Staram
się zerwać z trupami z półki, grzebię jednego po drugim i staram
się nowych nie produkować. A że lubię sobie najlepsze zostawiać
na koniec, to i zaczynam wyczytywanie stosów od książek
najsłabszych, tych co do których mam obawy, że jednak mogą mnie
nie zachwycić. Ponieważ poprzednie tomy mnie nie zachwyciły,
uznałam, że po prostu zaspokoję imperatyw dokańczania serii i
zlikwidują wiszącą jak miecz Damoklesa nade mną konieczność
doczytania tomu trzeciego, notabene
najobszerniejszego. Od razu zaznaczam, tym razem stwierdziłam, że
będę czytała książkę jako fantastykę, fikcyjne uniwersum, a
wydarzenia nawiązują do drugiej wojny. Oślepłam na fakty. Mam
ferie i tak wyjdzie, że się czepiam, więc schodzę z merytorycznej
strony. Która nadal mnie nie zachwyca.
Wyczekiwany
tom trzeci to dalsze losy doskonale znanych nam bohaterów. Leitner
trafia do szpitala, Staszek ma kłopoty, Maria ma dla Leitnera
propozycję, a Bronek, jak zwykle ma przygody. Chłopak chce
przedrzeć się na Zachód, bo tam ma być formowana polska armia, a
on jest żołnierzem. Staszek to ma tak nieciekawą sytuację, że
naprawdę ? tylko mu współczuć. Maria z Leitnerem rozpoczyna
odyseję. Z bohaterami zdepcemy całą Europę a nawet zagna nas do
Afryki tudzież Azji. Chyba nikt po lekturze poprzednich tomów nie
oczekuje nudy. W dosłownym tego słowa znaczeniu, dziać się będzie
sporo. W końcu akcja tego tomu zaczyna się w 1940, w Europie też
wtedy się działo. Dużo. Niezbyt dobrze. Chociaż w sumie zależy
od punktu widzenia. Hitler tam chyba nie narzekał, aż tak.
Nadal
jestem na nie, nadal nie wiem kto jest adresatem tej serii, bo mnie
ta historia zupełnie nie kupiła. Taka awanturnicza powieść z masą
okrucieństwa i nie, nie bulwersuje mnie to, bo czytałam książki z
opisami brutalniejszymi ale nigdy nie przepadam, zaś tutaj wydawało
mi się, że tak napisana powieść deprecjonuje te okrucieństwa,
czyni z nich anonimowy ciąg przemocy jak w filmach z tak zwanym
mordobiciem
nie do końca odpowiada mi coś takiego.
Czytałam
zdecydowanie lepsze powieści, czy to o przemianie wewnętrznej, czy
to z II wojną światową w tle. W Parabellum
nie znalazłam niczego co by mnie ujęło, złapało za gardło i
uderzało mą twarzą o beton. Była to raczej jak męcząca podróż,
przez przeciętną okolicę, gdy rozładuje się mp3. Spać nie
można, bo a nuż przejedzie się przystanek, a nie ma na czym oka
zawiesić.
Cieszę
się, że mam tę serię za sobą. Po prostu Parabellum
to nie jest seria dla mnie, naprawdę było mi ciężko. Zdobyła
grono fanów, którego muszę unikać, bojąc się linczu. Nie mogę
polecić, chociaż postać Leitnera doceniam, ale aż tak wielką
fanką nie jestem. Ta seria dla mnie była bardzo nietrafionym
wyborem. Bywa i tak. Trzeci tom czytałam szybko, bo już było widać
metę.
Katarzyna Mastalerczyk