Jak pojawia się love drama to wiadomo, że albo będzie śmiesznie, albo żałośnie. No dobra, czasem zdarza się, że jest emocjonująco. Ale wtedy muszę mieć melancholijny nastrój, wino w ręce i \”Pretty women\” na DVD, jako opcja po lekturze. Trzeci tom serii zakończył się pewną love drama. (Oczywiście nie tylko dramatem miłosnym, były też wydarzenia mocno dołujące i ogólnie niefajne, no ale przecież wiecie. A moje lodowate serce domagało się skrytykowania właśnie… miłości. Jakkolwiek to by nie brzmiało). I trochę narzekałam, fuczałam i byłam ogólnie złą kobietą. Postanowiłam dać sobie czas i za następną część o Mercedes Thompson zabrałam się po… ponad miesiącu. To obrazuje trochę, z jakim nastrojem odłożyłam \”Pocałunek żelaza\”. Można natomiast powiedzieć, że do \”Znaku kości\” nie byłam w żaden sposób uprzedzona, oczyściłam umysł. I?
Trochę zapomniałam, jakie to było dobre i jak pochłaniało czytelnika. Mercy jest w totalnej rozsypce. Ma napady paniki i próbuje się jakoś poskładać. Idzie jej mocno średnio. Znowu pcha się w kłopoty, tak, nie ma tutaj nic odkrywczego. Zmęczona wydarzeniami z poprzedniego tomu, unika problemów, ale problemy nie unikają jej. Wręcz przeciwnie, prawie pchają jej się do łóżka. Despotyczny samiec Alfa wybrał ją sobie za towarzyszkę życia. O zgrozo! Ale są też lepsze informacje: wampiry chcą jej głowy, a w domu jej kumpeli zamieszkał duch. Trzeba to wszystko jakoś ogarnąć. Tylko trochę trudno, kiedy jakaś magiczna laska zajmuje jej kanapę.
Byłam rozbawiona. Tak, to przede wszystkim towarzyszyło mi podczas lektury. Jest bardzo dużo dobrego humoru. Uwielbiam cięty język i Mercy, która ma wypisany na twarzy permanentny wk**w. A przynajmniej moja Mercy. Odnoszę wrażenie, że w tej części akcja trochę zwalnia, a jednocześnie staje się poważniejsza. Zapytacie: co ci się w mózgu plącze? To byłaś rozbawiona, czy było poważnie? Otóż pod dużą dawką humoru, główna bohaterka ukrywa traumę. A ta bardzo ciekawie wpłynęła na jej psychikę. Namacalny jest tutaj proces rozwoju emocjonalnego postaci, widać jak ciekawie dobrała zabiegi autorka książki. Dzięki nim trudno określić, dokąd ta seria zmierza. Można się spodziewać, ale czy nasze przypuszczenia będą słuszne?
I choćbym nie wiem jak wredna była i jak chciała się przyczepić, to muszę przyznać, że Patricia Briggs pisać potrafi. Fenomenalnie buduje napięcie, komplikuje akcje, sprawia, że czytelnik idzie ramię w ramię z Mercedes, a po odwróceniu ostatniej strony dziwi się, że nie ma blizn i siniaków.
Nie wiem czy czwarty tom jest lepszy od wcześniejszego, czy moje wymagania się zmieniły. Może jedno i drugie. To już czwarta przygoda z Mercy, a ja wciąż chcę wracać i myślę sobie, że na obecną chwilę to chyba najlepsza rekomendacja.
No i zostałam trochę przekupiona. (Tak, jestem trochę przekupna, jeśli chodzi o wspomnienie z dzieciństwa). Ten cytat wygrał wszystko. Buzia mi się cieszy do teraz: ,,Jak on może twierdzić, że \”Dragon Ball Z\” jest lepszy od \”Scooby – Doo\”? Żadnego szacunku dla klasyki!?
Scooby-Doo górą!
Sylwia Czekańska