Sama zaliczam się do grupy fanów. Możecie sobie w tym momencie o mnie pomyśleć co tylko zechcecie. Tak, lubię Sagę i bardzo miło wspominam czasy kiedy nastąpiło wielkie BUM! Przeczytałam dwa razy całość, filmy oglądałam… no nie ważne. Wiele razy. I nawet jeżeli z perspektywy czasu widzę niedociągnięcia, to i tak mam do nich sentyment. Może dlatego,że wcześniej nie czytywałam fantasy, a Zmierzch był pierwszy? Nie wiem. Ważne, że uwielbiam historię o wampirach i niezbyt ogarniętej Belli.
Jako,że mija 10 rocznica od wydania pierwszej części, Stephanie Meyer postanowiła zrobić swoim czytelnikom \”niespodziankę\” i pobawiła się znaną wszystkim opowieścią. Jaki był tego rezultat i czy autorka słusznie postąpiła zmieniając coś, co zyskało rozgłos? Może lepiej było zaskoczyć czymś zupełnie innym? Za chwilę wszystkiego się dowiecie.
Zacznę od tego, że \”Życie i śmierć\” jest odbiciem lustrzanym Zmierzchu, z tą maleńką różnicą, że postaci kobiece zmieniły się w męskie i na odwrót. Na pierwszy rzut możemy powiedzieć ok, ale jak to wygląda w praktyce, podczas czytania? Jakim jest bohaterem Beau i Edythe?
Nie będę robiła zarysu fabuły ponieważ mija się to z celem, gdyż autorka zkalkowała WSZYSTKIE wydarzenia z pierwowzoru. Z maleńkimi niuansami. Takimi jak na przykład wypady koleżanek, troszkę trzeba było włożyć zmiany, bo wiadomo \”mężczyźni\” nie pojadą kupować fatałaszki, albo umówić na wizytę u fryzjera czy kosmetyczki.
Beau przyjeżdża do Forks, robi wszystko co czyniła nasza Bella, nawet zagryza wargę – no jakże słodziutko! Kiedy przeczytałam owe zdanie, aż oniemiałam z wrażenia! Naprawdę. Idąc dalej nasz chłopczyk jest totalnym fajtłapą. Ja rozumiem, On nie miał być super boyem. Liderem drużyny futbolowej z masą pieniędzy. Bardzo dobrze, ale zniewieściały Beau… był totalną katastrofą. Albo i nawet gorzej. Jego rozmyślenia, jak się potykał, rumienił, nie potrafił prowadzić rozmowy… Nie.
Natomiast Edythe, kolejna kopia z poprzedniczki, tylko tyle,że został kobietą. Mówiła, robiła, zachowywała się jak nasz Edward. No Gender rozszalał się na dobre, nie wiem tylko śmiać się, czy płakać? Edyt jest przebojowa, pewna siebie. No raczej, wszak jakby nie było została obdarzona cechami męskimi. Zakochuje się w nierozgarniętym młodzieńcu, bo jak wiadomo każda silna kobieta, zwłaszcza z nadprzyrodzonymi mocami pragnie mieć TAKIEGO partnera. Jest nieśmiertelna, a tutaj może roztoczyć twarde ramionka nad kruchutkim Beau.
Miałam ogromne nadzieje, że powyższa książka będzie czymś nieco innym, że autorka wykaże się chociaż w maleńkim stopniu aby zaskoczyć swoich fanów. Niestety. Tak się nie stało. Z przykrością muszę stwierdzić, że Stephanie Meyer poszła po najprostszej linii, przerabiając i to w dość płaski i bez wyrazu sposób oryginał. Tego co zrobiła ze Zmierzchem nie można nawet nazwać \”odgrzanym kotletem\”, prędzej poszatkowanym. Według mnie zniszczyła to, co było dobre i mimo krytyki, z którą nie jeden raz saga musiała się zmierzyć, nie zaszkodziła jej tak, jak ten beznadziejny i kompletnie zmarnowany pomysł niby nowej wersji. Totalna klapa, porażka i nie wiem co jeszcze.
Owszem, zamysł mógłby mieć miejsce gdyby usiać i na spokojnie, przede wszystkim DOKŁADNIE zająć się bohaterami. Nie zmieniać w starym pliku \”byłam\” na \”byłem\”, tylko wykreować na nowo postacie, a jedynie co, to wzorując się by zachować zgodność zdarzeń. W tym przypadku okazało się, że autorka sama sobie zadała cios w kolano. I to taki porządny.
Dla mnie czytanie \”Życia i śmierci\” stało się męczarnią, zupełnie nie odnalazłam się w tym schemacie. Nie potrafiłam zdzierżyć \”genderowej\” Belli, inaczej ująć nie potrafię. To nie był Beau, to była Bella po przymusowej zmianie płci, o której nie miała pojęcia.
Zastanawia mnie jeszcze jedno, jak osoby doradzające mogły przyklasnąć czemuś takiemu? Rozumiem, chęć zrobienia hałasu, świetna sprawa. Okrągła rocznica, należy o sobie przypomnieć. Tylko dlaczego nie pomyślano wcześniej, nie zaplanowano dokładniej? Nie potrafię pogodzić się ze świadomością,że autorka sama, na własne życzenie zepsuła coś naprawdę fajnego. I co najgorsze, czuje się dumna.
Gdybym miała zacząć wyliczać wady tejże książki, opinia chyba nie miałaby końca. Dlatego poprzestanę na konkretach.
Chyba najlepszym rozwiązaniem byłoby ukazanie historii z perspektywy Edka, chociaż nie. Meyer już pokazała, e zupełnie nie radzi sobie we wczuwanie się w postaci męskie. Czego przykładem jest Beau. Koszmar w najczystszej postaci.
Jedynym plusem wydania tego tytułu jest opcja \”dwie książki w jednym\”, a dokładniej mówiąc, z przodu mamy \”Życie i śmierć\” zaś po odwróceniu \”Zmierzch\”, Osobiście skorzystałam z opcji numer dwa i odświeżyłam sobie historię oczami Belli.
Kreacji Beau mówię stanowcze NIE, nie chcę nawet pomyśleć, że ktoś zechce ekranizować ten nieudany wytwór.
Moje serce jest zranione, czuję żal do autorki. Nie wybaczę tego co uczyniła czytelnikom. Tyle można było zorganizować z okazji tak okrągłej rocznicy. A tutaj? Poszła na łatwiznę w najgorszym wydaniu.. Boję się pomyśleć co się stanie za kolejne 10 lat. Czuję się rozczarowana, nie polecam. Szkoda czasu. Chyba, że ktoś nie ma w posiadaniu Zmierzchu, to wtedy tak, można sobie sprawić, aby przy okazji zerknąć pobieżnie co też kryje \”zielone jabłuszko\”.