Nie wiem, co mają w sobie klasyczne powieści, ale gdy tylko zagłębiam się w ich treść, to czuję się, jakbym przenosiła się do innego świata. Tak samo, jak w przypadku Rebeki autorstwa Daphne du Maurier. Gdybym powiedziała, że jestem zachwycona tą książką, to za mało. Nie wiem, czy znajdę słowa, które opiszą wszystkie emocje i myśli, które towarzyszyły mi podczas lektury. Jest to historia perfekcyjna, począwszy od fabuły, przez kreacje bohaterów, fabułę, na języku kończąc. O Rebece wypowiadało się już tysiące klasyków; to powieść, która inspiruje kolejnych pisarzy. Ilość motywów, zwrotów fabularnych, która została użyta w tej powieści, jest wręcz nie do opisania.
Poznali się w Monte Carlo. Ona jest skromną, zamkniętą w sobie, młodą dziewczyną, która pracuje dla pewnej wymagającej arystokratki. On to młody, przystojny, bogaty właściciel Manderley, wdowiec. Letnia pogoda i klimat wakacji sprzyja zakochanym. Maxim de Winter wkrada się do serca młodej dziewczyny i oświadcza się jej. Razem wyruszają w podróż poślubną po Europie, a ostatnim przystanek jest rodowa posiadłość pana młodego, Manderley. Nowa pani de Winter ma plany, które snuje w głowie; wyobraża sobie swoje wielkie wejście. Niestety, w domu wciąż obecny jest duch pierwszej pani de Winter, tytułowej Rebeki, która pomimo tego, iż umarła, wciąż żyje w murach tego zamku. Przyczynia się do tego również pani Danvers, która zarządza domem i służbą, a w przeszłości była blisko z Rebeką.
Rebeka to połączenie romansu gotyckiego, thrillera psychologicznego oraz kryminału i sensacji. Ta powieść to prawdziwa uczta dla czytelniczej duszy. Wyrafinowana, wysmakowana, z mrocznym, wręcz ciężkim klimatem, który powoli oplata czytelnika. Uczucie nadciągającej katastrofy nie opuszcza nas przez całą lekturę, nawet gdy dochodzi do wyjawienia prawd. Atmosfera, którą stworzyła pisarka, jest mętna, dusząca, a przez to niesamowicie pociągająca. Już dawno nie czytałam takiej książki, która oddziaływała na wszystkie zmysły. Gdy tylko rozpoczynałam lekturę, zatapiałam się w świat drugiej pani de Winter; przenosiłam się do Manderley i dusiłam się tym klimatem.
Niejednokrotnie już wyżej wspomniałam o drugiej pani de Winter i Rebece. Ta pierwsza jest narratorką całej historii, postacią niezwykle ważną, która zapisała się na kartach historii literatury, ale nie dostała nawet imienia. W zestawieniu z wciąż pojawiająca się Rebeką jej wspomnieniem imieniem, to zadziwiające i dające do myślenia. Jak poprzednia żona i klimat, jaki panował w domu, wśród służby, wpływał na narratorkę? Niekorzystnie. Pierwsza żona Maxima towarzyszyła jej codziennie; wszyscy porównywali młodą, niedoświadczoną i nienawykłą do statusu arystokratki, do Rebeki, która była znana w okolicy ze swojej doskonałości w każdej dziedzinie życia. Narratorka przechodzi przemianę ? na początku całej historii jest osobą płochliwą, niedoświadczoną, mająca błędne spojrzenie na rzeczywistość. Druga pani de Winter snuje przedziwne fantazje, jej myśli niejednokrotnie wędrują dalej, jednak im dalej w książkę, a klimat Mandelery oplata nas i bohaterkę coraz bardziej, dziewczyna zmienia się w kobietę. Jest też pani Danvers ? kobieta, którą trudno rozgryźć. Skryta pod fasadą dobrej ochmistrzyni staje się drugą, najmroczniejszą postacią w książce, zaraz po Rebece. To ona nikomu nie pozwala zapomnieć o pierwszej pani de Winter.
Rebeka to powieść statyczna. Akcja snuje powoli, bez przyśpieszenia do przodu, nieuchronnie zmierzając do swojego celu. Gdy na scenę wkracza nowy bohater, akcja nabiera rumieńców, dochodzi kolejny ?dreszcz?, ale nic nie przyśpiesza. Ci, którzy spodziewali się książki szybkiej, gdzie nie ma miejsca wziąć głębszego oddechu, mogą poczuć się zawiedzeni. Jednak w tej jednostajności jest ukryty urok. Wspomniałam już o języku, jakim napisana jest ta powieść. Rebeka zaliczana jest do klasyki, a Daphne du Maurier jest mistrzynią władania słowem. Potrafi wszystkie uczucia, myśli ubrać tak, że najprostsze zdanie zachwyca swoją magią, prostotą, melodyjnością. Trudno opisać to, jak to wszystko oddziałuje na czytelnika.
Katarzyna Krasoń