Wschodnie tereny obecnej Polski oraz szeroko rozumiane Kresy, to temat szczególnie wdzięczny w literaturze polskiej. Mam tu szczególnie na myśli takie książki jak Nadberezyńcy Floriana Czarnyszewicza czy Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej, ale również wśród współczesnych pisarzy można znaleźć wątki, czy całe utwory zrodzone z tęsknoty i miłości do tych ziem. Zbiór opowiadań Polesia Mszar Elwiry Izdebskiej-Kuchty wpisuje się w te tęskne tradycje.
Opowiadania zawarte w tomiku mają pewne zaczepienie w historii. Każde z nich nawiązuje do rzeczywistych wydarzeń, postaci, zjawisk lub wierzeń związanych z Polesiem. Niektóre są zaczerpnięte z osobistych, rodzinnych przekazów autorki, inne-a tych jest więcej-z szerszej pamięci opisywanych ziem. Przewijają się tu żołnierze z minionych wojen, przemytnicy książek, budowniczowie świątyni w Pińsku, pisarze, podróżnicy i prości mieszkańcy. Każdy z nich ma tu miejsce uzasadnione i wiąże się z jakimś fragmentem przeszłej rzeczywistości. Nie zabrakło tu wątku śmierci Ferdynanda Ossendowskiego czy Witkacego we wrześniu 1939, są wątki kryminalne i historyczne, ale i kwestia wierzeń słowiańskich przemyka w bardziej lirycznym opowiadaniu.
Opowiadania są bardzo krótkie. Są impresją, przebłyskami, obrazkami z przeszłości. Autorka wiele mówi w niewielu słowach i porusza wrażliwsze nuty w czytelniku. Czuć w jej tekstach pewne poetyckie tchnienie i głębsze zapatrzenie w opisywany świat, jednocześnie nie jest to histeryczne czy infantylne pisarstwo. Jest w nim prostota codzienności opatrzona niezwykłością wydarzenia, spojrzenia, miejsca. I nie chodzi mi o zastosowane w niektórych opowiadaniach elementy realizmu magicznego, a o odnajdywanie niezwykłości w tym, co zupełnie realne.
Czegoś mi tu jednak zabrakło, czegoś nieokreślonego. Podczas lektury wielokrotnie łapałam się na myśli, że coś jest niezupełne i że istnieje przestrzeń, której Izdebska-Kuchta nie dopowiada. Polesie jest tu duchem, nie nabiera pełnego wymiaru, nie składa się na bardzo namacalny klimat, bo ten jedynie przeczuwamy i dobudowujemy go sobie na podstawie wcześniejszych lektur czy doświadczeń. Zastanawiam się, jak dalece jest to efekt mimowolny, a jak bardzo celowy zabieg autorki piszącej być może z myślą o tych, którzy już jakiś fragment Polesia w sobie noszą i mogą dopowiedzieć brakujący element.
Polesia Mszar to bardzo obiecujący debiut. Pozytywnie mnie zaskoczył, choć nie zgadzam się z wieloma peanami na temat książki i zdaje się, że inaczej odebrałam ją niż wielu komentujących. Choćby porównanie do Marqueza uważam za zupełnie nietrafione, a bazujące jedynie na automatycznym już wywoływaniu nazwiska kolumbijskiego pisarza, gdy tylko ktoś otrze się o realizm magiczny. Elwira Izdebska-Kuchta inaczej konstruuje rzeczywistość, mierzy się z inną materią i wykształca-choć jeszcze nie w pełni-swój własny, osobny styl. Z zainteresowaniem i niecierpliwością czekam na jej kolejną publikację, o ile autorka się na nią pokusi. Mam cichą nadzieję na dłuższą formę.
Iwona Ladzińska