Wiara to nie jest łatwy temat dla
filmowców – trudno na ekranie mówić o czymś, co jest na tyle abstrakcyjne, że
właściwie niemożliwe do pokazania inaczej, niż za pomocą symboli. Bóg nie umarł to film, który o wierze próbuje
mówić przy pomocy symboli, ale nie tylko. Szkoda tylko, że raczej nikogo nie
przekona.
Film Cronka to tak naprawdę
zbieranina losów różnych osób, jednak cała fabuła oscyluje głównie wokół
jednego wątku: Josh sprzeciwia się profesorowi filozofii i nie podpisuje się
pod stwierdzeniem Nietschego: Bóg nie żyje. Ma trzy wykłady, by udowodnić
prowadzącemu oraz kolegom z roku, że to on ma rację. Równolegle poznajemy losy
m.in. nawróconej na chrześcijaństwo muzułmanki czy zagorzałej lewicowej
dziennikarki, która będzie musiała zmierzyć się z nowotworem.
Ponieważ katolicyzm, a może
raczej – ateizacja świata czy poszerzający się wpływ islamu – jest tematem dość
chwytliwym, film Cronka wpisał się idealnie w panujące obecnie nastroje. Josh
nie próbuje przekonać, że Boga nie ma – zamiast tego udowadnia, że nieistnienia
Boga nie można udowodnić, posługuje się przy tym dość rzeczowymi argumentami. I
nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że dla osób wierzących – nie będzie w
jego toku myślenia nic zaskakującego, podobnie jak dla ateistów wszystkie jego
argumenty będą od lat znane. Choć zarówno Josh, jak i jego wykładowca posługują
się pracami naukowców, choć trudno mówić o propagandzie – to jednak zabrakło w
tym sporze tego czegoś, co dałoby nam powód do głębszego zastanowienia.
Jednym z największych minusów
jest jednak fakt, że cały film jest bardzo nierówny. O ile wątek sporu ucznia z
nauczycielem, który rozszerza się na całą szkołę, jest dość wiarygodny i widz
śledzi go z dużym zainteresowaniem, to wątki poboczne (zajmujące bardzo dużą
część filmu) niestety momentami są nużące, a przede wszystkim – mocno stereotypowe,
opierając się po prostu na stwierdzeniu, że życie bez Boga jest o wiele
trudniejsze i bardziej nieznośne.
Film Cronka nie zachwyca też
wizualnie: niewiele jest tu ciekawych ujęć czy nowatorskich pomysłów, całość
wygląda na dość amatorską pracę zarówno operatorów, jak i montażystów. Nie
zachwyca też muzyka, nie ma w niej nic, co szczególnie przyciągnęłoby naszą
uwagę czy podkreśliło szczególne momenty filmu.
Bóg nie umarł to – odnoszę wrażenie – film nakręcony z myślą o
ewangelizacji i być może przyciągnięciu niewierzących czy też mających problem
z określeniem się jednoznacznie osób. Niestety, obawiam się, że docenią go
głównie wierzący, którym spodoba się heroiczna wręcz obrona wiary. Trochę
szkoda, bo pomysł był naprawdę niezły.
Dominika Brachman