle. Byli rozmyci, niewyraźni.
Niektórzy z nich pojawiali się na moment, coś mówili i tyle, niektórzy znikali (jak Grażyna), niektóre wątki zostały jedynie \”liźnięte\”*, jakby autorka bała się kontrowersyjnego tematu. A szkoda. Opowieść mogłaby nabrać rumieńców.
Ciężko mi ocenić historii jako całości. Początkowo oczarowała mnie ulica Przytulna, bohaterowie, ale szybko się przekonałam, że powieść jest płaska. Bohaterowie są płascy. Akcja jest płaska. Nic się nie rozwija. Nie posuwa się do przodu. Otworzyła się kwiaciarnia, wszyscy się zaprzyjaźnili i tyle. Świat zatonął w szczęściu, różowości i cukrze.
Jest jedna ?negatywna? postać. Szefowa Gigi. Niestety brakuje jej pazura, jakiejś zawiści, wredoty, czegoś, za co miałoby się ochotę udusić. A tu nic. Trochę się krzywo popatrzyła i tyle.
Co do Witkiewicz miałam ogromne oczekiwania. Wiem, że potrafi pisać dobrze, budować trójwymiarowe, pełnokrwiste postacie, prawdziwe problemy, wciągające historie. Tutaj czegoś mi zabrakło, jakiegoś zwrotu akcji, głębszego westchnięcia, łzy wzruszenia. Duże nadzieje także pokładałam w historii Wiesi. Niestety i tu się rozczarowałam.
Jedynym słowem, jakim mogę opisać tę książkę to niedosyt. Niedosyt osób, historii i emocji. Powiem szczerze, że o ile zasiadałam z powieścią z zainteresowaniem, tak na końcu się zaczęłam nudzić. Szkoda, naprawdę szkoda. Szczególnie, że wiem, na co stać Witkiewicz.
Jedną z rzeczy, za które mogę pochwalić książkę, jest okładka. Piękna, klimatyczna, urocza. Jednakże wydanie nie jest bez wad. Marginesy są za szerokie. Myślę, że gdyby były normalne, książka byłaby znacznie cieńsza.
*Za to stwierdzenie dziękuję mojej wieloletniej przyjaciółce, z którą to czytałam i omawiałam na bieżąco pozycję.