Bardzo podobają mi się wszystkie projekty Zosi Lange (większość możne znać ją pod nickiem Osiatek na Instagramie), dlatego, gdy tylko zobaczyłam, że stworzyła okładkę do „Bliźniaczych płomieni”, to od razu zainteresowałam się książką. A po przeczytaniu opisu poczułam, że to coś zdecydowanie w moim guście, ale czy na pewno wszystko mi się spodobało?
Życie Daikiego całkowicie zmienia się po tym, jak na jego oczach ginie jego ukochany. Rok po tragicznych wydarzeniach osiemnastolatek powoli zaczyna sobie radzić ze swoją traumą. Właśnie skończył szkołę i z optymizmem patrzy w przyszłość. Jednak wystarczy jeden moment, gdy wszystko do niego wraca, a głęboko skrywane obawy wychodzą na światło dzienne.
Aleks z suczką Hope, dopiero co przeprowadzili się do Paryża. Aleks niedawno stracił najbliższych i próbuje sobie ułożyć życie na nowo. Jedną z największych miłości chłopaka jest gotowanie. Dlatego też postanawia swoich sił w gastronomii. W dniu, w którym szuka pracy, poznaje Daikiego.
Czy dwie zranione dusze będą w stanie nawzajem się uleczyć? Czy z nieoczekiwanego spotkania może wyjść coś dobrego?
Na samym początku muszę stwierdzić, że jak na debiut, to książka jest całkiem udana, chociaż nie brakuje minusów.
Bardzo podobał mi się pomysł na całą fabułę. Pojawiły się w niej wątki nadnaturalne jak np. widzenie przeszłości i przyszłości przez Daikiego lub to, że Aleks potrafił komunikować się z Hope. Sama Hope również była niezwykle inteligenta (co z początku trochę mi nie pasowało, bo nie zachowywała się jak typowy pies, na końcu jednak zostało to wyjaśnione).
Podobało mi się również to, że zostało poruszonych wiele ważnych wątków. Jak trauma, strata kogoś bliskiego, różne postrzeganie osób ze spektrum autyzmu, czy orientacja seksualna. Podobało mi się również to, że zostały ukazane różne zachowania rodziców i te pozytywne, jak i te negatywne. Na plus uważam też pokazanie, że chodzenie na terapię do psychologa, czy psychiatry to nie wstyd, a coś wręcz odwrotnego.
To, co natomiast mi się nie podobało, to częste wstawki w języku japońskim. Nie jestem fanką takich wtrąceń. Wystarczy mi, że jest wspomniane jakiej narodowości jest bohater. Tutaj na szczęście tłumaczenie zdań, czy wyrazów było na końcu danej strony, więc od razu mogłam przeczytać, co konkretny bohater powiedział.
Niestety podczas czytania czuć było, że autor jest dopiero na początku swojej przygody z pisaniem. Nie czułam takiej lekkości w czytaniu. Dużo było różnych porównań i „oświeconych” mądrości, przy których często miałam ochotę je po prostu pominąć.
Podsumowując, jak wspomniałam na samym początku, debiut Maksymiliana Kuznowicza uważam za udany. Podczas czytania miło spędziłam kilka godzin. „Bliźniaczy płomień” nie jest może książką pełną uniesień, trzymającą w napięciu co dalej, jest ona raczej spokojna, a po dotarciu na ostatnią stronę ma się poczucie spokoju i ciepła.
Honorata Jamroży
Autor: Maksymilian Kuznowicz
Tytuł: Bliźniaczy płomień
Wydawnictwo: W.A.B.
Wydanie: pierwsze
Data wydania: 2027-03-07
Kategoria: literatura młodzieżowa
ISBN: 9788383195483
Liczba stron: 368