Ta noc była chłodna.
Mieszkańcy Jakosberga szykowali się na obchody święta Walpurgi,
które to miały nadejść nazajutrz. Niestety, nie wszystkim dane
było przespać tę noc spokojnie. Mieszkańcy pewnego osiedla stali
się świadkami tragicznego zdarzenia – z 10 piętra spadła młoda
kobieta.
Tą kobietą była
Charlie Ericsson. Jej młodsza siostra Helene jest zdruzgotana
informacją o jej śmierci, chociaż kontakt między nimi osłabł
już kilka lat temu. Kobiety prawie wcale się nie widywały. W
dzieciństwie zostały opuszczone przez matkę – Ing Marie, która
prawdopodobnie uciekła wraz z Ramonem, swoją nową, wielką
miłością. Helene prawie nie pamięta matki, ale Charlie czuła się
przez nią bardzo skrzywdzona i nigdy nie mogła jej tego wybaczyć.
Swój ból jednocześnie ukrywała i wyrażała przez swój wizerunek
i podejście do życia.
Helene nie może pogodzić
się ze śmiercią swojej siostry. Pomimo, że wszystkie poszlaki i
ślady wskazują na samobójstwo, jakiś puzel nie pasuje kobiecie do
całości. Zaczyna podejrzewać że samobójstwo siostry zostało
ukartowane. Kobieta, szukając tropów coraz bardziej ingeruje w
przeszłość Charlie. Śladem siostry podąża do Buenos Aires i
krok po kroku rozwiązuje tajemnicę i poznaje przeszłość.
Nie znam poprzednich
książek autorki, ale jeżeli są tak dobre jak Weź mnie za rękę
to widzę że mam wiele do nadrobienia. Powieść Tove Alsterdal
zalicza się do tej kategorii dzieł, które czyta się z największą
przyjemnością, bez nawet najmniejszej dozy irytacji.
Akcja toczy się
dwutorowo – jedne rozdziały skupiają się na roku 2014, a
wszystkie wydarzenia rozgrywają się w Jakosbergu lub okolicy tego
miasta. W innych przenosimy się do Buenos Aires z roku 1977/8. W
tych latach toczyła się tam wojna domowa. Jednocześnie
towarzyszymy Helene, która stara się odkryć prawdę o śmierci
swojej siostry, oraz poznajmy młodą, zakochaną i pełną energii
aby walczyć z władzą Ing-Marie, która opuściła swoją rodzinę,
dwie małe córeczki i wyjechała wraz z Ramonem, który wcześniej
uciekł ze swojej ojczyzny do Szwecji, aby schronić się przed
reżimem. Czytając o Buenos Aires z lat 70 XX wieku i tym
współczesnym, odwiedzonym przez Helene czułam się tak, jakbym to
ja spacerowała po ulicach tego miasta. Tove Alsterdal idealnie
oddała klimat i nastrój miasta, emocje ludzi, ich lęki, obawy, a
także nadzieje i złość. Te wszystkie uczucia przesiąkły mury
miasta, a żeby móc przekazać je swoim czytelnikom trzeba mieć
prawdziwy talent. Nie wiem czy autorka kiedykolwiek odwiedziła
Argentynę, ale opisała to państwo i ten kraj z największą
dokładnością i dbałością o szczegóły.
Helene, która powoli
poznaje przeszłość swojej matki nie zna wszystkiego, a dokładniej
uczuć Ing-Marie, w które wgląd ma czytelnik. I chociaż nie wiem
czy kiedykolwiek zdecydowałabym się na taki krok jak matka sióstr
to jednocześnie podziwiam ją i współczuje. Jak dla mnie Ing-Marie
była najlepiej wykreowaną postacią w tej powieści. Helene wciąż
biła się z myślami, bała się zdradzić swoim bliskim przeszłość
i teraźniejszość. Przykre dla niej fakty zaiatiła przez kłamstwa,
a gdy wszystko wyszło na wierzch jej życie coraz bardziej się
skomplikowało. Cała sytuacja motywowała Helene do działania, ale
także do podejmowania mało przemyślanych decyzji.
Przyznać się muszę że
z początku miałam pewien problem z wkręceniem się w akcje,
chociaż fabuła i styl pisania Tove od razu przypadł mi do gustu.
Musiałam wczuć się w nastrój jej powieści, a gdy już mi się
to udało to od Weź mnie za rękę nie mogłam się oderwać
i pomimo tych 558 stron nie mogłam się od lektury powieści
oderwać. Jeżeli szukacie książki wciągającej, intrygującej,
tajemniczej to zachęcam Was do sięgnięcia po Weź mnie za rękę
Tove Alsterdal.
Katarzyna Krasoń