Uwielbiam książki Miniera, jego kryminalna seria z Martinem Servazem jest genialna. Wykreowany przez niego czarny charakter do tej pory przyprawia mnie o dreszcze. A w każdej powieści niemal namacalnie odczuwam atmosferę niepokoju. Minier pisze tak, że strach niepostrzeżenie przenika do szpiku kości, a potem stopniowo się uwalnia.
Jednak \”Na krawędzi otchłani\” to zupełnie inny rodzaj książki. Po pierwsze przenosimy się do Chin, a autor stara się, byśmy odczuli klimat tego miejsca. Upał, wilgotność, zwyczaje ludzi. Czasami przytłaczały mnie zbyt gęste opisy. Czasami zlewały mi się ze sobą zupełnie obco brzmiące nazwy miejsc, w których rozgrywała się akcja. Zanim książka zaczęła mnie naprawdę wciągać i mi się podobać, dotarłam do połowy. I nagle zrobiło się o wiele lepiej.
Świat, który w powieści opisuje Minier, pełen inteligentnej technologii miejscami brzmi jak science-fiction, chociaż wcale nie jest tak odległy. Lubimy korzystać z udogodnień, sami przekazujemy do sieci jak najwięcej informacji, żeby nasz nieodłączny smartfon mógł nam jak najlepiej pomóc. Telefon przestaje być tylko narzędziem do komunikacji, staje się niezbędny niczym przedłużenie ręki. A giganci z Doliny Krzemowej lub innych technologicznych ośrodków, takich jak opisany w powieści Ming, zbierają dane o naszych upodobaniach, próbując stworzyć kolejny produkt, bez którego nie będziemy mogli się obejść.
Taki miał być Deus. Fikcyjny autonomiczny system Minga. Miał potrafić prowadzić rozmowę na każdy temat. W razie wątpliwości, miał doradzić. Gdyby ktoś miał podjąć złą decyzję, miał go delikatnie nakierować na właściwą. Praca przy nim była dla Mo?ry spełnieniem marzeń, może nawet uwieńczeniem informatycznej kariery. Bez wahania przeprowadziła się do Chin, poświęciła życie osobiste, by jak najbardziej zaangażować się w ten projekt.
Niepokoili ją tylko policjanci, sugerujący, że w Mingu dzieje się coś złego.
Nie mogła też przestać myśleć o bestialskich gwałtach na kilku kobietach, które pracowały w tej firmie…
\”Na krawędzi otchłani\” to thriller, który powoli się rozkręca, jednak kiedy już nabierze rozpędu, wciąga czytelnika bezpowrotnie. Wyraźny wątek kryminalny i delikatny miłosny stanowiły świetne dopełnienie atmosfery niepokoju, która wkrótce po przyjeździe zaczęła dręczyć główną bohaterkę. Wszyscy wokół Mo?ry zdawali się mieć swoje tajemnice. Okazało się jednak, że ona też ma coś do ukrycia. Ale Minier nie pozwolił nikomu zostać super-bohaterem. Obnażał ludzkie słabości i wady.
Finał książki okazał się emocjonujący. Napięcie kulminacyjnych momentów wzmagały jeszcze szalejące żywioły. Zderzenie sił natury i ludzkiej technologii. Zgadnijcie, kto w tym starciu miał większe szanse. Jakby natura chciała pokazać, że przy całej swojej technice, człowiek może być bezbronny wobec jej siły. Nie byłam w stanie przewidzieć wszystkiego, co się może wydarzyć. Ta historia każe nam się zastanowić, czy powinniśmy pozwalać technologiom, choćby nie wiem jak przydatnym, przejmować kontrolę nad naszym życiem.
Jagoda Miśkiewicz-Kura