Kara śmierci – jej
istota, słuszność, zasadność, jej moralny, filozoficzny i prawny
wymiar to jedna z tych kwestii, która jest przedmiotem
niesłabnących, gorących dyskusji podejmowanych tak przez zwykłych
ludzi, jak i szanowane autorytety różnych dziedzin nauki. Jest w
stanie wyzwolić ogromne emocje, zburzyć spokój sumienia i wywołac
moralny niepokój lub uwierać niczym kamyk w bucie, ale nigdy nie
pozostawia obojętnym. Popycha do niewygodnych rozważań na temat
natury człowieka, zagadnień winy, kary i zemsty, wartości
ludzkiego życia, sensu dobra i zła; zgłębianie tych
fundamentalnych kwestii w kontekście kary głównej prowadzi do
wniosków lub chociaż ociera się o problematykę społecznej
hipokryzji, ludzkiego zamiłowania do bestialstwa, sankcjonowania i
dawania przyzwolenia na zabijanie cudzymi rękoma, pozwalając
zachować przekonanie o własnej prawości, sprawiedliwości,
odciążającej sumienie moralnej wyższości nad skazanym. Kozłem
ofiarnym społeczeństwa jest w tym przypadku kat. I to właśnie on
jest jednym z dwóch głównych bohaterów książki Tomasza
Kowalskiego, który na nieco ponad 130 stronach podejmuje głos w
dyskusji na temat kary śmierci, społecznego przyzwolenia na
zabijanie w majestacie prawa, odzwierciedlającego najciemniejszą
stronę ludzkiej natury – a wszystko to przy użyciu oszczędnych
środków wyrazu, pozwalających zamknąć bogactwo treści w
lapidarnej, ascetycznej formie, co pozwala czytelnikowi skoncentrować
się na istocie rzeczy.
Fabuła \”Mędrca
kaźni\” to w przeważającej części dialog dwóch bohaterów:
emerytowanego paryskiego kata Thierry\’ego Jakoba, mającego na swym
konie blisko czterysta publicznych egzekucji i młodego, ambitnego
amerykańskiego dziennikarza Stevena Mulforda, oddelegowanego przez
szefa do przeprowadzenia wywiadu z przedstawiecielem krwawej
profesji. Młody człowiek ma w głowie dokładny scenariusz rozmowy,
wie, czego chce – a marzy mu się reportaż, który stanie się
motorem napędowym jego kariery i przyniesie sławę. Liczy na to, że
wywiad z katem zaspokoi gusta czytelników, ich potrzebę makabry,
sensacji i grozy; rzeczywistość jednak szybko weryfikuje jego
plany. Mulford niemal z miejsca traci kontrolę nad rozmową i
orientuje się, że to nie on rozdaje karty, zaś miły,
dystyngowany, budzący zaufanie starszy pan wciąga go w filozoficzną
dysputę na temat kary śmierci, zaś jego celem nie jest schlebianie
gustom gawiedzi, a obudzenie ludzkich sumień. Dziennikarz uświadamia
sobie, że nie docenił swego rozmówcy, który zaczyna mu jawić się
jako ktoś w rodzaju szalonego wizjonera, filozofa – humanisty,
wytrawnego, intelektualnego gracza, zmuszającego Mulforda do
weryfikacji swoich poglądów i spojrzenia na fundamentalne kwestie z
innej niż dotychczas perspektywy. Thierry Jakob zaczyna go
fascynować, niepokoić, wreszcie przerażać – aż do
spektakularnego, budzącego grozę finału, który na zawsze zmieni
jego postrzeganie świata.
Kameralna sceneria, w
jakiej toczy się akcja, a raczej odbywa rozmowa, gęstniejąca z
każdą chwilą atmosfera, poczucie nieokreślonego zagrożenia i
nieuchronnie nadciągającej katastrofy, obrót, jaki przybiera
rozmowa i sama jej treść, tworzą niesamowity klimat, udzielający
się czytelnikowi. Konfrontacja przedstawiciela społeczeństwa
wyznającego proste, surowe zasady, nie kwestionującego
obowiązującego prawa i nie zagłębiającego się na codzień w
moralne i filozoficzne aspekty kary śmierci, lecz bezwzględnie i
bezwarunkowo uznającego jej słuszność jako warunku społecznego
ładu i sprawiedliwości, przekonanego o własnej nieomylności i
mądrości, pławiącego się w samozadowoleniu i poczuciu moralnej
wyższości nad skazanym z kozłem ofiarnym tegoż społeczeństwa,
robi ogromne wrażenie i prowokuje czytelnika do weryfikacji własnego
stanowiska w poruszanej kwestii. Dziennikarz, w obliczu argumentów
kata, traci pewność siebie i przekonanie o słuszności własnych
poglądów – powoli zaczyna przejmować punkt widzenia swego
oponenta. Celem starszego pana jest poruszenie ludzkich sumień,
uświadomienie społeczeństwu toczącej go hipokryzji, opierającej
się na zabijaniu cudzymi rękoma, rękoma kata, w imieniu ogółu.
To kat zaspokaja potrzebę bestialstwa, ludzkiego zamiłowania do
zabijania i zadawania bólu i cierpienia innym, brutalnego odwetu bez
konsekwencji, by pozostali mogli nadal udawać cywilizowanych,
poczciwych, sprawiedliwych – bo przecież prawo zwalnia od
odpowiedzialności za zabicie skazanego.
Czy morderca ma prawo do
życia? Czy jego życie ma tę samą wartość, co życie niewinnego
człowieka? Komu o tym sądzić? Zdaniem Jakoba każdy członek
społeczeństwa dającego przyzwolenie na karę śmierci – sam staje
się oprawcą, staje w jednym szeregu ze zbrodniarzem, jednocześnie
deklarując przecież poszanowanie dla ludzkiego życia i
sprawiedliwość. Śmierć nie jest karą, nie chroni społeczeństwa,
ale jest usankcjonowanym prawem aktem zemsty bez następstw, wyrazem
hipokryzji społeczeństwa skłaniającego się do poszukiwania
rozwiązań pozornie najprostszych, nawet kosztem stania się
zbrodniarzem, a jednak bez obciążania własnego sumienia.
Dramat, jaki rozgrywa się
na scenie paryskiego mieszkania kata, jest nim dosłownie i w
przenośni. Akcja ograniczona została do minimum, opiera się na
dialogu poruszającym fundamentalne kwestie moralno – filozoficzne,
na które trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Sam autor
powstrzymuje się od tego, przedstawiając argumenty obu stron sporu,
które jednak zredukowane są do tych najbardziej powszechnych,
znanych doskonale każdemu, kto choć raz w życiu zastanawiał się
nad kwestią kary głównej. Kowalski daje co prawda bodziec do
takich rozważań, lecz raczej ślizga się po powierzchni niż
zgłębia temat; zakres omawianych zagadnień jest dość szeroki –
od historii gilotyny i obowiązków kata po refleksje dotyczące
natury człowieka i społeczeństwa, sensu dobra i zła, istnienia
siły wyższej, wartości ludzkiego życia – wiele kwestii, wartych
bliższej i głębszej analizy zostało ledwie zasygnalizowanych,
potraktowanych powierzchownie, acz ubranych w zgrabne, lekkie słowa,
dzięki czemu łatwiej zapadają w pamięć, prowokują do własnych
przemyśleń, weryfikacji dotychczasowego stanowiska, a być może
nawet przewartościowania wartości.
\”Mędrzec kaźni\”
nie jest lekturą specjalnie szokującą, nowatorską czy
spektakularną – no, chyba, że za taką uznamy książkę
zawierającą treści prowokujące do myślenia o tematach
niewygodnych, trudnych, niejednoznacznych, budzących moralny
niepokój i ludzkie sumienie, wyrywające nas z marazmu i
samozadowolenia, a taki zdaje się cel przyświecał autorowi. Nie
nazwałabym książki Tomasza Kowalskiego moralitetem, choć mam
wrażenie, że \”Mędrzec kaźni\” wykazuje ku temu pewne
inklinacje, jednak zbyt powierzchowne ujęcie tematu skłania raczej
do nazwania go jego próbką czy szkicem. Nie umniejsza to jednak
wartości publikacji – pobudza do myślenia, inspiruje, prowokuje do
zmierzenia się z tak niebywale złożoną tematyką, jaką jest kara
śmierci i wszystkie inne kwestie, które się z nią wiążą,
niepokoi, porusza, wymaga. A to naprawdę sporo.
Karolina Małkiewicz