Historia literatury posiada swój indeks pisarzy wybitnych, którzy zwyciężyli w walce o uznanie. Gdzieś głębiej, poniżej tego swoistego panteonu zasiadają mniej szczęśliwi czy mniej zdolni, a jeszcze niżej, w gęstwinach ukrywają się zapomniani \”bogowie chwili\” oraz zupełni renegaci. Pośród tych ostatnich można odnaleźć całą paletę geniuszy i beztalenci i tylko bystrość przypadkowego czytelnika może sprawić, że ten czy ów niesprawiedliwie wrzucony w knieje zostanie zauważony. Tak oto poeta kryjący się w potężnym cieniu trzech wybitnych sióstr unosi nieco głowę zdziwiony, że ktoś po latach daje mu głos – Patrick Branwell Brontë przemówił.
Orędownikiem talentu Branwella jest Eryk Ostrowski, autor znakomitej pracy \”Charlotte Brontë i jej siostry śpiące\” – książki, która jakiś czas temu oczarowała mnie światem tajemnic, niejasnych wątków i niezwykłym klimatem. W \”Tajemnicach wichrowych wzgórz\” autor kontynuuje swoje śledztwo, chwyta nowe wątki, szerzej rozpatruje własne – i nie tylko własne – koncepcje. Potężne dzieło, jakie wymknęło mu się spod pióra przy okazji namiętnych poszukiwań prawdy o rodzinie Brontë, to kompozycja pełna smakowitych faktologicznych inkrustacji, z panoramicznym bogatym pejzażem w tle.
To, co od początku zdaje się wysuwać na pierwszy plan książki jest oddanie sprawiedliwości talentowi młodego artysty żyjącego przed niemal dwustu laty. Eryk Ostrowski daje Branwellowi Brontë szansę na wyjście z cienia sióstr i przedstawienie swej twórczości w należytym świetle – nie jako tła cudzej opowieści, ale własnej, autonomicznej koncepcji świata, własnej filozofii, osobistej kontemplacji trudnej rzeczywistości ubranych we własne formy. Branwell Brontë był artystą wszechstronnym – poetą, pisarzem i malarzem. Interesował się również muzyką. Miał duży wpływ na twórczość sióstr, ale posiadał też własny znaczący dorobek. Ostrowski przedstawia nigdy nie publikowane dotąd w Polsce obszerne fragmenty jego dzieł i reprinty obrazów, omawiając je z pieczołowitością, wrażliwością i zacięciem artysty. Zmaga się również z tezą, iż zapomnienie Branwella było celowym działaniem jego bliskich. Polemizuje z jego złą sławą hulaki, który roztrwonił talent. Odnoszę wrażenie, że przychylność autora dla zapomnianego poety wzrosła jeszcze od czasu poprzedniej publikacji.
Drugą bohaterką niniejszego dzieła jest Charlotta, starsza siostra Branwella. Jej ratować od zapomnienia nie trzeba, a nawet jeśli – poprzednia książka autora uczyniła temu zadość. W przypadku autorki \”Jane Eyre\” Ostrowski przede wszystkim przygląda się jej życiu uczuciowemu, motywom jej działań prawdziwych i domniemanych. Jest bezwzględny w wyciąganiu na światło dzienne jej słabości, wad i ludzkich odruchów. Ma do niej pewną słabość, a jednak stara się być obiektywny. Wyciąga sprawy ukryte, które dodają smaczku całej opowieści, mimo to nie mam wątpliwości, że autorowi nie chodzi o tanią sensację – to zupełnie nie ten ton, nie ta narracja – ale o docieczenie prawdy. Czuć w opowieści osobistą ciekawość autora.
Eryk Ostrowski pisze o rodzeństwie Brontë z nieskrywaną sympatią i pewnością sugerującą nieomal osobistą jego z nimi znajomość. Fragmenty, w których opisuje potencjalne sceny z plebanii w Haworth zdają się odtwarzane z pamięci, malowane z natury. Czyni to książkę przyjemniejszą acz skłania do nieustannych pytań \”ale skąd to autor wie?\” Osobiście nie mam Ostrowskiemu za złe lekkiej beletryzacji, która gdzie gdzieniegdzie ubarwia wywód – jego wyobraźnia poety wspomagana pogłębionymi studiami nad tematem współtworzą cudowny tandem wprowadzający do tajemniczego, klimatycznego ogrodu pełnego ciemnych zakamarków, obalonych pomników i niezrozumiałych odgłosów.
Uwielbiam sposób, w jaki autor pochyla się nad życiorysami Branwella i Charlotty – szczegółowo, gorliwie, z pasją, wyciągając ukryte znaczenia ich słów i decyzji, odgadując na podstawie kontekstu i własnej intuicji wspieranych pobocznymi informacjami na temat otoczenia rodzeństwa. Analizuje życie uczuciowe Branwella i – całkiem zda się bogate – Charlotty. Drobiazgowo przygląda się najmniejszym śladom sympatii, flirtów, romansów. Buduje na tej podstawie zaskakującą konstrukcję pełną pytań i możliwych odpowiedzi ? ocierając się przy tym niekiedy o teorie spiskowe.
Czy autor zapędza się za bardzo w swoich przypuszczeniach – zarówno w tej, jak i poprzedniej książce – być może. Operuje jednak argumentami całkiem przekonującymi. W przypadku na przykład koncepcji autorstwa \”Wichrowych Wzgórz\” argumenty Ostrowskiego nie wykluczają całkowicie – w moim mniemaniu – autorstwa Emily, wskazują jednak skąd autor/autorka – kimkolwiek był/była ? czerpała materiał do powieści. Nie potrafię zgodzić się z każdą z teorii Ostrowskiego, muszę jednak przyznać, że dają do myślenia. Bez względu jednak na to, czy autor poprawnie odszyfrowuje poszlaki, czytanie jego pracy jest niesamowitym przeżyciem. Nie sposób się oderwać, nie sposób nie polemizować, nie sposób nie sięgnąć ponownie.
Iwona Ladzińska