Nigdy nie myślałam o Agnieszce Osieckiej jako o autorce historii dla dzieci, nawet przez myśl mi to nie przeszło. Z ogromnym zaskoczeniem i ciekawością przyjęłam wydanie zbioru jej opowiadań dla młodych czytelników, dużo sobie po nim obiecując. Nie wiem dlaczego spodziewałam się powagi i czystej poezji. I – jakkolwiek poezji jej dziełom nie można odmówić – powagi odnalazłam tu doprawdy niewiele. Poczucie humoru Agnieszki Osieckiej wylało się tu wartkim strumieniem na zielone łąki liryki.
Najbardziej poetycką opowieścią jest tu \”Dzień dobry, Eugeniuszu\”. Gliniany ptaszek z duszą od żelazka ma szansę trafić do każdego czytelniczego serca. Świat zamieszkiwany przez Eugeniusza przedstawiony jest tu z lekkim przymrużeniem oka – przesuwają się bariery nieprawdopodobieństwa, rzeczywistość trzyma się jednak pewnych norm. Wyobraźnia autorki, której nieobce jest spoglądanie na świat przez pryzmat poezji, wyciąga z niego ukryte właściwości i nie stroni od ironii, humoru, wyolbrzymienia. Całość rozgrywa się początkowo w Szwecji, gdzie ulepiono glinianego ptaszka, by wraz z nim i jego nową właścicielką Agnieszką – czyżby alter ego poetki? – trafić do leśniczówki gdzieś na Mazurach. Nie wiem, czy to zabieg zamierzony, ale zimna atmosfera bajecznej Szwecji przeradza się w miękką – choć nie pozbawioną niebezpieczeństw – sielankę gdy trafiamy do polskiego lasu. Sam Eugeniusz wzrusza, wzbudza sympatię i – poprzez samą swoją obecność, charakter, los, spotkania – pozwala nam popatrzeć na życie z nieco innej perspektywy.
\”Dixie\” to historia niesamowitej podróży kilkuletnich bliźniaków – Karoliny i Marka – do Dixielandu pewnym starym autem. Kraina, do której zabiera dzieci ożywiony pojazd, to świat dziwaczny, korespondujący w jakiś sposób z rzeczywistością poprzez odbijanie i mielenie pojęć i zjawisk w krzywym zwierciadle. Tutaj można odnieść wrażenie, że autorka była świeżo po lekturze \”Małego księcia\” – choć charakter poczucia humoru Agnieszki Osieckiej zdecydowanie odstaje od subtelnej prozy Antoine\’a de Saint-Exupery\’ego. Ta opowieść nie ma już takiego czaru jak historia Eugeniusza. Choć trzeba przyznać, że ma momenty całkiem udane a skojarzenia i myśli autorki nie ubliżają jej intelektowi.
\”Wzór na diabelski ogon\” może poniekąd posłużyć za podręcznik do fizyki. Historie z lekcji tego zacnego przedmiotu spisane przez niejakiego Pietrucha, uczestnika i naocznego świadka owych zajęć, to pierwszorzędny humor dla młodzieży. Otóż w lekcjach fizyki czynnie udziela się niejaki pan Belzebub Rączka, przez wszystkich zwany po prostu Belo. Mimo swoich niewątpliwych kwalifikacji – zarówno w nauczaniu jak i łamaniu praw fizyki – nie zyskuje sobie początkowo kapryśny diabeł zasłużonego aplauzu w oczach nauczyciela i reszty kadry nauczycielskiej. Z czasem jednak zadomawia się w życiu klasy i uroczego fizyka Cześka na dobre i okazuje nie taki straszny. Przy lekturze tej opowieści, pełnej zabawnych odniesień naukowych do spraw codziennych i mniej codziennych, osobiście niejednokrotnie autentycznie się uśmiałam. A i wzruszyć się można, całkiem poetycko.
W książeczce znajduje się jeszcze kilka krótszych utworów – opowiadania, wiersz, piosenka. Wszystkie naznaczone wyobraźnią i wrażliwością Osieckiej – choć każde inaczej. Myślę że utwory zawarte w zbiorku warte są uwagi choćby ze względu na swoją odmienność od większości dzieł dla dzieci. Co znaczące w tych historiach – przynajmniej niektórych – również dorosły odnajdzie coś dla siebie, co ma przecież duże znaczenie, gdy czytanie ma być \”międzypokoleniowe\”. Dla wielbicieli Osieckiej to znakomity sposób, by zobaczyć jak poetka widziała najmłodszych i ich świat, jak się z nimi komunikowała.
Iwona Ladzińska