Dla pewnego pokolenia proza Leopolda Tyrmanda jest kultowa, a on sam naleźy do twarzy buntu, niezależności. Moja przygoda z tym autorem trwa od dekady, gdy Mama namówiła mnie na zakup jednej z jego powieści i dała mi do zrozumienia, że ona Tyrmanda lubi i szanuje i chce czytać. Tak książki Tyrmanda zaczęły się u nas w domu pojawiać, prócz jego powieści zaroiło się od dzienników, listów, wspomnień, biografii. No obsesja. Wydawnictwo MG wydało książkę Tyrmanda o komunizmie, czyli o czymś bardzo mu współczesnym, dla nas – żyjących w XXI wieku jest to już egzotyczny temat, który znamy ze wspomnień rodziców i historii, ale dzięki takim książkom możemy przyjrzeć się bliżej.
Komunizm narodził się z obserwowania wyzysku. Nie jest to idea, która powstała, bo ktoś stwierdził, że trzeba wymyślić coś, co wybije i uciemięży ludzkość. Komunizm, według założeń, na samym początku miał walczyć z wyzyskiem, z klasami uprzywilejowanymi, z dziedziczeniem nędzy, miał dać równe szanse. Przynajmniej w teorii, bo umówmy się, chociaż z największymi zbrodniami wieku XX, kojarzy nam się nazizm i Hitler z wąsem, to na ogromną skalę i dużo dłużej, działał inny dyktator (też z wąsem). Józef Stalin, który nadał komunizmowi nieludzką twarz (chociaż nie był jedynym architektem tej czerwonej zbrodni). Tyrmand pisze o komunizmie jako o największej zbrodni. Ustrój, który spowodował śmierć milionów ludzi, zabrał nam chęć do wychodzenia z inicjatywą, próbował zniszczyć przedsiębiorczość. Tyrmand pisze o ustroju, w którym żyje, który chce uczynić świat szarym i jednakowym, a tłamsi różnorodność. Ustrój zabija indywidualizm, ucisza wybitne jednostki, ale za to sprzyja miernym, ale wiernym sługusom systemu.
Czy wiele się zmieniło w świecie polityki od czasu napisania tej książki? Pewnie każdy inaczej odpowie na to pytanie po lekturze tej książki. Straszne, w moim odczuciu jest to, że chociaż minęło tyle lat, komunizm upadł, to jednak pewne relikty zostały wśród nas do dziś.
Ta książka jest napisana po prostu świetnie. Tyrmand genialnie operuje słowem. Język jest epicki, staranny i taki, że chce się czytać. Dodatkowo to jest ciekawe studium systemu, nie zabija ilością teoretycznej wiedzy, tylko pokazuje komunizm od środka, bez litości, bez retuszu. Wydaje mi się, że każdy wielbiciel PRL-u, bo przecież wśród nas wciąż są rzesze osób wzdychających tęsknie, że za komuny to było lepiej, powinny sięgnąć po tę książkę i przypomnieć sobie jak to wyglądało. Sądzę, że wtedy takie sentymenty miną raz na zawsze.
Katarzyna Mastalerczyk