Kocham klasyczne powieści autorstwa Sióstr Brontë. Są przepiękne. Napisane tak, że aż zapiera dech. Tej melodyjności języka nie sposób powtórzyć. Wszystkie siostry tworzyły powieści niemal magiczne, a tło społeczne czy ekonomiczne opisywały bez zbędnej uszczypliwości. Po lekturze pięknej i wzruszającej Shirley, z zapałem zabrałam się za Villette, która jest ostatnią powieścią Charlotte Brontë.
Lucy Snowe, młoda dziewczyna, która pozbawiona jest perspektyw na przyszłość, postanawia porzucić swoje dotychczasowe życie i wyruszyć do Europy. Bohaterka znajduje pracę jako guwernantka w żeńskiej szkole z internatem. Ma nauczać młode dziewczęta angielskiego. Gdy Lucy wydaje się, że wszystko zaczyna się układać, a ona w końcu panuje nad własnym życiem, zaczyna postrzegać, że każdy jej krok jest obserwowany. Bohaterka postanawia rozwikłać zagadkę, która intryguje ją coraz bardziej.
Villette została oparta na wątkach autobiograficznych. Pod nieco przedziwnym tytułem kryje się Bruksela, gdzie pisarka wdała się w romans z żonatym mężczyzną. Dzięki ten informacji inaczej spojrzałam na tę książkę. Czytając o Lucy, czułam, jakbym poznawała bliżej Charlotte. Wydaje mi się, że ta bohaterka ma najwięcej z autorki; jakby Brontë chciała zawrzeć w tej powieści swój ból, spostrzeżenia i uczucia. Opisać je i zamknąć na kartach powieści. Ta historia to coś nowego, a szczególnie w czasach, kiedy została wydana. Gdy panienki z dobrych domów obowiązywały ścisłe zasady, pisarka zdecydowała się opisać romans z kimś, kto jest żonaty. Intrygujące, a dla nas zabawne. Dla ówczesnych czytelników to było coś odkrywczego, złamanie bariery tabu.
Ostatnia powieść Charlotte Brontë to nie jest lektura łatwa. Dialogi zajmują mniejszą część powieści, a autorka skupiła się na przemyśleniach Lucy. Już sam fakt, że wyjechała z Anglii, pokazuje, że była odważna, ale nasza bohaterka to szara myszka, która stoi w cieniu, nie rzuca się w oczy i obserwuje. Jednak jej przemyślenia są niezwykle trafne i w pewnym sensie urocze; pokazują, jaka jest panna Snowe. Jej zachowanie wcale nie odzwierciedla tego, kim jest naprawdę. Lucy zarzuca się wiele. Bezduszność, brak odczuwania jakichś głębszych uczuć, jednak tuż obok tych obrazów, autorka zaprezentowała nam, co siedzi w głowie młodej kobiety.
Villette to opowieść napisana niezwykle melodyjnie, ale czyta się ją powoli. Brak większej ilości dialogów może być dla niektórych problematyczne, ale niezmiernie dobrze czytało mi się tę książkę. Robiłam to powoli, fragment po fragmencie, a po pewnym czasie odkryłam, że czytam istną perełkę i żadnego słowa pominąć nie mogę. To inna powieść niż Dziwne losy Jane Eyre czy Shirley. Poważniejsza, trudniejsza, bardziej emocjonalna, ale obowiązkowa dla wszystkich fanów twórczości Charlotte Brontë.
Katarzyna Krasoń