Są książki, które czyta się jednym tchem.
Są książki, które człowiek męczy długimi tygodniami. I są te
szczególne książki, które z jednej strony chciałoby się połknąć
natychmiast, z kosteczkami, a z drugiej… żal czytać je zbyt
szybko. Przecież wiecie, że już nigdy więcej nie przeczytacie ich
po raz pierwszy, a to pierwsze czytanie zawsze jest najbardziej
magiczne. Właśnie trafiłam na dzieło z tej trzeciej kategorii.
Wiecie, skąd wzięła się nazwa Melanezja?
Już w niej zawiera się esencja angielskiego (i szerzej –
europejskiego w ogóle) kolonializmu. Nazwa ta pochodzi od greckich
słów \”melas\” (czarny) i \”nesos\” (wyspa). \”Wyspa
czarnych\”. A \”czarny\” to dla kolonizatorów gorszy – toteż
również jego kultura jest nieistotna, ba, tej kultury przecież
nie ma. Podobne zdanie o Melanezyjczykach miał polski antropolog
Bronisław Malinowski, którego bardziej niż obyczaje ludów Oceanii
interesowała ich seksualność.
Na szczęście czasy kulturowej wyższości,
przynajmniej częściowo, minęły, a mniej znane kultury stały się
obiektem sporego zainteresowania. Czego wyrazem jest również dzieło
Charlesa Montgomery?ego.
\”Bóg Rekin\” to po części reportaż, a po
części rozprawa antropologa-amatora dziwiącego się światu. Autor
jest prawnukiem jednego z anglikańskich biskupów, którzy udali się
dawno temu z misją chrystianizacyjną na daleką Melanezję na
zachodzie Oceanii. Postanowił na własnej skórze przekonać się,
jak wygląda melanezyjskie chrześcijaństwo w XXI wieku: na ile (i
czy w ogóle) zmieniło wierzenia tubylców i ich życie. Nie zdradzę
Wam, co przeżył autor, poszukując melanezyjskiej duszy i
duchowości, ale z pewnością jest to podróż, jaką odbywa się
raz w życiu – i jaką wraz z Montgomerym ma szansę odbyć
czytelnik. Po drodze poznajemy język tubylców – bislama –
zgłębiamy tajniki szamańskiej magii i dowiadujemy się, dlaczego
chrześcijaństwo można bez problemu łączyć z kultem przodków. A
wszystko to, warto zauważyć, bez charakterystycznego dla wielu
reportaży i rozpraw antropologicznych etnocentryzmu. Montgomery nie
wartościuje kultury Melanezyjczyków: on ją po prostu chłonie,
przyjmuje i opisuje dokładnie taką, jaką ją widzi. Nutka
subiektywizmu i magia ?końca świata? tworząc w \”Bogu
Rekinie\” iście wybuchowy koktajl.
Jeżeli nie wiecie, gdzie leży Oceania,
najwyższy czas to nadrobić. Jeżeli znudziły Was mity z
europejskiego kręgu cywilizacyjnego ? może czas poczytać o
bogach, w których wierzą w Oceanii? Książka Montgomery?ego nie
zgłasza pretensji do naukowego obiektywizmu ani pełnego obrazu
Melanezji. To osobiste doświadczenie autora – i właśnie przez to
jest cenna. Pokazuje obcą kulturę oczami kogoś \”z zewnątrz\”.
Dodajcie do tego naprawdę znakomite tłumaczone, oddające zarówno
narrację Montgomery?ego, jak i odmienność Melanezji wraz z jej
pidżynem, religijnym synkretyzmem i zawieszeniem między lokalną
tradycją a globalną nowoczesnością.
Dla kogo jest ta książka? Dla każdego, kto
ma otwarty umysł i chce poznać kawałek świata. A poza tym \”Bóg
Rekin\” jest po prostu kawałkiem świetnej literatury podróżniczej,
którą trzeba przeczytać pod jakimkolwiek pretekstem.
Joanna Krystyna Radosz