Książka zbudowana jest zasadniczo z dwóch części: pierwsza dotyczy odkrywania wieku gwiazd, druga – wieku wszechświata. Kolejnym rozdziałom nadano tytuły numeryczne, których wartości mają zasadnicze znaczenie dla właściwości opisywanych w nich zjawisk. Autor trochę gra z nami, działa na ciekawską naturę czytelnika podsuwając wskazówkę, której znaczenie odnajdujemy w tekście. Podkreśla w ten sposób najistotniejsze odkrycia z punktu widzenia danego zagadnienia. Na przykład liczba w tytule rozdziału \”13,2. Wiek Gwiazd\” oznacza – jak nietrudno się domyślić – szacowany wiek gwiazd, nie wszystkie jednak wartości tak łatwo rozwikłać przed lekturą, jeśli czytelnik nie posiada stosownej wiedzy.
Zamysłem autora zdaje się być kompletne ujęcie zjawisk zachodzących w ciałach niebieskich i przestrzeni międzygwiezdnej, istotnych dla zrozumienia tego co, jak i kiedy się wydarzyło, by świat stał się taki jakim go widzimy obecnie. W treści nie brakuje również postaci, które poszerzały stan naszej wiedzy w tej dziedzinie na przestrzeni stuleci, a także opisów dróg jakimi do owej wiedzy docierano. Na kolejnych stronach spotykamy między innymi Newtona, Einsteina, lorda Kelvina i Eddingtona. Z ich dorobku naukowego autor wyciąga te odkrycia ? z dziedziny chemii, fizyki kwantowej i innych – które zaprzęgnięte do służby astrofizyce przyczyniły się do poznania wszechświata, do lepszego zrozumienia praw rządzących w przestrzeni kosmicznej. Tu muszę się przyznać, że piszę z perspektywy ciekawskiego laika i nie podejmuję się polemiki z autorem, w większości zagadnień pozostaje mi zaufać jego kompetencjom i bazować na dość wątłej wiedzy zdobytej przeze mnie uprzednio.
Najciekawsze w książce jest nie tyle CO, ale JAK odkryto. Jak nie pobierając próbki Słońca można ustalić jego skład? Kto wymyślił taki sposób i skąd mu to przyszło do głowy? Autor pochyla się nad tymi pytaniami i ukazuje łańcuszek odkryć dokonywanych przez stulecia, z których wcześniejsze dawały asumpt do kolejnych myśli i badań. To taka kronika przełomowych odkryć rodzących kolejne i kolejne. Saga odkryć astrofizyki.
Autor wchodzi w miarę szczegółowo w opisywane zagadnienia, aby czytelnikowi jak najdokładniej wyjaśnić zjawiska zachodzące w gwiazdach, ich skład, czy metodę badania. To ogromny plus książki. Podejście inne od prezentowanego w większości szkolnych podręczników, w których zjawiska są zaledwie zarysowane w bardzo ogólnym kształcie, nie dostarczając szczegółów pozwalających zrozumieć istotę zagadnienia, nie tylko zapamiętać schemat. Jednak taka szczegółowość implikuje pewne trudności przekazu. Gribbin nie jest facecjonistą, nie posługuje się malowniczymi porównaniami, które mogłyby bardziej urozmaicić przekaz. W miejscach, w których informacje się zagęszczają, lektura staje się monotonna. Tu należy jednak zaznaczyć, że książka nie jest opasłym tomiskiem – Gribbin nie chce zanudzać czytelnika, a przekazać mu wiedzę możliwie zwięźle. Skompresował zatem treść, hamując ewentualne literackie zapędy.
Książkę poleciłabym czytelnikom zainteresowanym astrofizyką, \”niebem błękitnym nad sobą\” i prapoczątkiem wszechrzeczy. W tej miejscami suchej relacji zawiera się kronika badania kosmosu. Przybliża nam świat, którego dotknąć nie możemy na co dzień dłonią, do którego sięgamy jedynie umysłem.