Autor już na wstępie zaznacza, że książka jest bardziej eksperymentem, niż kompletną pozycją literacką. Nie jest to bowiem biografia żadnego z kolaborantów czeskich, nie jest stricte dokument. Wreszcie sama książka to zbiór trzech krótkich historii współpracy trzech Czechów z okupantem niemieckim. Za krótkie, by nazwać książkę samodzielnym dziełem, jednak potrzebne, by pokazać, że wśród milionów walczących za sprawę ojczyzny są także kolaboranci, ludzie, którzy dla własnych korzyści bez problemu wydają innych na śmierć, przypatrują się jej czy nawet sami są oprawcami. “Tak, tacy też byliśmy.? – dodaje Miloš Doležal.
“Krawiec, żandarm i spadochroniarz” to historia trzech zbrodniarzy, którzy z jednej strony mogli być uznani za potwory, a z drugiej wiedli całkiem spokojne życie męża, ojca, syna. Historia zawarta w książce nie jest fabularyzowana. To iście suche fakty, podane wręcz z prędkością newsów na pasku telewizyjnych wiadomości. Nie próbuje wybielać ani oczerniać bohaterów, pokazuje ich takimi, jacy są, takimi, jakimi widzieli ich przyjaciele, rodzina, współpracownicy, skazani na tortury i śmierć. Ten pozorny chłód i rzeczowość wbija się w umysł, mocniej niż byśmy chcieli.
Jako czytelnicy musimy zmierzyć się tylko i aż z trzema życiorysami. To ludzie, którzy normalnie poruszali się w społeczeństwie: krawiec pragnący czegoś więcej, żandarm kochający swoją żonę i dzielny spadochroniarz, czeski ?cichociemny?, który chciał ocalić matkę od wszelkich problemów, jakie mogły na nią spaść, gdyby tylko ktoś go złapał. Nikt nie podejrzewałby nawet, że któryś z nich będzie kolaborantem.
Książka zawiera dużą ilość czarno-białych fotografii i kopii dokumentów potwierdzających przytoczone fakty. Znajdziemy na nich uśmiechniętych, często przystojnych mężczyzn. Łatwo byłoby im zaufać już od pierwszego wejrzenia, bo robią dobre wrażenie. A okazuje się, że w pracy, w której także żona np. żandarma miała biuro, dochodzi do brutalnych przesłuchań. Czasem za donos palone są całe wsie. Ot, bo trzeba wyrugować element niebezpieczny i przewrotowy. Ba, nawet ludzie pomagający kolaborantowi vel spadochroniarzowi, są zgłaszani do Gestapo, bo przecież… pomogli wrogowi niemieckiemu! Hipokryzja, obłuda, kłamstwo – oto prawdziwe imiona Bohuslava Bhušty, Oskar Felkl, zwany przez żonę Kari, Karel Čurda, znany także jako Vrbas i Jerhot.
“Krawiec, żandarm i spadochroniarz. Trzy opowieści o czeskich kolaborantach” to książka, która porusza, ale nie smuci. Ona oburza, dotyka do głębi. Okazuje się, że w czasie wojny nie tylko walczono o kraj, ale i o samego siebie, a czasem to ostatnie było bardzo haniebną walką. Okazuje się, że martyrologia narodu to nie tylko polska, ale i czeska domena historii, a wszelkie próby ukazania ?tych złych? rodaków jest trudniejsza, niż się wydaje. Przecież ukazywanie prawdy, nawet tej niewygodnej, nie jest oczernianiem tych, którzy patriotycznie stawiali własne życie na szali, byle tylko uwolnić kraj. Nie, to właśnie ukazywanie tych wszystkich, którzy mogli być odebrani jako patriotyczni rodacy, dobrzy ludzie, a zdradzili, pokazuje, jak bardzo trzeba było się narażać, żeby wywalczyć wolność kraju.
Monika Kilijańska