Barbara Krafftówna z pewnością należy do charakterystycznych aktorek starszego pokolenia. Jej głos trudno zapomnieć. Bez wątpienia na trwałe też wpisała się w historię teatru, kabaretu i kina. Chyba nie da się też mojemu pokoleniu (40+) zapomnieć o niej jako Honoratce z serialu \”Czterej pancerni i pies\”. Razem z Pieczką stworzyli w tym filmie niezwykłą parę.
Śmiało można by rzec, że Krafftówna to gwiazda. A zmierzyć się z gwiazdą polskiego teatru i kina wcale nie jest łatwo. Remigiusz Grzela w książce \”Krafftówna w krainie czarów\” robi to doskonale. Zawsze jestem pełna podziwu wobec książek tego autora. Doskonale udokumentowane, skondensowane, napisane tak, że nie sposób odłożyć książki na półkę. I nie trzeba być wyjątkowym fanem aktorki, by sięgnąć po wywiad. Autor i jego rozmówczyni ukazują pewną epokę przez pryzmat nie tylko teatru i kina, lecz także przez życie prywatne aktorki. Wzruszają, rozśmieszają, a przede wszystkim pobudzają ciekawość. Niezwykła w tej książce jest sympatia pomiędzy Grzelą a Krafftówną. Czuje się ją od pierwszego zdania książki. Ponadto aktorka często się \”wcina\” i dzięki temu też przedstawia nam Grzelę. Nazywa go Remkiem albo Remikiem-giuszem.
W książce cytowane są recenzje spektakli i filmów, w których grała Barbara Krafftówna. Bardzo podobało mi się określenie Jana Kotta, że jest to aktorka limfatyczna.
\”Układ limfatyczny, czyli chłonny. Limfa, czyli chłonka wprowadzana do krwiobiegu. […] Z jednej strony charakterologia postaci, z drugiej moja psychofizyczność plus warsztat plus emocje moje i widzów. I ja, która to wszystko spajam, przez siebie przepuszczam\”. [1]
Krafftówna jawi się z wywiadu jako osoba znająca swoją wartość, nie \”gwiazdorzy\”, ale nie jest też fałszywie skromna. Ocenia swój warsztat i umiejętności. Opowiada o pracy nad tekstem, o tworzeniu roli, ale też o ciekawostkach związanych z różnymi spektaklami. Ciepło mówi o garderobianych, suflerkach, charakteryzatorkach, a także o aktorach i reżyserach. Przy tym, czytając, wyczuwa się jej poczucie humoru, optymizm i radość życia. Aż trudno uwierzyć, że Barbara Krafftówna zbliża się do dziewięćdziesiątki (a zamierza dożyć \”trzech kaktusów\”, czyli 111 urodzin).
W książce zwraca uwagę również tytuł. Idealnie pasuje do bohaterki. Wydaje się, że przez lata nie zgubiła w sobie wiecznego dziecka. Być może jest taką Basią z drugiej strony lustra.
\”Bo to jest ta kraina czarów ? jak działa mózg, jak działa pamięć, dlaczego zostają ulotne chwile\”. [2]
Grzela pyta o wszystko: o radzenie sobie ze śmiercią bliskich, o syna aktorki, jej mężów, o starość, o scenę, o poszczególne role, o warsztat. Daje nam w miarę pełny obraz niezwykłej osoby oraz nakreśla specyfikę czasów, w których przyszło żyć Krafftównie – od przedwojnia do współczesności. Na końcu książki pojawia się niezwykle wzruszający list do \”Pana Remika\”. Aktorka dziękuje za rozmowę, ale przede wszystkim za monodram \”Błękitny diabeł\”, bo warto też pamiętać, że Grzela współpracował z Krafftówną przy tworzeniu kilku spektakli.
Wywiad został wzbogacony o zdjęcia aktorki. Z pewnością była i jest piękną kobietą. Wiek jej służy. A na pytanie, czym jest starość odpowiada: SKS. \”Starość, k?, starość\”. [3] Potrafi też \”oswoić\” swoją sklerozę.
\”Można na przykład tak kierować rozmową, żeby poruszać tematy, nie za bardzo precyzyjne. Bo w precyzji muszą być konkrety, nazwiska, detale\”. [4]
Jedno jest pewne: Krafftówna potrafi czarować i warto poddać się tej magii. Po przeczytaniu książki trudno wyjść z jej krainy czarów.
Anna Sakowicz
[1] ?Krafftówna w krainie czarów. Barbara Krafftówna w rozmowie z Remigiuszem Grzelą?. Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2016, s. 190-191.
[2] tamże, s. 221
[3] tamże, s. 323
[4] tamże, s. 324