Charlie N. Holmberg powraca. Tym razem jednak porzuca papier, a skupia się na plastiku.
Alvie Brechenmacher, to młoda i bardzo ambitna dziewczyna, która przeprowadza się ze Stanów Zjednoczonych do Anglii, żeby rozpocząć wymarzoną praktykę z Politwórstwa u najbardziej znanego z tej dziedziny maga Mariona Praff.
Alvie już od samego początku z wielkim zapałem zabiera się za naukę. Chce jak najszybciej oponować całą wiedzę i z czasem wynaleźć jak najwięcej nowych rzeczy. Razem z magiem Praff?em próbują stworzyć coś niezwykłego na kongres wynalazków, coś, co zrewolucjonizuje świat medycyny. Jednak konkurencja nie śpi i jest w stanie posunąć się do wszystkiego, żeby tylko zdobyć sławę i pieniądze.
Tak jak i w poprzednich częściach, tak i w tej nie mam absolutnie do czego się przyczepić. No może troszkę żałuję, że Ceony pojawiła się tylko w jednej krótkiej scenie, ale poza tym to podobało mi się dosłownie wszystko.
Tym razem nie ma szaleńczych pościgów, czy morderstw. Historia skupia się raczej na wynalazkach, na tym, kto szybciej coś wymyśli i opatentuje. Nie zawsze niestety jest to zdrowa konkurencja, a nieuczciwa osoba, żeby zdobyć rozgłos, posunie się do niecnych czynów. I właśnie z czymś takim musi zmierzyć się Alvie.
W tej części pojawia się wcześniej poznany młody adept sztuki składania Bennet. On i jego siostra, odegrają dość znaczącą rolę w całej historii. Co do głównej bohaterki, to jest ona uroczo niezdarna i niewinna. Jeśli wpadnie na jakiś pomysł, cały świat przestaje dla niej istnieć. I chociaż na polu naukowym radzi sobie wyśmienicie, to w sprawach przyziemnych często nie wie jak się zachować lub co zrobić. Powoduje to czasami zabawne sytuacje. Przez to wszystko nie sposób jej nie polubić. Od samego początku zdobyła ona moją sympatię i kibicowałam jej na każdym kroku.
W “Plastikowym magu” moją uwagę zdobyło to, że autorka skupiła się tym razem na czymś innym niż papier. Co prawda poprzednie części bardzo mi się podobały, ale teraz z chęcią przeczytałam o innym materiale. Całkiem nowym i jeszcze nie do końca odkrytym.
Na końcu warto też wspomnieć o samym wydaniu książki. Cała seria wydana jest z dużą starannością. Twarda oprawa to coś, co zawsze oceniam na plus. Żałuję tylko, że wydawnictwo przy całej serii nie zdecydowało się na oryginalne okładki, ale te też mają coś w sobie.
Podsumowując, jestem wielką fanką całej serii “Papierowy mag” i z czystym sumieniem polecam ją każdemu, kto lubi fantastykę, z ciekawym światem. I chociaż “Plastikowy mag” ma zamknięte zakończenie, to jednak mam nadzieję, że autorka napisze co najmniej jeszcze jeden tom.
Honorata Jamroży