Dzisiaj opowiem wam o książce, która wywołała we mnie szereg emocji. Nie da się ich wszystkich nazwać czy skategoryzować. Marta Grzywacz napisała świetny reportaż, który na długo pozostanie w mojej głowie. Trudno mi zebrać myśli i emocje, aby sklecić kilkanaście sensowych zdań. Nasza pani z Ravensbrück to historia, o której nie da się zapomnieć.
W to, co się dzieję w obozach koncentracyjnych, ludzie długo nie wierzyli. Pomimo raportów, nielicznych świadków, alianci w czasie trwania II wojny światowej, nie mogli uwierzyć, że naziści posunęli się do masowego mordowania ludzi. Nie tylko Żydów, ale także i pochodzących z okupowanych terenów obywateli, wyznawców innej religii, więźniów politycznych czy prostytutki. Obecnie informacje na temat działania obozów mamy na wyciągnięcie ręki. Na terenie dawnych ?więzień absolutnych? funkcjonują muzea, które zachowują pamięć. Świadkowie, którzy przeżyli, wydali swoje wspomnienia w formie autobiografii. Dzisiaj nie będzie o byłych więźniach, chociaż są to postacie bardzo istotne, a niektóre nazwiska przewijają się przez karty Naszej pani z Ravensbrück kilkanaście razy. Reportaż Marty Grzywacz przybliża postać Johanny Langefeld, która była nadzorczynią zarówno w tytułowym obozie, jak w Auschwitz-Birkenau.
Johannę Langefeld aresztowano w roku 1945. Gdy zostaje przeniesiona do Krakowa, aby tam uczestniczyć w rozprawie swojej i innych członków personelu obozowego, ucieka z więzienia na Montelupich. Jak i kiedy? Nie wiadomo. Jednak istnieje podejrzenie, że to byłe więźniarki pomogły jej się wydostać. Dlaczego? Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, należy dokładnie prześledzić życiorys tej kobiety i skupić się na najbardziej mrocznym i okropnym momencie jej życia ? kiedy objęła posadę nadzorczyni z Ravensbrück. W taką podróż zabiera nas Marta Grzywacz. Nie będzie to jednak opowieść łatwa, ale okupiona łzami, cierpieniem i bólem wszystkich tych, którzy kiedykolwiek przekroczyli bramę obozu.
Autorka dokładnie opisuje życie Langefeld od najmłodszych lat. Dotarcie do niektórych informacji nie było łatwe, ale żeby zrozumieć postępowanie Johanny, trzeba prześledzić jej całe życie. Czas, w którym dorastała bardzo ją ukształtował. Dlaczego młoda kobieta zdecydowała się pracować w obozie? Czy zdawała sobie sprawę z planu Himmlera i Hitlera? Czy kiedykolwiek podważyła decyzję swoich przełożonych? Co zrobiła dla Polek, które zdecydowały się jej pomóc w ucieczce z więzienia. Joannie groziła kara śmierci, tak samo, jak jej następczyni Marii Mandl, którą zyskała okrutną sławę na terenie obozu. Joanna była inną osobą, ale o jej wszystkich poczynaniach dowiadujemy się z zeznań świadków. Langefeld nigdy nie spisała swoich wspomnień. Opowiedziała o swoim życiu jednej osobie, byłej więźniarce. Pomimo że to Nasza pani Ravensbrück to biografia, to po skończonej lekturze pozostaje w przekonaniu, że bohaterka była postacią bardzo tajemniczą. Nigdy nie zdradziła, co czuła, gdy spisywała listę osób do komory gazowej; co myślała, gdy obserwowała śmierć tysiąca niewinnych istnień. Kiedy przekonała się, że obozy koncentracyjne to nie są wiezienia resocjalizacyjne? Dlaczego zdecydowała się na niszczenie niektórych raportów? Odpowiedzi na te pytania to domysły.
Książka Marty Grzywacz to lektura bardzo dobra, ciekawa, ale przerażająca i oszałamiająca. Autorka niejednokrotnie opisuje codzienną brutalność obozową. Nie jest to historia dla wszystkich, jednak warto ją przeczytać. Aby pamiętać.
Katarzyna Krasoń