Widok
Neala nie zapierał Georgie tchu w piersi. Być może wręcz
przeciwnie. Ale całkiem nieźle, a właściwie nawet bardzo dobrze
było przebywać w pobliżu człowieka, który napełniał jej płuca
powietrzem. [1]
Praca,
dzieci, obowiązki, poświęcenie czegoś dla dobra rodziny, brak
rozmów, bo to co się nimi wydaje to tak naprawdę tylko przekaz
informacji jest przyczyną ogromnej rysy na szkle. Rysą, która
sprawi, że nawet szczere uczucie może nie wystarczyć by utrzymać
rodzinę razem, by miłość wygrała z codziennością.
Georgie
McCool, scenarzystka, matka, żona, siostra, córka – kobieta z
wieloma rolami, ale niestety nie wszystkie udaje jej się odgrywać
tak jakby chciała i gdyby nie mąż – Neal – dom był by istnym
pobojowiskiem a dziewczynki jadłyby gotowe dania z opakowań. To
praca pochłania większość czasu, spychając rodzinę gdzieś na
bok, powodując przy tym coraz większe wyrwy na szczęściu
najbliższych. Tym bardziej, że kiedy pojawia się szansa na
osiągnięcie celu Georgie rezygnuje z rodzinnych świąt i skupia
się na pracy, a raczej próbuje. Jej decyzja może wszystko zmienić,
być ostatecznym powodem rozpadu rodziny. Czy uda jej się naprawić
swoje relacje z mężem?
Po
cudownym Eleonora & Park wiedziałam, że będę musiała
sięgnąć po inne powieści Rainbow Rowell. Autorka oczarowała mnie
swoim stylem oraz pomysłowością. Co prawda Fangirl nadal
przede mną, ale Lini serc byłam tak ogromnie ciekawa, że
nie mogłam odłożyć jej na później. Jakie są moje wrażenia?
Czy i tym razem autorka zdobyła moje serce?
–
Doszedłem ostatnio do wniosku, że nie sposób tego przewidzieć.
(…)
–
Czego? – zapytała.
–
Czy miłość wystarczy. Czy ktokolwiek zna odpowiedź na to pytanie?
Ono jest idiotyczne. Przecież kiedy już się zakochasz, kiedy już
przytrafi ci się ten cudowny stan, jak można pytać, czy to
wystarczy, by cię uszczęśliwić? [2]
Linia
serc to absolutnie coś innego
niż pierwsza powieść autorki u nas wydana, tym razem miałam
do czynienia z dojrzałymi bohaterami, posiadającymi rodzinę, którzy
muszą zmierzyć się z pracą, obowiązkami, dbaniem o siebie i
swoje dzieci. Rainbow Rowell stworzyła fabułę, w której toczą
się losy dwójki kochających się szczerze osób, ale bez lukru,
bez idealnego życia, ale za to realnego, takiego gdzie zalicza się
wzloty oraz upadki, w którym są rozczarowania, zmarnowane szanse,
popełniane błędy… i nadzieja na nowy start. Autorka posiada
niebywałą umiejętność przykuwania uwagi, jej opisy, miejsc,
wydarzeń oraz emocji działają na wyobraźnie oraz uczucia. W moim
odczuciu to powieść, która jest w pełni dopracowana, przemyślana
a co ważniejsze akcja, chociaż nie toczy się w zawrotnym tempie,
to absorbuje od pierwszych stron i wywołuje całą masę emocji.
Ze
wszystkich bohaterów najbardziej polubiłam Neala, nie ma go co
prawda za dużo (przynajmniej nie tyle ile bym sobie życzyła), ale
swoją osobowością podbił moje serce. To jaki był dla dzieci,
Georgie, jak mówił o swoich emocjach. Czasem wręcz sprawiał, że
moje serce się rozpływało. Ale to Georgie grała pierwsze
skrzypce, to z jej perspektywy poznawałam ich historię i pomimo
błędów przez nią popełnionych nie sposób jej nie polubić.
Kawałek po kawałku odkrywałam, co siedziało jej w duszy i był
tam niezły bałagan do uporządkowania, ale co było najpiękniejsze,
to niezaprzeczalna miłość.
Śmiałam
się, wzruszałam, denerwowałam, zachwycałam nieskończoną ilość
razy. Pochłonął mnie ten tytuł bez reszty i nawet nie
podejrzewałam, że wystarczy mi kilka godzin by zapoznać się z
losami bohaterów. Z zapartym tchem obserwowałam bieg wydarzeń,
siłą woli próbowałam przekonać bohaterkę by podjęła inną
decyzję a gdy dotarło do mnie, że to nic nie da niecierpliwie
przewracałam kolejne strony. Bardzo podobał mi się wątek z żółtym
telefonem, to takie nieprawdopodobne a jednak wzbudzające zachwyt.
Rainbow Rowell stworzyła komedię romantyczną z otwartym
zakończeniem, dającym szansę na naprawę błędów, pokazującym,
że pierwszy krok nie wymazuje wszystkich złych decyzji, zachowań i
słów, ale jest bardzo dobrym początkiem ku lepszemu.
Linia
serc bezsprzecznie przypadnie do
gustu wielbicielkom komedii romantycznych oraz obyczajówek.
Wywołuje uśmiech na twarzy, wzrusza, ale przede wszystkim ukazuje
realia życia i przekonuje do zastanowienia czy i my czasem nie
dajemy z siebie za mało. Rainbow Rowell nie zawiodła mnie po raz
kolejny i gorąco polecam tę ciepłą i pełną miłości oraz
refleksji powieść.
–
Chyba mógłbym bez ciebie żyć (…) ale co to by było za życie.
[3]
Irena Bujak
[1]Rainbow
Rowell, Linia serc, s. 105
[2]Tamże.,
s. 213
[3]Tamże.,
s. 318