Tom Hanks to twarz poczciwej części Hollywood. Twarz
solidnych (nawet, jeżeli nie zawsze kasowych) filmów i historii ze szczęśliwym
zakończeniem. Bohaterowie Hanksa zwykle odnoszą zwycięstwo, choć niekoniecznie
oczywiste. Nawet, jeżeli umierają, to ich śmierć staje się inspiracją dla
istotnych przemian społecznych lub duchowych. W \”Hologramie dla króla\”,
ekranizacji powieści Dave\’a Eggersa, Hanks nie odchodzi od kojarzonego z nim
klucza scenariuszowego.
Alan Clay (Tom Hanks) przechodzi trudne chwile – jego
małżeństwo dopiero co się rozpadło, relacja z córką stała się skomplikowana, a
zatrudnienie stoi pod wielkim znakiem zapytania. Kiedyś święcący sukcesy, po
recesji w 2010 roku Alan jest zwyczajnie zrujnowany. Ostatnią deską ratunku ma
być dla niego kontrakt w Arabii Saudyjskiej. Przyjeżdża więc do Dżuddy, na
umówione dużo wcześniej spotkanie z królem, by przedstawić ofertę systemu
transmisji telekonferencji z wykorzystaniem holografii. Niestety, król nie
tylko nie pojawia się w umówionym terminie spotkania, ale też nie wiadomo, czy
pojawi się w ogóle. Alan ma więc mnóstwo czasu, by poznać i zrozumieć
surrealistyczny klimat świata Saudyjczyków, w którym gości zza granicy,
mających przygotować ważną prezentację, umieszcza się bez Internetu w namiocie
na środku pustyni. Pomaga mu w tym taksówkarz Yousef (Alexander Black) oraz piękna
lekarka Zahra Hakem (Sarita Shoudhury).
Tak naprawdę wydaje się, że historia powstania ekranizacji \”Hologramu
dla króla\” jest dużo ciekawsza niż sam film. Wszystko zaczęło się bowiem od
samego Toma Hanksa, który na Twitterze głośno zastanawiał się nad tym, czy
Eggers nie chciałby może, by ktoś jego powieść zekranizował. Wkrótce w sprawę
zaangażował się Tom Tykwer (pracował już wcześniej z autorem \”Hologramu dla
króla\” przy miniserialu \”Co to za coś\”) i tak spisano umowę o treści \”obiecuję,
że nie będę dupkiem\” (sic!) i przystąpiono do pracy nad filmem. Realizacja
produkcji zmagać się musiała jednak z licznymi przeszkodami. Nie chciano
filmowców ani w Arabii Saudyjskiej, ani w Jordanii, ani w Egipcie. W końcu
zaczęto więc kręcić w Maroku, gdzie realizatorzy zmagali się z takimi
przeciwnościami, jak: zepsute ciężarówki, pora deszczowa, burza piaskowa,
zmasowany atak biedronek na planie w Casablance, czy zaginiony na 36 godzin
materiał z trzech dni zdjęciowych. Ostatecznie jednak, jak łatwo się domyślić, \”Hologram
dla króla\” w formie filmowej ujrzał światło dzienne. Niestety, świata nie
zawojował.
Nie umiem się temu dziwić. Chociaż historia jest to
nietypowa i bardzo na czasie ze względu na próbę zrozumienia bliskowschodnich
kultur, to grono odbiorców docelowych ma bardzo wąskie. Wszystko to za sprawą
niespiesznego tempa i bohatera, którego życie oraz los wydają się (pozornie)
naznaczone jedynie smutkiem i długą listą porażek. Na postać Hanksa patrzy się
z żalem od pierwszych minut filmu niemal do samego jego końca. Widz ma
wrażenie, że to historia upadku i to takiego wyjątkowo bolesnego, w którym los
kopie leżącego. Ciężko się na to patrzy. Odrealnione otoczenie dodatkowo
pogłębia to wrażenie, przez co film wydaje się trudniejszy i bardziej
zagmatwany niż jest w rzeczywistości. Rekompensata ponurych wrażeń w postaci
optymistycznego finału i mądrego morału jest tutaj niewystarczająca –
zdecydowanie nie równoważy bowiem trudów docierania do niego. Nie pomagają
nawet elementy komediowe, które zamiast rozluźniać atmosferę podkreślają
jeszcze bardziej tragiczne położenie protagonisty \”Hologramu dla króla\”.
Pomimo pięknych, wręcz baśniowych, ocierających się o ideę
realizmu magicznego zdjęć, film nie zapada w pamięć. Niedługo po seansie
zostaje już tylko mgliste wrażenie doświadczenia czegoś mało rzeczywistego. A
szkoda, bo przesłanie, które skrywa się w tej rozwlekłej fabule wydaje się
naprawdę istotne, zwłaszcza dzisiaj, gdy znany nam system gospodarczym chyli
się ku końcowi, a napięcia wynikające z różnic kulturowych wywołują agresję
zamiast ciekawości. \”Hologram dla króla\” stara się być uniwersalną
przypowieścią o współczesnych niepokojach egzystencjalnych, metaforyczną
wyprawą przez pustynie zakończoną odnalezieniem kojącej (ciało i ducha) oazy.
Niestety, w tej formie magia filmu i jego przesłanie ulatują zbyt szybko, by
mogły pozmieniać ludzkie życia na masową skalę.
Alicja Górska