Powszechnie uważa się, że matematyka jest królową nauk. Jeśliby jednak zapytać o stosunek do matematyki uczniów, a szczególnie uczniów klas maturalnych, zapewne okazałoby się, że jest to przedmiot powszechnie uznawany za trudny, a już na pewno znienawidzony. Pewnym odzwierciedleniem tego faktu są wyniki egzaminu maturalnego – to właśnie z matematyki wypada on zwykle najgorzej, a zdecydowana większość przystępujących do matury osób osiąga wyniki plasujące się na granicy zdawalności lub wręcz pod nią. Trudno się zatem dziwić, że zawód matematyka nie należy do najbardziej pożądanych i trudno znaleźć młodego człowieka, który planuje obrać właśnie taką drogę kariery.
A jednak są wśród populacji, również w Polsce, jednostki wybitne, przed którymi świat cyfr stoi otworem, które matematykę traktują z jednej strony jak zabawę, a z drugiej, jako podporę, pewnik, w niej bowiem wszystko jest logiczne i poukładane, a jeden wywód jest początkiem kolejnego, dając gwarancję ciągłości, stałości i bezpieczeństwa. Jednym z takich ludzi, dla którym matematyka stała się niemal całym światem, i który wykorzystał ją do dalszego rozwoju, był Stanisław Ulam, polski matematyk, przedstawiciel lwowskiej szkoły matematycznej. Ten wybitny naukowiec, który zapisał się na kartach historii jako twórca wielu interesujących teorii i rozwiązań w dziedzinach związanych z matematyką, jak i fizyką (m.in. w dziedzinie topologii czy teorii miary), tak naprawdę został zapomniany. Z kolei ci, którzy kojarzą jego nazwisko, łączą go zwykle z faktem skonstruowania bomby termojądrowej, ponieważ okrył się niechlubną sławą związaną z byciem współtwórcą tej śmiercionośnej broni.
Kim tak naprawdę był człowiek, który wniósł swój wkład w masowe morderstwo? Czy w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, do czego i przeciwko komu ta bomba może być użyta? Jak to się stało, że polski naukowiec został zaproszony do współpracy przy projekcie superbomby? Historię tej kontrowersyjnej postaci, wybitnego naukowca, którego wpływ nie tylko na matematykę, ale na ludzkość i jej przetrwanie był znaczący, możemy przeczytać za sprawą autobiografii pt. ?Przygody matematyka?. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Znak książka, to fascynujący i złożony (auto)portret matematyka, a jednocześnie wspaniałe studium rozwoju nauki oraz charakterystyka równie zapomnianych, jak on sam wybitnych postaci w świecie matematyki. Mimo wagi poruszanych zagadnień, licznych teorii opisywanych przez autora, niezrozumiałych dla laika, książkę czyta się niczym najlepszą powieść, tym bardziej że życie Ulama jest zaprzeczeniem teorii mówiącej o nudzie czy monotonii naukowej ścieżki kariery. Odwiedził on największe uniwersytety, witali go najwybitniejsi profesorowie, miał bezpośredni kontakt z głowami państwa, a mimo sztywnych ram matematyki, jako nauki, w istocie był wizjonerem. Może dlatego, że pasjonował się nauką jako taką (od początku unikając wąskiej specjalizacji), że pisze o “twórczej pracy naukowej”, nie wahał się wykraczać poza sztywne schematy i sięgać po rozwiązania, które dotychczas nie były brane pod uwagę.
Po książkę sięgnąć mogą nie tylko matematycy czy – szczerzej – naukowcy, ale wszyscy, którzy chcą choć trochę lepiej poznać osobę, która przyłożyła rękę do masowej zagłady, otwarcie przyznając, że kwestia samego zastosowania bomby i konsekwencji z tego wynikających, zupełnie go nie zajmowała. Przenosimy się do Lwowa, gdzie Ulam przyszedł na świat w stosunkowo majętnej rodzinie żydowskiej. Jego ojciec był architektem, matka zaś córką przemysłowca, handlarza stalą – status materialny rodziny odegrał w życiu Ulama bardzo duże znaczenie, bez pieniędzy tak naprawdę nie wiadomo, do czego by doszedł i czy wydarzenia potoczyłyby się w takim tempie.
Studia na Politechnice Lwowskiej ukończył nie jako inżynier, jak planował, ale jako matematyk, co jednak nie przeszkodziło mu w zgłębianiu przez całe życie konstrukcyjnych zagadnień. W wieku dwudziestu pięciu lat stał się już znany z kilku wyników w dziedzinie teorii miary, pracował również nad topologią, teorią grup oraz rachunkiem prawdopodobieństwa. Wojna zmusiła go do wyjazdu do Wiednia, następnie Zurichu, gdzie spotkał się m.in. ze słynnym profesorem Politechniki Zuryskiej, Heinzem Hopfem. Jednak tak naprawdę jego kariera nabrała tempa wówczas, kiedy znalazł się w Ameryce…
Trudno jest wyobrazić sobie tak fascynującą ścieżkę zawodową w dziedzinie, która kojarzy się z ? nieco przykurzonym i mało atrakcyjnym przedmiotem. Tymczasem otwartość Ulama, innowacyjne podejście, ale przede wszystkim umiejętność kompilacji wiedzy pochodzącej z różnych dziedzin nauki i swoista ciekawość świata sprawiły, że jego życie było doprawdy wyjątkowe. Interesujące jest już samo czytanie o tym, mimo iż autobiografia obfituje w szczegóły, które zwykle przeszkadzają w lekturze. Tu nie tylko nie przeszkadzają, co jeszcze ubarwiają tekst, który dzięki licznym archiwalnym zdjęciom i dokumentom staje się jeszcze bardziej realny. To sprawia, że choć lektura lekką nie jest, to takie wrażenie sprawia, my zaś nawet się nie spostrzeżemy, kiedy spędzimy kilkanaście godzin zatopieni w historii Ulama. Być może na to sam autor również opracowałby jakąś teorię po to, by ją następnie z sukcesem udowodnić.
Justyna Gul