\”Szczęście to mocne
słowo\”.
John Luter *
Lubicie poradniki? Nie?
Spokojnie, ja też nie. Przynajmniej takie, które są pisane przez profesorów i
bardzo mądrych ludzi do mnie nie przemawiają. Suche formułki, definicje,
stwierdzenia zrób tak i tak skutecznie mnie zniechęcają do sięgnięcia po
jakikolwiek poradnik.
Czemu więc skusiłam się na
publikację Lee Crutchley\’a Jak być szczęśliwym (albo chociaż mniej smutnym) skoro to właśnie ten
gatunek? Początkowo tak naprawdę sama nie wiedziałam co mną kierowało przy
wyborze tego tytuły, ale miałam nadzieję, że Crutchley nie stworzy czegoś
schematycznego i da mi jakiś bodziec do rozpoczęcia pracy nad samą sobą. I
wiecie co? Miałam racje.
Jak być
szczęśliwym (albo chociaż mniej smutnym) nie jest zwykłym poradnikiem, nie znajdzie
się w nim gotowych rozwiązań mówiących jak masz postępować, nie jest w nim
napisane, że czujesz się w tym momencie źle bo coś jest z tobą nie tak. Nie,
możesz być spokojny, żadnych bzdur tego typu. Ta książka to zbiór kilkudziesięciu
zadań do wykonania, które możesz, ale nie musisz wykonać. Mają one różny poziom
trudności, myślę, że dla każdego poszczególne zadania będą się nim różnić, są
proste, trudne, zabawne, takie, które zrobisz ot tak, ale i takie nad którymi
musisz pomyśleć. Trzeba jednak pamiętać przy tym o czymś absolutnie koniecznym
– przy ich wykonywaniu musi się być ze sobą brutalnie szczerym. Nawet gdy ta prawda nas
boli lub nam się nie podoba. Bo po co wykonywać zadania gdy okłamujemy w nich
siebie samych?
Nie myślcie jednak, że te
ćwiczenia pokażą jak być szczęśliwym, no chyba, że dzięki nim odkryjecie co was
uszczęśliwia (to bardzo dobrze!), one pozwalają uświadomić sobie o wszystkim
tym o czym zapomina się w szarej rzeczywistości przepełnionej obowiązkami, pracą,
wieczną pogoniom za czymś. Najlepsze w tej publikacji jest to, że wszystko
zależy od nas. Lee Crutchley zebrał zadania, które sam wykonywał i jak pisze na
początku, jedne mu pomogły, drugie zupełnie się nie sprawdziły a trzecie były
gdzieś po środku. Tak samo jest ze mną i zapewne z innymi osobami, które bazgrolą w tej książce. Crutchley
pokazuje, że płacz, gorsze dni, to że coś nam nie wychodzi nie jest złe. Czasem
płacz pomaga, a po gorszym dniu nastają te dobre. Ważne jest to by się starać,
ale nie przesadzić.
To niby tylko sto
sześćdziesiąt stron, ale do wykonania wszystkich ćwiczeń potrzeba trochę czasu,
różnego stopnia zaangażowania i chęci. Czasem zaglądam do niej codziennie,
czasem raz na jakiś czas, ale podoba mi się możliwość wyboru, podoba mi się to
jak została wymyślona. Czasem to co czytam lub robię bawi a czasem zmusza do
refleksji i głębszego wejrzenia w głąb siebie. Ja nie lubiąca poradników z
chęcią sięgam po Jak być szczęśliwym (albo chociaż mniej smutnym), bo napisał go prosty
człowiek a nie psycholog.
Jeśli lubisz kreatywne
zadania, nie boisz się wyzwań stawianych samemu sobie i jest ci… smutno
polecam publikacje Lee Cruthley\’a. Myślę, że każdy po zetknięciu z nią będzie
trochę bardziej szczęśliwszy.
Irena Bujak
*Lee
Crutchley, Jak być szczęśliwym…