Twórczość Grahama Mastertona cenię i uwielbiam od lat. Choć nie każda jego książka wywiera na mnie tak samo dobre wrażenie, bowiem ma on w swoim dorobku nieco gorsze pozycje, tak \”Głód\” z pewnością się do nich nie zalicza. W tej książce jest wszystko to, z czego słynie Masterton: dobry pomysł, świetne wykonanie, desperacja, realistyczni bohaterowie, spisek i tajemnica. Dodajcie do tego nieco apokalipsy, a otrzymacie historię, która pochłonie Was bez reszty.
W USA zaczynają gnić całe plantacje zbóż. Jeden z właścicieli największych farm w Stanach, Ed Hardesty, dostrzega na swoim polu dziwną, do tej pory niespotykaną zarazę. O ile co roku część plonów zostaje spisana na straty, tak w tym przypadku sprawa wygląda o wiele gorzej. Wszystkie pola uprawne zostały zaatakowane przez dziwnego wirusa, trudnego w identyfikacji, który w zastraszającym tempie niszczy zboże i zaczyna atakować inne rośliny uprawne. Zaczyna to grozić całkowitą klęską, podstawowe produkty służące do wyżywienia ludności zostają skażone. Najpotężniejszy naród świata z dnia na dzień stacza się na dno. Ludzie zapominają o człowieczeństwie, a uruchamia się w nich jedynie zwierzęcy instynkt przetrwania.
Apokalipsy w wykonaniu Mastertona jeszcze nigdy nie doświadczyłam, ale wiedziałam, że może to być coś mocnego. I faktycznie, Graham Masterton poruszył temat dosyć chwytliwy, który może być nie tylko fikcją literacką. Podoba mi się to, że skorzystał z wizji dość realistycznej, nawet wręcz prawdopodobnej. W dzisiejszych czasach stworzenie w warunkach laboratoryjnych odpowiedniego wirusa, który przyczyniłby się do klęski głodowej, nie jest aż tak skomplikowane, jak było niegdyś. Broń biologiczna stanowi poważne zagrożenie, o czym należy zawsze pamiętać. Przypadek opisany w tej książce na szczęście jest tylko wymysłem wyobraźni autora, ale czy możemy mieć pewność, że jest to czysta fikcja? Niestety nie. Choć jest to nieco przerażające, to podoba mi się realizm tej powieści.
Masterton słynie z tego, że potrafi w bardzo dosadny sposób opisywać pewne wydarzenia. Relacje międzyludzkie, zbliżenia, seks, morderstwa. Oczywiście również w tej książce nie mogło zabraknąć tych elementów. Po raz kolejny autor udowadnia, że wie, jak wpleść pewne wątki w główną historię. Choć skupiamy się na apokaliptycznej wizji świata, to pojawiają się tutaj różne motywy: rodziny, korupcji, polityki, religii. Przerażająca wizja zyskuje jeszcze wyższy level, gdy społeczeństwo zaczyna tracić rozum. To niesamowite, że w tak patowych sytuacjach potrafimy zapomnieć o człowieczeństwie, a władzę nad nami przejmuje gadzia część naszego umysłu. Autor pokazuje, że posuwamy się wtedy do czynów brutalnych, obrzydliwych i przerażających. Dodatkowo łatwo tu zauważyć, że Ci, którzy są wysoko postawieni i mają pieniądze, mogą przejść przez katastrofę niewzruszeni, zgodnie z zasadą: \”każdy dba o siebie\”.
Graham Masterton za każdym razem naprawdę porządnie kreuje swoich bohaterów, choć na dłuższą metę można zauważyć w ich kreacji pewną powtarzalność. Ed Hardesty przypomina nieco innych głównych bohaterów powieści tego autora, nawet jego relacja z rodziną wydaje się być znana. Również pojawiające się tutaj postaci kobiece czy też politycy i biznesmeni mają w sobie coś znajomego, ale mimo wszystko nie jest to wada tej książki. Ciekawe, że dopiero w trakcie tej lektury zauważyłam pewną schematyczność i zaczęłam nad tym myśleć, ale naprawdę zupełnie mi to nie przeszkadza. Jest to w moim odczuciu po prostu coś dosyć charakterystycznego dla całego stylu Mastertona, a poza tym tworzy on naprawdę dobrych bohaterów.
\”Głód\” to książka, którą czyta się z wielkim zaangażowaniem. Autor stopniowo rozbudza ciekawość czytelnika, odpowiednio dawkuje napięcie i informacje dotyczące obecnej sytuacji Stanów Zjednoczonych. Nie da się ukryć, że zaprezentował on wizję dosyć makabryczną i przerażającą, postawił swoich bohaterów przed trudnymi decyzjami, w obliczu prawdziwego, wręcz namacalnego zagrożenia. Powieść wciąga i intryguje na każdym kroku, jest to jedna z tych historii, od których ciężko się oderwać, dlatego serdecznie polecam, nie tylko fanom Mastertona.
Magdalena Senderowicz