Książki dla dzieci powinny być mądre, ładnie wydane i szanujące młodego czytelnika, bo przecież to od pierwszego wrażenia zależy, czy dziecko polubi książkowego bohatera, zaakceptuje przesłanie, a w dalszej perspektywie pokocha czytanie. To pierwsze książki kształtują zmysł estetyczny i warunkują późniejsze wybory.
“Czerwony kłopot” Joanny Strękowskiej należy do tych pozycji, o które warto wzbogacić dziecięcą biblioteczkę. Dlaczego? Zacznijmy od strony edytorskiej. Książka jest sporym kwadratem, akurat takim, by wygodnie położyć na kolanach i przewracać strony. Okładki są twarde z dobrze wyprofilowanym grzbietem. Dosyć grube kartki zszyto, co zapobiega ich wypadaniu. Przykuwające wzrok, nieco schematyczne ilustracje utrzymano w barwach podstawowych. Zastanawiałam się, jak dziecko odbierze ten typ rysunków, okazało się, jednak że mój dwulatek pokochał je od pierwszej chwili.
Bohaterem książki jest kilkuletni Krzyś, który czerwieni się, gdy ktoś na niego patrzy. Z tego powodu chłopiec jest nieśmiały i nie potrafi wyrazić swoich pragnień. Pewnego dnia inne dzieci opowiadają o swoich kłopotach i Krzysiowi robi się jakoś raźniej. Chłopcu udaje się przełamać nieśmiałość, zgłasza się do roli w przedszkolnym przedstawieniu, a dzięki wsparciu bliskich nie ma tremy.
Dzięki tej historii dziecko może nauczyć się, że każdy jest inny i ma prawo do swoich kłopotów. Maluch zrozumie, że czasem warto zaakceptować swoje cechy, przyjąć je takimi, jakie są, a nawet się z nimi… zaprzyjaźnić.
Historia napisana jest prostym, ale ładnym językiem, zrozumiałym dla kilkulatka, nawet mój dwulatek zainteresowany był treścią książeczki i żywo reagował na problemy Krzysia. Oczywiście bardziej interesowały go duże wyraziste ilustracje, które szczegółowo opowiadaliśmy.
Przyznam, że do książki podchodziłam sceptycznie, jednak entuzjazm, z jakim podchodził do niej mój dwulatek i wielokrotne analizowanie treści sprawiło, że mogę szczerze tę książkę polecić rodzicom przedszkolaków.
Anna Kruczkowska