Azyl kojarzy się zwykle ze schronieniem, w którym nie uświadczy się złego traktowania, nienawiści czy strachu. Czym jest, dla książkoholika? Zapewne miejscem, w którym taka osoba może oddać ulubionemu hobby, jakim jest czytanie. Jednak nie musi to być szczelnie zamknięty pokój, a równie dobrze ulubiony fotel, łóżko, parapet czy krzesło. Ale czy ważne jest to, gdzie się czyta?
Azyl może być również ukłonem. Ale w stronę, czego? Bez wątpienia w stronę opowiadań, które w końcu znalazły właściwe sobie miejsce. Ich poszukiwaniem zajęła się Fabryka Słów, która – powiedzmy szczerze – wywiązała się ze swojego zadania znakomicie. Dzięki staraniom naprawdę wielu ludzi, w ręce czytelników trafił niezwykły zbiór, będący ukoronowaniem trzydziestu pięciu lat pracy Jarosława Grzędowicza.
Czytelnik ma możliwość poznania autora praktycznie od jego literackiej podszewki, czyli od opowiadania najstarszego – stworzonego jeszcze w liceum (Azyl dla starych pilotów) po to najnowsze, które jest swoistym dopełnieniem książki, ponieważ ukazuje, – co potwierdził sam pisarz – etap drogi, na której znajduje się obecnie (Chwila przed deszczem). Tych dziewięć opowiadań stanowi niezwykły wehikuł czasu, dzięki któremu odbiorcy mogą przenosić się od niebezpiecznych planet znajdujących się w odległej galaktyce, poprzez niedostępne płaskowyże będące miejscem zwycięstw i klęsk; wielokilometrowe kanały, których mieszkańcy ani trochę nie przypominają ich rzeczywistych lokatorów czy to, jak bardzo nie popłaca zabawa w boga. Ich bohaterowie są odważni, bezpardonowi, niektórzy podejmują złe decyzje, ale każdego coś ukształtowało i każdy zasługuje na uwagę.
Azyl to nie tylko fantastyka w pełnym tego słowa znaczeniu, ale również szeroko pojęte sf, więc każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Poza tym książkę czyta się niezwykle szybko ze względu na wielkość opowiadań (niektóre są dłuższe, inne krótsze). Jeśli bym miała wybierać, które opowiadanie najbardziej przypadło mi do gustu byłby to zdecydowanie Dom na krawędzi opisujący wędrówkę udręczonej duszy przez Styks. Mimo ostateczności zachowała ona trzeźwość umysłu, wolną wolę oraz wybór. Przecież każdy go ma, niezależnie od sytuacji, w jakiej się znajduje. A po drugie – uwielbiam mitologię.
Warto także zwrócić uwagę na komentarze pisarza znajdujące się pod każdym tekstem – moim zdaniem jest to świetna forma nawiązania kontaktu z czytającym i bardzo podobało mi się spojrzenie na to wszystko z jego punktu widzenia.
Nie można nie wspomnieć o świetnych ilustracjach, znajdujących się wewnątrz Azylu, które uruchamiają wyobraźnię i pozwalają wczuć się w jego niesamowity klimat.
Książka jest zdecydowanie godna polecenia nie tylko fanom Jarosława Grzędowicza, ale także tym, którzy mają chęć zacząć przygodę z autorem. Szczerze przyznam, że to było moje pierwsze, ale na pewno nie ostatnie spotkanie z jego twórczością.
Monika Mikłaszewska