Bardzo
rzadko oglądam telewizję. U siebie w komnacie jej nie mam, zwykle
jak coś posłyszę to, idąc np. po herbatę. Jakoś się tak
złożyło, że bawiłam u Rodziców i leciał telekspress a tam
reklamowali Dzieje
dwóch rodzin, znowu
reklamowali tak skutecznie, że zapaliłam się jak pochodna. Takie
książki lubię. Zwłaszcza w zimie, gdy mimochodem jesteśmy
bardziej refleksyjni. W domu bardzo takie książki lubimy i
dosłownie wyrywamy sobie z rąk, więc aby nie było przykrych
niespodzianek, po prostu wydarłam ją z koperty i zabarykadowałam
się w pokoju.
Kazimierz
Orłoś zgodnie z tytułem opowiada dzieje dwóch rodzin. Już jego
rodzice spisali pamiętniki, wspomnienia, on zaś po śladach swojej
pamięci, pamięci rodziców, chce odnaleźć miejsca ważne dla
swojego rodu, dla własnej tożsamości. Niestety nie da się sięgać
w nieskończoność, odnaleźć wszystkiego. Księgi parafialne,
nawet jeśli ocalały nie dają odpowiedzi na naprawdę istotne
pytania. Kazimierz Orłoś odwiedza miejsca o których opowiada i tak
naprawdę serce się kraje… ponad sto lat, a po niektórych
budynkach nie został kamień na kamieniu, jakie to musi być
bolesne, oglądać ruinę miejsc, które dla tych którzy są/ byli
dla nas drodzy, byli całym światem. Wielce refleksyjna, niespieszna
książka o ogromnym emocjonalnym ładunku. Pięknie niedzisiejsza.
Na
początku bałam się, czy ta książka na pewno mnie porwie, nie
znam autora, więc czy będzie zdolny zainteresować mnie nie tylko
swoim życiem, ale i odległych antenatów? Okazało się, że tak.
Wystarczy lubić wspomnienia, bo ta książka to opowieść o
historii, o miejscach, o świecie, który się rozpadł i o ludziach,
którzy mieli burzliwe i ciekawe życie. Właśnie to bardzo mnie się
spodobało, że autor nie chce skupiać się tylko na urzędowych
informacjach, szuka cech, zastanawia się nad tym jak pradziadkowie
do siebie mówili, jak zdrabniali imię swoich dzieci, tylko że nie
na wszystko znajduje odpowiedzi. Smutne to.
Smutna
i refleksyjna jest ta książka. Czyta się ją bardzo powoli, co
może wkurzyć, gdy chcemy się w coś wciągnąć już i teraz, ale
idealna na delektowanie się, przez długie wieczory. Nie każda
książka musi być KBKSem, potrzebne są takie też; leniwe, ale
piękne.
Bardzo
polecam tę książkę nie tylko dla młodych ludzi, żeby nie rzec
moich rówieśników, ale też dla Waszych Mam i Babć, Ojców i
Dziadków. Pięknie napisana historia rodzinna, ze zdjęciami, z
osobistymi komentarzami autora. Naprawdę bardzo warto!