Trudno wyobrazić sobie dzisiejszy świat bez powszechnego dostępu do wszelkich udogodnień technicznych i nowinek technologicznych. Z jednej strony ułatwiają one życie i sprawiają, że staje się ono znośniejsze, ale z drugiej pojawia się uczucie smutku, ponieważ nie sposób nie zauważyć, że niektórzy ludzie z wzrokiem wlepionym w ekrany swoich smartfonów czy komputerów, zamykają się na piękno, które ich otacza i stają się \”technologicznymi zombiakami\”. A gdyby tak zabrać dostęp do tych wszystkich dobrodziejstw? Czy ludzkość byłaby w stanie przetrwać taki szok?
Apokalipsa w końcu nadeszła i to pod postacią, której nikt nigdy by się nie spodziewał oraz w sposób niezwykle niesprawiedliwy. Tajemniczy wirus rozprzestrzeniając się na cały świat, zebrał żniwo wśród dzieci i dorosłych zostawiając przy życiu młodzież, która w niezrozumiały sposób uodporniła się na jego działanie. Nowy Jork, niegdyś huczny i gwarny zmienia się w podzielone na sektory terytorium, które do ostatniej krwi bronią zbici w poszczególne grupy młodzi ludzie. Jefferson – przywódca młodzieży z Washington Square postanawia uczynić wszystko, by jego frakcja jak najdłużej przetrwała te ciężkie czasy. Razem z wiernymi przyjaciółmi postanawia wybrać się na pełną niebezpieczeństw eskapadę, nie tylko w celu uzupełniania podstawowych zapasów, ale także zdobycia medycznego artykułu, który być może – w odpowiednich rękach – stanowiłby receptę do przyrządzenia antidotum na ową Chorobę zabierającą wszystkich tych, którzy wchodzą – z chwilą swoich urodzin – w dorosłość. Oczywiście nie będzie to takie proste i już na początku wędrówki przyjdzie im walczyć o swoje życie. Co będzie dalej?
Chris Weitz zaprezentował czytelnikom naprawdę świetną powieść postapokaliptyczną i nie chodzi tu tylko o samą historię, która nadawałaby się na scenariusz filmowy, ale także zawarte w niej emocje, dużą dawkę adrenaliny i ludzkich bohaterów (w sensie w stu procentach człowieczych, niepodsiadających żadnych magicznych umiejętności, ani piątych, szóstych czy siódmych zmysłów).
Pewne jest, że w Młodym świecie nie doświadczy się nudy ani bezczynności. Bardzo realne opisy sprawią, że odbiorca będzie mógł przenieść się oczami wyobraźni do tego pozbawionego dorosłych świata i razem z bohaterami przemierzać ulice i podziemia nowojorskiej aglomeracji oraz zmagać się z czającymi na każdym kroku niebezpieczeństwami. Ich niezwykła zaradność i chęć uniknięcia śmieci, za którą idzie także brutalność i dokonywanie nie zawsze szlachetnych wyborów sprawiają, że lektura może stać się dla czytających dobrą lekcją przetrwania.
Opisywane wydarzenia przedstawione są przez dwójkę narratorów: Jeffa i Donnę. Dzięki dwóm punktom widzenia wszystko, co się dzieje staje się bardziej czytelne, a także pozwala spojrzeć na pewne rzeczy z szerszej perspektywy. I o ile Jefferson ze poczuciem misji, niebojący się podjąć decyzji – być może graniczących z absurdem, ale które nie są biernym czekaniem na to, co nieuniknione, jest osobą, naprawdę dającą się szanować, to Donna z tym swoim wiecznym niezdecydowaniem, brakiem wiary i kapryśnością prezentuje się niezwykle irytująco. Na całe szczęście są jeszcze Mózgowiec, Peter i Szyfon, równie istotni i niezwykli jak wcześniejsza dwójka. Razem tworzą ekipę nie do zdarcia.
Całości dopełnia wytłaczana okładka przedstawiająca piątkę wspaniałych na zgliszczach swojego miasta. Nie tylko wpada ona w oko, ale również skłania do dłuższego zastanowienia się nad tym, co skrywa wnętrze książki.
Mam nadzieję, że nie będę musiała zbyt długo czekać na drugi i trzeci tom tego niezwykłego cyklu.
Monika Mikłaszewska