Po thrillery sięgam bardzo rzadko. Zniechęciłam się po dłuuugiej serii powieści, które reprezentowały ten gatunek tylko z nazwy i tego, że tak, a nie inaczej zostały sklasyfikowane przez księgarnie internetowe. Zdrada doskonała zaintrygowała mnie jednak opisem, który mamił i zachęcał do zgłębienia treści, jaką skrywa ta niepozorna i nieszczególnie zwracająca uwagę okładka.
I muszę przyznać, że tym razem się nie zawiodłam. Historia stworzona przez Lauren North wzbudziła moje zainteresowanie od pierwszej strony i bardzo szybko dałam się wciągnąć w intrygę przez nią zaplanowaną. Krok po kroku, a właściwie strona po stronie zanurzałam się w świat głównej bohaterki Zdrady doskonałej i chłonęłam budowane przez autorkę napięcie niczym gąbka wodę. Doprawdy przyjemnością było czuć tę niepewność i dreszczyk emocji, gdy próbowałam odgadnąć, kto stoi za tajemniczymi zdarzeniami, jakie były udziałem Tess, a Lauren North bynajmniej pomagała w tym drobnym przedsięwzięciu.
Autorka tak sprawnie i zgrabnie przeplata teraźniejszość z przeszłością, pozostawiając po drodze całą masę znaków zapytania i niedopowiedzeń, że finał jest naprawdę zaskakujący, lecz nie samo zakończenie.
Choć sam pomysł na fabułę, a właściwie na rozładowanie nieustanie rosnącego napięcia i tym samym rozwikłanie piramidy pytań, już gdzieś było. A przynajmniej ja już coś podobnego czytałam. Co nie zmienia faktu, że bawiłam się z tą książką genialne.
Lauren North ma szalenie lekkie pióro jak na thriller. Płynne przejścia między rozdziałami i wyczuwalna pewnego rodzaju swoboda, jaką czuje się w trakcie lektury, zachwycają. Autorka nie tylko słowami potrafi odmalować istotne w tej historii tło, w którym niepokój i strach łączą z radością i całą paletą innych emocji, a opisy działają na wyobraźnię, momentalnie materializując poszczególne sceny w głowie, co sposób, w jaki tymi samymi słowami buduje coś równie istotnego, czy jest nastrój, którego nie da się nie poczuć. Spowija on czytelnika niczym druga skóra i do końca nie chce opaść.
Pomimo iż jest to fikcja literacka, ma się wrażenie, że to najszczersza prawda. Całość jest tak niesamowicie realistyczna, że można dać się nabrać.
Niemniej drobnym mankamentem jest to, że w którym momencie zaczyna się nudzić. A właściwie tuż przed rozwiązaniem fabularnej zagadki. Te kilkadziesiąt stron w mojej ocenie niepotrzebnie odwleka to, co nieuniknione. A samo zakończenie… Dobre, ale bez faktora \”wow\”.
Nie zmienia to jednak faktu, że to jeden z lepszych thrillerów psychologicznych, jakie przeczytałam w ciągu ostatnich lat.
Michalina Foremska