Uwielbiam powieści obyczajowe, które skupiają się na relacjach międzyludzkich, prezentują zawiłe, a przy tym bardzo życiowe historie z nieszablonowymi, choć przy tym niezwykle podobnymi do nas postaciami, z którymi łatwo możemy się utożsamiać. Jeżeli dodamy do tego cichą, lecz mocno uzależniającą obecność szumiącego morza, to wydawać by się mogło, iż mamy gotową receptę na udaną powieść. Czy tak było w przypadku lektury powieści Joanny Sykat Oddaj to morzu? Jakie emocje towarzyszyły mi podczas czytania tej książki? O tym poniżej.
Kuźnica to niewielkie nadmorskie miasteczko, w którym każdy zna każdego, a pojawienie się nowej twarzy zawsze odbija się głośnym echem wśród jego mieszkańców. To tutaj wychowały się dwie siostry-Anka i Ewa, które, mimo że łączą je nierozerwalnie więzy krwi, to na co dzień dzieli prawie wszystko. Począwszy od koloru włosów, kończąc na zupełnie skrajnych charakterach i odmiennym podejściu do życia. Obie kobiety nigdy nie były sobie bliskie, wręcz przeciwnie, często z sobą rywalizowały, czy to o uwagę rodziców, czy o sympatię przyjaciół i kolegów. Przysłowiowym gwoździem do trumny w ich siostrzanej relacji był moment, gdy Anka najpierw uwiodła, w końcu i odbiła Ewie chłopaka. I choć od tamtego zdarzenia minęło wiele lat, to niezasklepiona rana w sercu kobiety pozostała.
Czytelnik poznaje obie siostry w momencie, gdy Anka oznajmia rodzinie, iż w tajemnicy przed wszystkimi wyszła za mąż. Sytuacja jest o tyle dziwna, iż nikt z rodziny nie miał wcześniej okazji poznać wybranka kobiety. Gdy Ewa dowiaduje się o całej sytuacji, od razu doszukuje się w niej okazji do odegrania się na siostrze i sprawienia takiej samej przykrości, jaką ta wyrządziła Ewie przed laty. Bohaterka, spacerując brzegiem morza, postanawia uwieść świeżo poślubionego męża Anki. Czy przystojny Andrzej okaże się na tyle wiernym partnerem, by odrzucić zaloty zbuntowanej szwagierki? Jak zakończy się cała historia? Czy siostrzana solidarność zwycięży w starciu z uprzedzeniami i głęboko chowanymi urazami?
Nieodłącznym elementem dobrej powieści obyczajowej jest jej autentyczność i wiarygodność, tylko przekonujące historie o ludziach potrafią skupić moją uwagę na dłużej i wciągnąć na tyle, bym zapomniała o świecie doczesnym. Niestety w przypadku powieści Joanny Sykat tak nie było. Autorka w mojej opinii stworzyła mało realną historię z dość mocno przerysowanymi bohaterami, których postępowanie i wybory dalekie były od typowych zachowań ludzi. Dużo tu było zbędnych hiperboli: poczynając od bohaterów, których zachowanie często ocierało się o absurd, kończąc na samej, mocno przekombinowanej fabule. I choć sam pomysł na powieść był obiecujący, to wykonanie nie do końca do mnie trafiło.
Warto jednak zwrócić uwagę na niesamowicie lekki i plastyczny język autorki, który sprawia, iż książkę jesteśmy w stanie przeczytać w jeden wieczór. Za jego sprawą przenosimy się również nad sam wspaniały i ukochany Bałtyk, który niejednokrotnie staje się powiernikiem sekretów obu sióstr. Przez całą powieść towarzyszy nam cichy szum fal, a pod stopami możemy poczuć miękki piasek. Mnie ta książka nie zachwyciła, warto jednak samemu sięgnąć po ten tytuł i na własnej skórze przekonać się, czy skomplikowane losy dwóch sióstr przypadną do gustu.
Joanna Jagieła-Lewicka