Agata
zaskarbiła sobie miłość czytelniczek komediami. Jej książki
potrafiły poprawić nastrój i pozwalały odpocząć od trudów
codziennego życia. Nie były to głupie romansiki, ale całkiem
inteligentne powieści, w których każda z nas mogła się
przejrzeć. Dotyczyły zwykłych problemów nas kobiet. Często były
one przerysowane, zawsze zabawnie napisane.
Książka \”Bez Ciebie\” jest inna. To dramat, nie komedia. Tutaj nikt się
nie śmieje. Powiem więcej, tutaj się płacze. Dlaczego?
Główną
bohaterką jest Katarzyna. Polka mieszkająca w Stanach. Wyjechała
do Ameryki. Jej mąż, Colin, jest rozchwytywanym prawnikiem. Ma duży
dom. Nie musi pracować. Czyżby spełnił się amerykański sen? Na
początku tak, jej mąż kochał ją nad życie. Chodzili z domu na
kolacje, jej mąż otaczał ją miłością i troską. Nie zauważała,
jak Colin zamykał ja w złotej klatce. Nie wychodzi z domu, na
zakupy się wymyka. Nie ma przyjaciółek, z nikim się nie spotyka.
Nosi to, co Colin lubi, je to za czym Colin przepada, mówi to, co
Colin chce usłyszeć, robi to, czego Colin sobie życzy… Kuli się,
gdy on ją dotyka, zamyka oczy, gdy krzyczy, błaga aby przestał,
gdy bije.
Katarzyna
nie wychodziła więc nigdzie. Colin robił zakupy, Colin płacił
rachunki. Colin, jak przystało na wspaniałego męża, zajmował się
dosłownie wszystkim, a ona z dnia na dzień stawała się więźniem
we własnym domu. Cholerną księżniczką, która nie zorientowała
się, nawet kiedy dobrowolnie dała się zamknąć w złotej
wieży.
Nikt
nie podejrzewa, co przeżywa bohaterka każdego dnia. Ile ma
siniaków. Jak bardzo skrzywdzona jest jej psychika. Przecież takie
rzeczy dzieją się w patologicznych środowiskach. Nie u jednego z
najlepszych prawników. Katarzyna nie ma do kogo zwrócić się o
pomoc. Jest całkowicie uzależniona i przywiązana do sprawcy.
Obwinia się o każdy cios, który dostaje.
Ile
znamy kobiet, które nie potrafią przerwać zaklętego kręgu
przemocy dziejącego się w domu? Ile płacze co dzień? Myślę, że
więcej niż sądzimy. Kryją się za swetrami, okularami i
wymówkami. Czasem nie musza. Nie wszystkie rany widać.
Dla
Kasi zapala się światełko w tunelu. Jej teściowa, Lucy, znajduje
pobitą kobietę w domu. Colin przeszedł samego siebie i potraktował
żonę wyjątkowo brutalnie. Lucy od razu zrozumiała, w czym rzecz i
postanowiła uwolnić synową z piekła, który zgotowało jej jedyne
dziecko. Półprzytomną wiezie do domku, wzywa swojego bratanka do
pomocy. Zdaje sobie sprawę, że bez fachowej pomocy medycznej
Katarzyna nie przeżyje. Nie mogą także zawieść jej do szpitala,
bo Colin ją znajdzie. A wtedy nigdy się nie wyrwie. Alan decyduje o
wywiezieniu chorej do kliniki w Toronto i obiecuje się nią zająć.
Pytanie, czy jest możliwe wyrwanie się z tego piekła? Czy Kasia
znajdzie w sobie tyle siły, aby zacząć nowe życie?
Autorka
nie szczędzi bohaterce bólu i cierpienia. Malowniczo opisuje rany,
jakie zadaje oprawca oraz zmiany w psychice, jakie zachodzą u ofiary
przemocy domowej. Pisze tym, gdy troska i niewinna zazdrość
zamienia się w potrzebę kontrolowania. Gdy ręka, która rozpalała,
wymierza cios. Często, gdy słyszymy o bitych kobietach, myślimy,
że my byśmy się nie dały. Że odeszłybyśmy po pierwszym
policzku. One też tak myślały. Oprawca przywiązuje ofiary do
siebie, podkopuje poczucie wartości swoich partnerek w sposób
niezauważalny. Cios pada, gdy ofiara już nie umie się bronić.
Agata pokazuje całą tę drogę. Od miłości do nienawiści i
strachu.
Po
jej policzku spłynęła gorąca łza. \”Może to moja wina\” –
pomyślała. – \”Gdybym częściej okazywała ci, jak bardzo jesteś
dla mnie ważny, nigdy nie podniósłbyś na mnie ręki. Bylibyśmy
najszczęśliwszymi ludźmi pod słońcem, jak wtedy, gdy podając mi
upuszczoną na chodnik rękawiczkę, pierwszy raz spojrzałeś mi w
oczy. Teraz już tak na mnie nie patrzysz, wiesz? Ale to moja wina.
Może i ja nie patrzę już tak na ciebie…\”
Autorka
napisała książkę smutną i przejmującą. To odważne. Agata
wyszła poza ramy swojej twórczości. Przyzwyczailiśmy się do
lekkich \”poprawiaczy humoru\” ze szczęśliwym zakończeniem.
Tutaj mamy coś zupełnie innego. Czy gorszego? Lepszego? Ciężko
porównać to z poprzednimi powieściami. Jest zbyt odmienne. Powiem,
że jest napisane dobrze. Bohaterzy są przekonujący, nie można
powiedzieć o nich, że są płascy i nijacy. Autorka nie skupia się
tylko na życiu Katarzyny. Każdy z bohaterów ma swoje pięć minut.
Każdy człowiek ma jakiegoś demona, z którym walczy. Nie zawsze to
widać, nie zawsze o tym mówimy, ale życie nigdy nie jest różowe.
Widziałam w recenzjach zarzuty, jakoby Przybyłek skupiła się za
bardzo na rzeczach złych. Za dużo tragedii jak na jedną powieść.
Ośmielę się z tym nie zgodzić. Ta książka miała być taką
przeciwwagą dla wcześniejszej twórczości autorki. Bo życie nie
zawsze jest kolorowe. Dla Kasi pojawia się jednak światełko w
tunelu. Jest to szansa na inne, lepsze życie. Pierwszy raz od dawna
to ona może przejąć ster i popłynąć tam gdzie chce.
Czy
byłabym sobą, gdybym nie pomarudziła? Mierzwił mnie nieco \”patetyczny\” ton wypowiedzi między Katarzyną a Alanem.
Momentami było nieco… tanio. Oczywiście nie każda rozmowa tak
wyglądała, ale niestety pojawiały się takie fragmenty. Na
szczęście rzadko. Absolutnie nie umniejszyło mi to przyjemności
czytania. Całą powieść pochłonęłam błyskawicznie, nie mogąc
się oderwać. Niestety nie wyspałam się do pracy następnego
dnia.
Podczas
czytania sobie wymyśliłam dwa zakończenia. Byłam ciekawa, w którą
stronę potoczy się powieść. Ostatnie strony uderzyły mnie w
głowę. A po zamknięciu zostało jedno pytanie \”Dlaczego?\”.
Powiem szczerze, że liczyłam na zdanie czy dwa po podziękowaniach,
ale autorka zostawiła mnie z ciosem, który zadała.
Podsumowując
krótko i tak za długi wpis powiem, że książka \”Bez Ciebie\”
zaskoczyła mnie ogromnie. To odświeżające zobaczyć Agatę
Przybyłek w innej odsłonie. Ciekawe co jeszcze szykuje? Za tę
powieść 8/10.