Od wydania powieści Metro2033 mija właśnie
dekada. Aż trudno uwierzyć, że w tym czasie książka zdołała
stać się nie tylko literackim fenomenem, ale też przerodzić się
w szerokopasmowy projekt, który rozpalił wyobraźnię autorów,
czytelników, graczy i fanów na całym świecie. Postapokaliptyczna
rzeczywistość Metra2033 stała się niemal instytucją, słowem
zaczęła żyć własnym życiem. Kolejni autorzy, najpierw rodowici
Rosjanie, a potem pisarze innych narodowości zaczęli tworzyć
historie spod tego znaku. Z czasem swoje wersje historii zaczęli
także pisać czytelnicy. To naprawdę niesamowite, że coś może
zacząć się od jednej książki i trwać tak długo, nie tracąc na
popularności, ani na znaczeniu.
Wydawało się, że na powieści Metro2034 się
skończyło. Tymczasem tej jesieni na polskim rynku
ukazała się trzecia powieść autorstwa Glukhovsky\’ego zatytułowana
Metro2035. Powieść była długo wyczekiwana, a prawa do przekładu
wykupiono na długo przed jej powstaniem.
Świat, jaki znaliśmy, już nie istnieje. Wojna
atomowa zmiotła z powierzchni ziemi wszelkie ślady życia, a ludzie
chcąc przeżyć musieli zejść do podziemi. Schowane pod ziemią
tunele metra stały się dla ocalałych ostatnim bastionem, w
którym życie musiało ruszyć na nowo. Powstały nowe sojusze,
narodziły się nowe ideologie oraz podniosły te stare, wydawać by
się mogło już zapomniane. Jedni się przystosowali, inni nie chcą
zapomnieć dawnego życia i uparcie szukają jego śladów oraz
kontaktu radiowego z innymi ocalałymi.
W trzeciej części ponownie spotykamy Artema, który
z determinacją graniczącą z szaleństwem i paranoją szuka
kontaktu z innymi ocalałymi. Czy spotkanie z Homerem i wspólna
wędrówka po skłóconych ze sobą stacjach metra, doprowadzą
bohaterów do prawdy? Czy znajdą odpowiedzi na pytania zadawane od
tak dawna? Czy gdzieś tam faktycznie są inni ocaleli?
Opis treści z okładki sugeruje, że trzecią część
można czytać jako niezależną powieść, z czym nie do końca się
zgodzę. Życie wielu bohaterów, których tu spotykamy ponownie,
uległo zmianom i szkoda byłoby zaczynać znajomość z nimi od tego
właśnie momentu. Oprócz tego mamy tutaj bardzo dużo nawiązań do
poprzednich tomów i dla kogoś, kto zacznie lekturę od tej części,
nawiązania te będą zwyczajnie niejasne.
Powieści spod znaku Metro2033 podzieliłabym z
grubsza na dwie grupy. Pierwsza z nich dotyczy poszukiwań miejsc
wolnych od skażenia i często są to powieści drogi, w których
bohaterowie podejmują sie długiej i pełnej niebezpieczeństw
wyprawy. Podróż taka obfituje w spotkania z mutantami, a także z
ludźmi, którzy często za cenę człowieczeństwa starają się
przetrwać. Całość jest delikatnie okraszona wątkiem
paranormalnym, przy czym trudno określić, czy to faktycznie coś
ponad zmysłowego czy to ludzki znękany umysł widzi, to co sam
chce.
Druga grupa powieści skupia się na aspekcie
politycznym. Oto na gruzach dawnej cywilizacji, silniejsze jednostki
wspierając się ideologią, podporządkowują sobie słabsze. W
którymś momencie historia traci swój specyficzny duszny klimat
tuneli metra, a staje się zwykłą opowieścią o wojnie, w której
najmocniej dostaje się cywilom.
Metro2035 jest historią z drugiej grupy. Artem
wędrując po metrze, jest świadkiem degradacji tych, którzy
sprawują rządy nad stacjami. Nie liczy się tu dobro jednostki.
Rządzi ślepa siła i przemoc, na litość i współczucie nie ma
miejsca. Główny bohater także nie budzi sympatii. Pochłonięty
własnymi poszukiwaniami zaniedbuje żonę, nie potrafi się
porozumieć z przybranym ojcem, przyczynia się do śmierci, tych, z
którymi się zetknie. Wydaje się, że nie wynosi z tego żadnej
nauki, po prostu prze do przodu w poszukiwaniu… czego? No właśnie
czego? Spisku? Ukrytej przed wzrokiem maluczkich prawdy?
Tym samym historia, która w częściach poprzednich
tak fascynowała swoim klimatem, tym razem go straciła. Czytelników
przyzwyczajonych do dusznego klimatu tuneli, w których czaiło się
niejedno paskudztwo, może to trochę zniechęcić. Sama przyznaję,
że nie przepadam za zmaganiami politycznych oponentów. Jeśli
jednak wytrwa się do końca tej historii pozna się całą autorską
wizję uniwersum i okaże się, że intryga zatoczyła o wiele
szersze kręgi, niż mogło się niektórym wydawać. To akurat
trochę mnie zaskoczyło. Dlatego w ogólnym zarysie historia nie
jest taka zła i nie można jej negatywnie oceniać. Każdy czytelnik
mieniący się fanem Metra 2033 powinien ją poznać.
Edyta Krzysztoń