Premiera
drugiego tomu jest zawsze doskonałym pretekstem do sięgnięcia po
pierwszy. Zwłaszcza, gdy ten pierwszy został nabyty niewiadomo
kiedy i od kilkunastu miesięcy leży przy łóżku z zakładką
sterczącą z wyrzutem spomiędzy stron. Uwielbiam historyczne
powieści Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, kocham ich styl,
wysmakowane słownictwo, sugestywne opisy. O ile nie mogę się
przekonać do Jej powieści współczesności dotyczących, o tyle
te, z historią w tle są dla mnie obietnicą pięknej podróży i
dobrej lektury. Jako, że drugi tom tej książki od zeszłego
tygodnia gości pod mą strzechą, uznałam, że czas najwyższy
doczytać pierwszą książkę w tej serii. Dwa dni i lektura już za
mną.
Jest
osiemnasty wiek, na stosie zostaje spalona kobieta. Nie korzysta z
łaskawej propozycji kata, który proponuje uwolnienie jej od stosu i
małżeństwo. Oskarżona o czary kobieta rzuca klątwę na
kasztelana. Ten zaś wydaje się być panem świata, ma majątek,
zbójów na swoich usługach, właśnie wydaje za mąż swą córkę.
Małżeństwo, z człowiekiem panującego króla wydaje się być
świetnym pomysłem na wzmocnienie znaczenia rodu. Kasztelan ma też
dwóch synów, których planuje wżenić w możne rody. Nie wie, że
jeden z nich zapałał afektem do młodej wdowy, która jemu również
oddała serce i teraz odrzuca każdego kandydata pod pozorem ślubów
złożonych po śmierci męża. Gdyby tylko historia Polski w
osiemnastym wieku nie była tak burzliwa. Na horyzoncie zbierają się
ciemne chmury, a nad rodem kasztelana zaczyna krążyć klątwa.
Tym
razem Małgorzata Gutowska-Adamczyk zabiera nas w czasy, rzadko
opisywane w literaturze dla kobiet. Czasy w których procesu o czary
są normą, w których kobieta z jednej strony jest własnością
męża, ale mimo wszystko może wywalczyć pewną swobodę. Wiek
dziewiętnasty będzie bardziej radykalny, sprowadzi kobiety do roli
ładnych ozdób. Tutaj czuć bardziej klimat sienkiewiczowskiej
trylogii(tak wiem, że okres nie ten), kobiety są silne, gdy muszą
zająć się majątkiem, muszą walczyć z wieloma przeciwnościami
losu i potrafią to czynić z powodzeniem. Ta powieść, to kolejny
zbiór ciekawych kobiecych portretów, oczywiście Zofia budzi naszą
natychmiastową sympatię, podczas gdy Cecylia, aż się prosi o
solidny łomot. Czyta się to wszystko bardzo szybko i dobrze. Bo
Autorka przykłada wielką wagę do słów, Jej książki zawsze są
napisane piękną polszczyzną. Można! Można i trzeba pisać
powieści ładnie. Tylko wtedy poszerzanie słownictwa za pomocą
książek ma sens.
Jestem
ciekawa co będzie dalej, nie można narzekać na nudę, dzieje się
sporo i zanosi się na jeszcze więcej różnych perturbacji. Zrobię
sobie dwie książki przerwy i drugi tom będzie mój.
Katarzyna Mastalerczyk,
https://kasiek-mysli.blogspot.com/